i bardzo odwazny jak na czasy w ktorych zostal przeniesiony na ekran. chyba az do tego stopnia, ze wlaczono to niedorzeczne zakonczenie i koncowa prezentacja aktorow jak w teatrze. zreszta teatralnosc tej filmowej adaptacji czuc w kazdym ujeciu - w glownej mierze przez aktorow, "przez aktorow" a nie "dzieki aktorom" bo zadna to zaleta. najbardziej szarzuje nancy kelly w groteskowej momentami kreacji. a taka to swietna rola dla aktorki - zwlaszcza w ostatnich scenach. trudna rola, szkoda ze nancy kelly zagrala ja na tej samej nucie jakby grala na deskach teatru. film ma swoje wymagania. na ekranie wypada zle. corka jest slodka, irytujaca i ulozona jak byc powinno, natomiast nie ma nic w sobie demonicznego i potwornego. tylko eillen heckart z calej obsady tworzy cos przekonujacego jako matka zamordowanego chlopca. szkoda ze obsada aktorska rozozyla ten film na calego, bo scenariusz jest niezly. naprawde to dosc zaskakujace, ze ten film przeszedl na ekrany w latach 50-tych.
wielkich nazwisk w tym filmie nie ma, momentami jest jak w teatrze, sa dluzyzny, ale historie warto zobaczyc.
Zgadzam się w całej rozciągłości. *SPOJLER* Mam wrażenie, że właśnie kosztem zekranizowania tego odważnego scenariusza było dodanie tak absurdalnego zakończenia z "karą boską". Nie wspominając o końcowej prezentacji uśmiechniętych aktorów i dawaniu klapsów, które grzebią cały klimat filmu. Gdyby zakończyć go w odpowiednim momencie, zostawiałby naprawdę silne wrażenie i spory niepokój.
Zło musiało być ukarane stąd trn idiotyczny finał. Nie mogli przecież posadzić jej na krześle to wymyślili grom z nieba. Pomimo to film odważny jsk na lata 50.