Film bardzo dobry,świetna muzyka,świetna gra aktorska niesamowite zdjęcia ale Morrison był szmatą.
Joy Division ma u mnie wysoką pozycję:)
Exercise One,Lost Control,Dead Souls....mistrzostwo.
Mustang to Mustang ,a Capri to Capri,oba piękne i legendarne :)
pomijając osobiste sympatie i antypatie muszę powiedzieć jedno:
zawsze warto usłyszeć opinię człowieka, który BYŁ i ZNAŁ.
BON ...chyba jednak nie warto zniżać się do twojego poziomu " : ) "
A teraz idź i żałuj za te słowa dziecko .
Racja....szybujcie wysoko w chmurach,z góry wszystko jest takie małe...... ja ze swojego poziomu widzę wszystko jasno,wyraźnie i w odpowiednich wymiarach.">:( "
Darujcie sobie wszyscy to pitolenie o błędach ortograficznych, człowiek nie po to zagląda na ciekawy temat żeby czytać te dziecinne batalie w stylu: "najpierw naucz się pisać"; "śmiałeś zrobić błąd ortograficzny". Dzieci neo zapraszamy na nk.
Od wizji reżyserskiej nie ocenia się tak szybko czlowieka . Nikt nie wie co w nim siedziało. Można to interpretować na podstawie książek,tekstów piosenek ,a nie tylko i wyłącznie filmów. Doceniam Twoje zdanie ,ale nie lubię chamskich określeń ,jakby nie bylo innych słów. To chyba jest zbyt okólne i obraźliwe,prawda? Jako fanka The Doors nadal się odzywam w tej sprawie :P
BON, wydaje mi się, że użyłeś nieodpowiedniego słowa. "Szmatę" można zinterpretować na wiele różnych sposobów, niektórzy mogą odczytać "człowiek niegodny", ale inni odczytają to jak największą obrazę. Jim napewno miał wielki talent i to jest fakt niezaprzeczalny. Jako człowieka osobiście nie chciałbym go oceniać gdyż tak jak niektórzy pisali "nie znałem go". Gdybym jednak zakładał, że film jest dokładnym odzwierciedleniem prawdy, to zapewne stwierdziłbym, że był człowiekiem utalentowanym, ale niestety chorym - nie szmatą.
Chorym ....właśnie się zastanawiam czy to też jest odpowiednie słowo.Moim zdaniem "artysta"musi być "szmatą" by można było docenić to co stworzył.Przykładem może być choćby Hans Rudolf Giger......bardzo dziwny człowiek,ale jak potrzebny sztuce.Dalej idąc,Andy Kaufman...sztuka zupełnie z innej beczki.....człowiek nie do zniesienia,który wniósł do komedii bardzo wiele.Ludzie wielcy w swoich środowiskach.Nie będę powtarzał po raz kolejny jakim Morrison był artystą,ale powtórzę,że jako człowiek zasługuje na jak to powiedziałeś "największą obrazę".
Do wiadomości innych jeszcze raz podkreślę, że nie zamierzam oceniać Jima jako człowieka, gdyż nigdy nie interesowało i nie interesuje mnie prywatne życie "gwiazd" i innych medialnych osób, głównie dlatego, że ich życie pokazywane jest oczami i ustami mediów, które zawsze kłamią. Jeżeli mam się jednak wypowiedzieć na temat głównego bohatera filmu, to w tym filmie "w końcowej fazie swojej sławy" faktycznie można by powiedzieć, że zasługuje On na "największą odrazę" (jako człowiek, a nie artysta), ale gdy zastanowimy się dlaczego(?), to napewno nie nazwałbym Go "szmatą". Określenie to pasuje do osób, które odróżniają co jest moralne, od tego co nie jest moralne, a następnie z własnej woli wybierają bycie niemoralnym. W tym przypadku (moim skromnym zdaniem) główny bohater tego filmu nie ma tej świadomości ... gdyż jest chory.
Szmatą to ty kolego jesteś! I naucz się kur.wa ortografii!
Morrison był wspaniałym muzykiem!
:) Pisz co chcesz właśnie się zastanawiam czy zgłosić Twój wpis jako nadużycie....
ale chyba zostanie dla potomnych.
Poziomem wiedzy ortograficznej Ci nie dorównam(prawdopodobnie windowanym korektorem Mozilli),
za to mojego poziomu kultury nigdy nie dosięgniesz:/
P.S Nigdzie i nigdy nie oczerniałem kunsztu muzycznego Morrisona.
Ty też terefere:)
Nie czytałem wszystkich twoich postów a jak to się mówi ,,liczy się pierwsze wrażenie'' a ty po swoim niezbyt dobrze skonstruowanym temacie uszedłeś mi za neosa który wszystkich poniża.
nie obchodzi mnie jaki był, wystarczy mi to jakie są jego wiersze, teraz kiedy już go nie ma liczy sie tylko to co po sobie pozostawił, czyli wspaniała twórczość która pomimo upływu czasu wciąż porusza ludzi
i nie chodzi mi o samą muzyke ale też o poezje samą w sobie
Ten film zrobił z Morrisona szmatę - musiało być szokująco- inaczej film by się nie sprzedał.
Morrisona na pewno nie nazwałbym szmatą- był zbyt inteligentny by tak go nazwać- do niego zdecydowanie bardziej pasuje degenerat lub dekadent ale szmata? Iana Curtisa, Hendrix-a czy Jeffa Buckleya też byś tak nazwał?
PS: (do BON-a) Skoro żywot Króla Jaszczurów aż tak cię zniesmaczył to polecam ci przeczytać "Bliznę"- autobiografie Anthonego Kiedis-a (wokalista Red Hot Chili Peppers), Morrison przy nim wymięka...
Inteligencja niema tu wiele znaczenia....narkotyki i alkohol na pewno inteligencji mu nie wspomagały a wręcz przeciwnie,pomagały w budowaniu wizerunku szmaty:)
Co do Kiedis-a wiem święty nie był:)
Hitler chyba tez nie zasluzyl na to zeby dzieci sie o nim uczyli w szkole. Takze nie chodzi nam o osobe lecz o to co ona dokonala
Nazwa filmu to "The Doors"...a film niestety jest tylko i wyłącznie o nędznym żywocie Morrisona.Gdyby nie Doors nikt nigdy nie słyszał by o Morrisonie:)
Zespół zasłużył....Morrison nie.
"Gdyby nie Doors nikt nigdy nie słyszał by o Morrisonie:)"
Tego niestety nie możesz wiedzieć... może by jednak zasłynął... jako reżyser filmów czarno-białych :)
"...a film niestety jest tylko i wyłącznie o nędznym żywocie Morrisona."
Bo może jakże nie-nędzny żywot reszty muzyków nie był tak nośny i ciekawy?
"Zespół zasłużył....Morrison nie."
Po śmierci Jim-a zespół nagrał jeszcze jeden album- Full Circle (a właściwie dwa, tylko że drugi to dorobienie podkładu muzycznego do recytacji wierszy przez Jima) - i powiem szczerze album ten jest po prostu kiepski i artystycznie beznadziejny (aczkolwiek fajne momenty są np. solo saksofonu w Verdilac)...the Doors bez Morrison-a to już był zupełnie inny zespół.
Z tego co wyczytałem wiedzę o Morrisonie czerpiesz przede wszystkim z filmu- otóż jak już było pisane parę razy- postać Morrisona była dość przekłamana i pokazana niemal wyłącznie w złym świetle- jako ćpuna, pijaka, playboy-a, hedonistę i (twoje ulubione słowo) szmatę- inaczej film by się nie sprzedał - co podkreślają sami muzycy. Był tylko człowiekiem. Nie wiem czy wiesz ale on czytał ok 100 książek rocznie, uwielbiał dzieci i miał świetne poczucie humoru. Oczywiście nie przeczę- ćpał i chlał, ale byli i są od niego dużo lepsi.
http://www.lastfm.pl/music/Jim+Morrison/+images/40783931
http://www.lastfm.pl/music/Jim+Morrison/+images/26821067
http://www.lastfm.pl/music/The+Doors/+images/50872401
Ooops :) Faktycznie, zapomniałem.
Może dlatego że nie miałem jeszcze okazji go jeszcze przesłuchać, ale na pewno to nadrobię.
BON - Podziwiam cierpliwość do forumowiczów, doprawdy. Moje zdanie jest inne, ale z twórczością the Doors obeznana idealnie nie jestem (po prostu mi nie podchodzi). Chciałabym jednak zauważyć, że tu, na forum ludzie nie potrafią czytać ze zrozumieniem, szanować odmiennych zdań i preferencji i interpretują wszystko po swojemu (plus, moje ulubione wyrywanie zdań z kontekstu). Człowiek wyraził swoją opinię, potem podał konkretne argumenty, został wyzwany i wyśmiany. Zupełny bezsens. Podziwiam, to teraz rzadkość, by zachować spokój i tak inteligentnie bronić zdania. Łatwo jest mówić to co ludzie chcą słyszeć, trudniej bronić swojego, gdy innym się to nie podoba. To tyle w tym temacie z mojej strony. Pozdrawiam.
PS: Chociaż zara, skoro to forum o filmie to głupio będzie nic nie napisać...niezły, ale velvet goldmine dużo lepszy.
Do autora tematu: trochę to hasło "Morrison to szmata!" pod publikę rzucone, a może raczej "przeciw publice". W każdym razie zadziałało, bo dostałeś sporo odpowiedzi (w tym i moją). Po przeczytaniu tematu pomyślałem, że musisz być niesamowicie mądry, wiesz, tak sobie ocenić człowieka, jakby były tylko dwie kategorie oceny (szmata i ideał). Czasem nie rozumie się działania kogoś z kim przebywamy na co dzień, a co dopiero kogoś kto zmarł 40 lat temu i po kim zostało może parę włosów pod ziemią w Paryżu.
Co do zespołu to uwielbiam The Doors, wszystkich członków traktuję równo, bo każdy coś wnosił do zespołu. Naprawdę śmiać mi się chce jak czytam, że użytkownik N__ pisze:
"Kriegera i Densmore'a można byłoby zastąpić jakimkolwiek innym gitarzystą
i perkusistą, a nic by to nie zmieniło (albo bardzo niewiele)."
Krieger ma swój styl i to mocno wpłynęło na muzykę tego zespołu, idealnie współgrali z Manzarkiem, a John Densmore jest świetnym oryginalnym perkusistą, który podczas występów na żywo trzymał cały rytm bez pomocy basisty, apodejrzewam, że to nie jest wcale takie łatwe. ; ]
Film jest dobry jako opowieść, technicznie bez zarzutu, choć oczywiście postać Morrisona jest ukazana w krzywym zwierciadle, tak jakby Stone sportretował tylko "Jimbo", czyli ciemną stronę jego osobowości. Także Robbie Krieger został pokazany jako cipka, a to też przegięcie. Mimo wszystko obraz ma w sobie coś w rodzaju esencji The Doors i ich muzyki.
Ale ludziom szukającym prawdziwej historii z mnóstwem archiwalnych zdjęć itp. polecam When you're strange, Tonn'ego DiCillo.
PS: Dajcie spokój z tą pier*oloną ortografią ;]