PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=469370}
6,5 13 tys. ocen
6,5 10 1 13060
6,5 31 krytyków
The Limits of Control
powrót do forum filmu The Limits of Control

Przede wszystkim, nadmieniam, że oceniłem "Limits of Control" na 9/10. W uznaniu za to jak Jim Jarmusch inteligentnie sobie ze mnie zakpił.

Naprawdę trzeba mieć odwagę aby nakręcić taki film. Pamiętam, jak zobaczyłem po raz pierwszy jego trailer kilka miesięcy temu - wielkie nazwiska w obsadzie, niezawodny reżyser za kamerą, kadry tak piękne, że każde można wywołać i oprawić w ramki. W moich myślach zapaliła się lampka "świetny thriller". I świeciła się aż nie zobaczyłem początku filmu - potem pomału gasła, a zamiast niej zapalała się inna. "Świetny film psychologiczny", mogący się równać Davidowi Lynchowi w latach największej formy. Kiedy ostatnio widzieliście tak bogatą i wymyślną alegorię?

O czym tak naprawdę jest "Limits of Control" już było powiedziane na tym forum. Streszczając więc: cały obraz jest alegorią konfliktu kultury wysokiej, elitarnej, europejskiej z kulturą niską, masową, amerykańską.

Szczególnie ciekawe są dwa wątki. Pierwszy, z nagą brunetką. Gdy bohater wchodzi do pokoju i widzi nagą piękność mierzącą do niego z broni, przeciętny widz myśli sobie "no, wreszcie będzie jakaś akcja". Nic dziwnego - dziewczyna reprezentuje sobą dwa podstawowe atrybuty, którymi amerykańska sztuka uwodzi masowego widza: seks i przemoc. Kobieta ta ma za zadanie odwieść bohatera od jego misji, która sprowadza się do przywrócenia wysokiej kulturze należytego jej miejsca. Musi się jednak rozczarować - zostaje szybko pozbawiona broni, a mężczyzna nie ma ochoty na seks, nie chce bowiem by cokolwiek mu przeszkadzało w celebracji sztuki ("nie kiedy pracuję"). Niszczy też komórkę. Dziewczyna nie rezygnuje jednak z kuszenia. Śpi nago przy bohaterze, paraduje w podniecającym płaszczu, próbuje zająć go rozmową gdy ten słucha muzyki. Na nic to - ponosi klęskę, co symbolizuje jej martwe ciało, które znajduje mężczyzna pod koniec filmu.

"Żadnej broni, żadnego seksu, żadnych komórek. Jak ty to wytrzymujesz?" - pyta dziewczyna. W tym miejscu Jarmusch puszcza do nas oko. No właśnie, jak my wytrzymujemy z tym filmem, pozbawionym strzelanin, morderstw, pościgów, scen łóżkowych? Jednak wytrzymujemy, a niektórzy nawet czerpią z takich dzieł rozrywkę. A komórki? Może to nawiązanie do ludzi, którzy rozmawiają oglądając film?

Drugi wątek, kulminacyjna scena filmu, w twierdzy Amerykanina. Widząc intruza pyta "Jak się tu dostałeś?". Widz może być równie zdumiony - widział przecież wcześniej uzbrojonych strażników, wysokie mury, reflektory, drzwi pancerne. Analogicznie: jak można przezwyciężyć tak niskich lotów, ale jednak potężną, głęboko zakorzenioną w świadomości milionów kulturę amerykańską? "Użyłem wyobraźni" - odpowiada bohater. Otóż to: tej walki nie da się wygrać razem, każdy musi to zrobić z osobna, używając swojego umysłu.

Do jakiego stopnia można to jednak nazwać "zwycięstwem"? Może i my osobiście będziemy wolni od bylejakości popkultury, nie zmieni to jednak faktu, że ona ciągle będzie istniała obok nas, zawieszona jak czarny helikopter nad Hiszpanią.

ocenił(a) film na 10
Petrikauer

Bardzo trafna, moim zdaniem, interpretacja.

Co do komórek - z tego co wiem, Jarmusch sam nie posiada żadnej :) Niewątpliwie jest to (chodzi o komórkę :) jeden z symboli współczesnych (szybkich) czasów i współczesnego (szybkiego) kina, a sam film - wydaje się manifestem reżysera, który staje po stronie wyobraźni, a nie taniej rozrywki bazującej na efektach specjalnych, mordobiciu i strzelankach. Tak to odbieram.
Ci, którzy nie zaobaczyli w tym filmie nic zabawnego, po prostu go niezrozumieli. I prawdopodobnie w ogóle nie rozumieją twórczości Jarmuscha.