Piękne zdjęcia, szczypta flamenco, hiszpańskie krajobrazy- to lubię.
Ale reszta woła o pomstę.
Nużący,powoolny film bez emocji. A gdy po 90 min. gdy uświadomiłam sobie, że raczej nie zdąży rozkręcić się przed końcem, stał się po prostu irytujący.
Bez istoty,konceptu. I to banalne zakończenie, które nic nie wnosi.
"Filozoficzne"? monologi "rozmówców" głównego bohatera-przecież to truizmy!
A propos, aktorzy wymienieni w czołowce pojawiają się jednorazowo w ważnych dla bohatera (bo nie dla fabuły) scenach, które są zwięzłe i krótkie. Ich role, raczej rólki to epizody. Ostrzegam, wbrew temu co głosi plakat nie jest to film z I.De Bankolé, T. Swinton, J. Hurtem, G.G. Bernalem i B. Murray'em.
Jest to film głównego bohatera. I jego dwóch garniturów.
Btw, motyw z autostradą w nocy i przejmującą pieśnią flamenco w tle, żywcem zapożyczenie ze wspaniałego swoją drogą, filmu "Vengo"...
Zatem moja subiektywna konkluzja,
"Vengo" oglądać.
"Limits of Control" niee polecam :/