Moja mamcia, kobieta o mocnych nerwach, zachwycona pierwszą częścią japońskiego 'Ringu', przez jakiś czas namawiała mnie na obejrzenie dwójki. Trochę to trwało, ale w końcu dałam się przekonać.
Mądry Polak po szkodzie.... co z tego, że w zasadzie wiedziałam, o czy mfilm będzie, ostatnie 20 minut ( może wyłączając końcową scenę ), było praktycznie do niczego, podobnie, jak cała fabuła, a twórcy najwyraźniej uznali, że jednak w poprzednim Ringu widzowie poczuli penien niedosyt z powodu nikłej ilości 'efektów specjalnych' (chociaż właściwie tu też było ich tyle, co nic:)... Całe niestety, jeśli na kogoś podziała pierwsza część, na pewno w mniejszym stopnniu, ale jednak podziała i ta. Niestety już sam początek sprawia, że zaczynasz sobie przypominać wszystko to, co działo się w poprzedniej części.... Jakby jeszcze tego było mało, są z 2 lub 3 fragmenty, w których, jeśli chodzi o 'normalne' emocje związane z oglądaniem horrorów, zaczynasz mieć powoli dość.
Generalnie jak dla mnie, oprócz 'efektów dźwiękowych' i wyżej wspomnianych scen, film był do bani ( podobnie z resztą jak 'Reaktywacja' Matrixa). Jednak ostatnio pewna myśl nie daje mi spokoju: pierwsza część 'Zabójczej broni' była świetna, z drugą już gorzej, ale za to trójka - zdecydowanie najlepsza... fakT