Generalnie nie lubię typowych horrorów (takich z duchami), ale przy japońskim Ringu "bawiłam" się świetnie. Fabuła (miejscami kulejąca, to fakt) rozwija się na fali mrocznego, surowego klimatu (dotyczy to również plenerów, które są "lodowate" w wyrazie). I klimatem ten film wygrywa miejsce w moim top10. Zarzuty, że język japoński przydaje Ringowi smieszności, są tyleż absurdalne, co etnocetryczne. Żałuję, że niej jestem znawczynią kultury japońskiej, żeby w pełni docenić wszystkie niuansiki tego filmu. Ogólnie: duży plus!