Dawno nie oglądałam czegoś tak drętwego i sztucznego. Miałam wrażenie, że aktorzy są z jakiegoś osiedlowego teatru i zajmują się grą tylko i wyłącznie z nudów. Kostiumy były szyte przez sąsiadkę, ale że nie zdążyła ze wszystkim to kobiety na szybko wygrzebały ze swoich szaf coś, co się może nada. Na samym początku szacowna gospodyni domu, matka panny na wydaniu wystąpiła w sukience do pół łydki. Skandal! Ale przecież taki właśnie jest tytuł filmu. Próbowałam nie dostrzegać tego, że obie występują bez gorsetu, a "panienka" rozsiada się na fotelu, jak współczesna nastolatka. Służba spoufala się z "państwem", a państwo nie dostrzega tych uchybień. No, ok, niech będzie, chociaż akcja dzieje się w regencyjnej Anglii. W końcu w dzikiej głuszy można się trochę zapomnieć. Najbardziej zapomina się pan, który nawiązuje romans ze swoim lokajem, zaś pani w odwecie nawiązuje romans ze swoim ogrodnikiem, który wcześniej był nauczycielem muzyki, a jeszcze wcześniej arystokratą, który nie musiał pracować. Jednym słowem scenariusz też napisał osiedlowy scenarzysta.
Szkoda czasu na oglądanie, chyba że ktoś ma małe wymagania i lubi tanie romanse albo raczej takie porno bez porno, bo ani tam dialogów, ani głębszych emocji, ani oczu się nie nacieszy.