1. Nie rozumiem, po co komu facebook...
2. ... a jeszcze bardziej, po co robić o tym film
3. Jak widać, ręce sprawnego reżysera zrobią dobrą kiełbasę nawet z tego, o czym pisać nie wypada... więc 7/10 - głównie za warsztat Finchera
Popieram
Fincher zrobił coś z niczego. Fajnie się ogląda, tylko boli że to o Facebooku... i że postać gł bohatera jest tak strasznie podrasowana... ale autentyczny byłby nudny :P
1. By mieć kontakt ze znajomymi gdy jest się poza domem/szkoła itd, by rozmawiać na ciekawe tematy filmowe, polityczne, społeczne i miło spędzać czas
2. Dla kasy, potencjalnie każdy kto ma facebooka pójdzie na ten film, nawet jak zrobi to połowa z tych osób to będzie wielki suckes
3. Myślę, że Twoja niechęć do tego filmu nie płynie z tego, że jest zły (oprócz "warsztatu Finchera" za wyróżnienie zasługuje gra aktorska i z pewnością muzyka) ale dlatego, że po prostu nie lubisz facebooka czy jesteś wrogiem takiej formy prowadzenia życia społecznego. Ale życie to nie film i film to nie życie. Więc mimo tego, iż mnie tak bardzo drażnił główny bohater, że myślałem, że nie wyrobię, film oceniłem na 9/10 OBIEKTYWNIE, nie pod wpływem czynników zewnętrznych.
Po co robić o tym film ? Może po to że to historia świetnie nadająca się na stworzenie filmu o związkach międzyludzkich ?
Nie, film nie jest zły, nie żywię też do niego niechęci. A co facebooka: nie myślę o nim w kategoriach "lubię, nie lubię". Po prostu, nie jest mi się potrzebny. Co do filmu: nie podzielam zachwytu roztaczanego nad nim, nie uważam by jakoś szczególnie interesująco przedstawił albo przeanalizował zmiany społeczne zachodzące na naszych oczach. Nie uważam też, żeby intelektualnie wyróżnił się czymś szczególnym. Ot, film sprawnie zrealizowany, opisujący otaczający świat "ludzi mieszkających w internecie" - świat, bądź co bądź, płaski, imitacyjny, pełen relatywizmu. Jaki świat, taki film :)