Film jest baaardzo słaby. Fight club mi sie bardzo podobał, przypadek benjamina buttona w
sumie tez, ale nie tak bardzo, lecz ten film jest poprostu nudny.
Od samego początku wiadomo jaki będzie przebieg filmu, procesy przeplatane dość
długimi retrospekcjami. W slumdogu taki zabieg był dużo bardziej udany, bo tam coś się
działo, tutaj tylko pokazane kolejne rozmowy, które niby wnoszą coś niesamowitego do
niezwykle interesującego tematu, który w zasadzie był poprostu historią nerda, który
zajmował się programowaniem.
Nie podobała mi się kreacja bohaterów, pokazano ich jako super fajnych gości, którzy ratują
świat, a tak naprawdę rozkminiali jak zrobić dobrą stronę, funkcjonalnie i marketingowo.
Historia w żaden sposób nie była zaskakująca czy pasjonująca, dodatkowo wszyscy wiemy,
że Mark jest teraz wielkim milionerem i oczywistym było, że mimo procesów udało mu się
osiągnąć sukces.
Gdybym nie to, że zapłaciłem 18zł, wyszedłbym z kina..
Skoro więc wiedziałeć że historia nie jest fascynująca to po co wogóle wchodziłeś do kina?
w moim odczuciu to sztuka oddać życie nerda czy geeka w sposób ciekawy.
Film nie ma zaskakiwać, a cieszy dialogiami.
Nie ma być filmem akcji gdzie dużo się dzieje.
Porównujesz filmy które należa do zupełnie innego gatunku, i mają zupełnie inny ciężar.
jak porównywanie gruszki i jabłecznika.
Ja powiem tak: mnie w tym filmie nic nie cieszy, ani akcja, ani dialogi, ani powalająca gra aktorska, natomiast drażni zbyt szczegółowa retrospekcja. Nie wiem być może oglądając ten film liczyłam na więcej, może chciałam się poczuć jak główny bohater w momencie gdy na FB zarejestrowało się 150 tyś. użytkowników. On był twórcą, ja tylko obserwatorem. Ktoś doda kiepskim... cóż nie wszystko jest doskonałe.
dokładnie - twoje porównania są nietrafione - to że film robił Fincher - nie znaczy, że będą gatunkowo zbliżone (chyba nie spodziewałes sie mordobicia jak w Fight club, co?)
Jeśli chodzi o mnie - film mi się podobał, nawet bardzo. NIe nudziłem się ich rozmowami i ogólnie przbiegiem akcji. - Mówisz o przydługich retrospekcjach, które przerywały to co się dzieje na sali sądowej. Dla mnie to co się działo na sali było przerywnikiem do historii. Zaskoczyła mnie niezła rola Timberleke'a
Poza tym fajnie było się dowiedzieć kilka ciekawostek nt powastanie FB.
przeciez fight club opierał sie przede wszystkim na dialogach. historia fb nie byla ani troche zaskakujaca czy ciekawa, poprostu typ ktory zrobil wszytko dla hajcu. a to czy retrospekcje byly przerywnikiem czy nie to nie ma różnicy bo cała akcja była przewidywalna i nudna.
Jeżeli tematyka filmu nie odpowiadała Ci od początku, w jakim celu po niego sięgnąłeś?
Argumentami sypnąłeś,że aż oślepia.
"Przegadany"? Skoro widziałeś poprzednie filmy Finchera, to chyba zagadką dla Ciebie nie jest jak dużą wagę przywiązuje do dialogów (FC).
Kolejno, nudny- taaaa.... Z której strony? Akcja jest tak samo szybka jak w FC.
Dalej, kreacja bohaterów. Którego z bohaterów pokazano jako "super fajnego gościa"? Bo nie zwróciłam uwagi!
Jeżeli już zabierasz się za krytykę, zrób to obiektywnie, proszę.
Koleś zrobił to dla hajsu? Ty naprawdę nie zrozumiałeś tego filmu. Niejednokrotnie pokazane było, że on gdzieś miał pieniądze. Sam o tym mówił, nawet w pierwszej scenie. "Pieniądze teraz nikomu nie imponują". Wymowne było też to, że w liceum program, który chciał kupić od niego Microsoft, on wrzucił do netu. Jego napędzała miłość do byłej dziewczyny i chęć udowodnienia jej czegoś. Scena gdy założyć Facebooka i podszedł w klubie do niej, a ona go olała to potwierdza. Wybiegł wtedy i postanowił rozszerzyć działalność. Dalej twierdzisz, ze robił to dla kasy?
Jak ja uwielbiam argument, że film był "przegadany"... Ludzie, nie każdej historii da się przedstawić przy pomocy wybuchów, strzelanin i pościgów... To, że film opiera się na dialogach to nie jest jego wada, to jest po prostu taki gatunek. Jak Was to nudzi, to po prostu nie oglądajcie takich filmów, przecież każdy przed pójściem do kina wiedział i czym to będzie i można było przewidzieć co zobaczymy na ekranie. A dialogi były naprawdę perfekcyjnie zrealizowane, świetna zagrane, przy niesamowitym, niepokojącym klimacie i genialnej muzyce- nie wiem jak można tego nie docenić.
"Film jest baaardzo słaby. Fight club mi sie bardzo podobał, przypadek benjamina buttona w
sumie tez, ale nie tak bardzo, lecz ten film jest poprostu nudny."
fantastycznie budujesz zdania...
"Nie podobała mi się kreacja bohaterów, pokazano ich jako super fajnych gości, którzy ratują
świat, a tak naprawdę rozkminiali jak zrobić dobrą stronę, funkcjonalnie i marketingowo."
mmm, pycha!!
"Gdybym nie to, że zapłaciłem 18zł, wyszedłbym z kina.."
a to już prawdziwa perełka...