Film jest w porządku, nie jest przesłodzoną laurką ku czci Pana Milardera. Reżyser potraktował biografię twórcy facebooka trochę jak pretekst do opowiedzenia uniersalnej historii człowieka, który bardzo chce, ale jakoś nie potrafi porozumieć się z ludźmi. To nie jest złe kino, ale, i to jest moja subiektywna ocena, zabrakło jakiegoś błysku, tego co nie pozwala zapomnieć o historii, którą się właśnie obejrzało. Końcowa scena ma potencjał na mocne uderzenie, ale jakoś nim nie jest. Pewnie będzie Oskar za najlepszy film, Czarny Łabędź jest nieco bardziej kontrowersyjny. Trochę szkoda, bo kinematografia nie jest po to, by nie budzić emocji.