Ostatnia powieść mistrza realizmu to przesiąknięty kompletnie absurdalnym językiem twór, w którym ciężko doszukać się jakiegokolwiek sensu. Według samego autora ma ukazać to, co dzieje się z człowiekiem podczas snu, gdy marzenia i omamy przejmują nad nim kontrolę - taki krótki wstęp do The Wake Kiviuma.
Obraz ten jest długi - 2x po 3:30h potrafi człowieka wymęczyć solidnie. Oglądałem to dzieło na około 15-20 podejść, bo mnie to przytoczyło. Niemy, czarno-biały obraz, z psychodeliczną, niepokojącą muzyką, która wżyna się w łeb. Upakowany do granic możliwości symbolizm i abstrakcjonizm, gdzie treść miesza się z formą, językiem, obrazem w najbardziej zawiłe i skomplikowane węzły. Ciężko jest mi to ocenić - nie porwało mnie, być może przerosło (co najbardziej prawdopodobne), ale też do końca nie zaciekawiło i psychicznie wymęczyło. Trudne dzieło do zdobycia, raczej tego zachodu nie warte.