Tak, na dzień dobry przyznam, że jestem zagorzałym fanem Marvela, nazywajcie mnie fanboyem jeśli musicie.
To co zrobili z tym filmem jest dla mnie po prostu niezrozumiałe. Gdy sięgam pamięcią do Iron Mana, do pierwszego Thora, ogólnie pierwszych filmów Marvela i nagle widzę ten gniot to aż mi wstyd za to, że tyle życia spędziłem z tym uniwersum. Jasne, to nigdy nie były 100% poważne produkcje, nie było w nich mroku ale mogliśmy w nich ujrzeć naszych superbohaterów w totalnie neutralnej postaci i totalnie neutralnym tle. Iron Man był całkiem normalnym, całkiem poważnym filmem, z pięknymi efektami i humorystycznymi wstawkami Downeya. Nie było ich dużo, ale były idealnie dopasowane do sceny.
Nagle dostajemy to coś, co od pierwszych minut jest totalną komedią familijną, zrobienie z Thora idioty, błazna, clowna, a nie Boga. 90% filmu to na siłę wciskane suchary, które nikogo nie bawią. Już nawet nie chcę wspominać o błędach, lukach w fabule (której prawie i tak tu nie ma), przeskokach w czasie, debilnych wyjaśnieniach (oczywiście z żarcikiem). Do tego efekty z Iron Mana z 2008 biją na głowę to co widzimy tutaj ale to już chyba temat ostatnio dobrze znany. Ogólnie efekty Marvela cofają się w rozwoju, byle tylko zarobić.
Ogólnie jest to najgorszy film jaki widziałem z tego uniwersum. Bije od niego tak żałosna, na siłę zrobiona komedia, która nie powinna nigdy mieć miejsca, psując całościową opinie poprzednich części, psując opinie na temat samego Thora i całego uniwersum. Brawo Marvel.