Akurat seria o Thorze nie jest łaskawa dla tego bohatera. Zbyt generyczna, a Ragnarok to taki film co krzyczy "chcę być tak śmieszny jak Strażnicy Galaktyki więc będę rzucał te same oklepane gagi i Led Zeppelin".
Teraz niestety zapowiada się dokładnie to samo, z dodatkiem sosu wymuszonego pokazania jakie to kobiety mogą być równie twarde. Generyczność i nuda, aż faktycznie chce się powiedzieć "to nie film, to wyrób filmopodobny".
Lepszym pomysłem byłoby postawienie na minimalizm, na chwili wymyśliłem konspekt:
Thor, zdruzgotany bohater, cofa się w czasie wiele wieków i osiedla się w lesie w Skandynawii prowadząc pustelnicze życie.
W tym samym czasie młody, nastoletni Thor chcąc pokazać bunt wobec ojca i swojego dziedzictwa również ucieka do Skandynawii, szuka chwały, uznania wśród zwykłych ludzi pokonując najlepszych wojowników, potworów, biorąc udział w biesiadach itd.
W pewnym momencie ich drogi się krzyżują, stary Thor nie zdradza swojej tożsamości, razem muszą wziąć udział w podróży by uratować świat. Wspólna wędrówka uczy jednego i drugiego czegoś. Po całej przygodzie, stary Thor wraca do swojego czasu, a młody Thor do Asgardu.
Reżyseria: Nicolas Refn(Drive, Valhalla: Rising, Neon Demon)
Muzyka: Bear McCreary(God of War 4)
I tak jak filmy oparte o DC comics po latach posuchy dostały Jokera tak w końcu Marvel dostałby film gdzie można mówić nie o przemyśle tylko o sztuce filmowej.