...takie wiadro pomyj wylane na głowę widza, zafundowane od czasu do czasu - wbrew zgorszeniu, odrzuceniu, obrzydzeniu - działa ożywczo i oczyszczająco. Czasem, znudzony monotonią innych produkcji, popadam w otępienie, zanurzam się w odbiorczej rutynie. Seans tego filmu jest jak dla bogatych turystów noc w podziemiach aresztu jakiejś czarnej dyktatury, kiedy to doświadczają bólu, strachu i niedziałania telefonu do adwokata. Zacząłem tęsknić do zapachu fiołków. Widziałem wiele drastycznych dzieł, szokujących jak na swoje czasy, ale te dobre nie próbowały dorabiać pseudoideologii do tej karuzeli syfu. Po kwadransie projekcji byłem już uodporniony na wszystko co mogło nadejść i na zimno dokończyłem seans. Brejka. Fajny ten wyścig na recenzje, jak kolejne strony katalogu do wernisażu nowofalowego artysty, pisane dla siebie i innych zajmujących się wsobnie sobą. Kto ciekawiej i oryginalniej opisze gówno.? Nieważne, śmierdzieć będzie nadal.