Obejrzałam ten film dopiero teraz(za to od razu 7 razy :P), wcześniej jakoś nie miałam okazji. Ale jako że widziałam kilka innych filmów o Titanicu to pomyślałam, że muszę zobaczyć koniecznie ten najpopularniejszy :)
Ogólnie to daje mu 8/10 nie jest najgorszy, nawet dobry choć gdyby się dało dałabym 7,75/10 tak to muszę zaokrąglić :P
No ale troszeczkę się zawiodłam też. Liczyłam, że dam mu 10/10 tylko trochę za dużo tam o tym romansie było i za 5, 6, 7 oglądnięciem to już pomijałam oglądanie niektórych scen z Jackiem i Rose. Na końcu po przybyciu do NY pokazali tylko Rose, to był nie najlepszy pomysł jak dla mnie bo przez to ten film w tamtym momencie już w ogóle mnie nie wzruszał moim zdaniem powinni byli pokazać ludzi czekających na przybycie Carpathii i objąć jak najwięcej rozbitków. Pokazanie jednej osoby i jej "Dawson, Rose Dawson" jakoś mnie nie wzruszyło (choć jestem bardzo wrażliwa jak widać po nicku :p)
Powinni koniecznie wspomnieć coś o Californianie..
Zresztą dla mnie taki film nie powinien mieć żadnych głównych bohaterów.
"A Night to Remember" (inny film o Titanicu) tam daje 10/10 coś tam niby do niego miałam. Ale to co mi się najbardziej tam podobało to właściwie brak głównych bohaterów i to że ten film wydawał się być taki poświęcony sprawie. I chyba jednak bardziej mnie wzruszył.
U Camerona były sceny na których płakałam nie jedna, ale wątek miłosny nie specjalnie wzruszający i jest on wydaje mi się taki wręcz schematyczny.
I jeszcze:
- najlepiej grał Billy Zane, nie polubiłam go w filmie, ale trzeba mu to przyznać
- najbardziej polubiłam szereg postaci drugoplanowych, głównie tych których znam z innych filmów no i.. Lewis Bodine był taki tę... fajny, taki amerykański :P
- Muzyka świetna, za samą muzykę to bym na pewno dała 10/10 i muszę kupić płytę, obie płyty z muzyką z Titanica (w takim wypadku musi być oryginalna rzecz :P)
- duży plus za statek od zewnątrz i od wewnątrz