Wczoraj wieczorem oglądałam "Titanica" bodajże po raz 20 i ze zdziwieniem oznajmiam, że płakałam mocniej i dłużej, niż wcześniej. Uważam, że ten film ma w sobie to "coś". Jak uważacie??? Jestem ciekawa, czy tylko ja tak reaguję, czy też to norma ;)
Nie, to chyba zależy od człowieka... Ja np. ten film obejrzałem kompletnie bez żadnych emocji, nic mnie nie wzruszyło chociaż wiele innych mnie poruszało. W tym mi czegoś zabrakło...
Ja "Titanica" też widziałam kilka razy. Dwa razy w kinie. Pierwszy raz byłam z koleżankami. Wtedy nie płakałam, wręcz przeciwnie chciało mi się śmiać. Komiczne było jak w pełnej sali kinowej, z każdej strony, było słychać popłakiwanie. Drugi raz byłam z mamą i wtedy już uroniłam łezkę (nawet nie jedną) Więcej już nie płakałam. Film wszedł na ekrany,gdy ja byłam zbuntowaną nastolatką i wtedy obraz ten był dla mnie cudowny. Z biegiem lat juz nie jest. Owszem uważam ten film za jeden z lepszych, ale już mnie tak nie porusza. Lubię sobie czasem włączyć ten film, ale to tylko jak mam tzw. "doła" i by popatrzeć na bardzo dobrą gre aktorską Kate i Leo, którzy z filmu na film są coraz lepsi.