Ja sama nie wiem. nie jest mi żal tak bardzo jacka ani nic, po prostu nie wiem czemu oglądałam to sto razy wiem co sie stanie ale i tak powstrzymac się nie mogę... jeszce jak leci piosenka My heart... to koszmar totalnie odpadam ;p I nie wiem dlaczego, może żal mi miłości tego że ona została sama bez niego? Wgl. interesujące jest to :0 jak mozna zapomniec o czymś takim i wyjść za innego xd chodź czas leczy rany :)
Ja płaczę dlatego, że wiem że mało jest facetów na tym świecie, którzy są tacy jak Jack. No i może też dlatego, że miał facet wbrew pozorom fajne życie - był wolny.
Moim zdaniem Rose nie zapomniała o Jacku. Spełniła tylko obietnicę - że nigdy się nie podda, będzie miała wspaniałą rodzinę i umrze jako staruszka.
A tak w ogóle to DiCaprio jest w tym filmie strasznie przystojny. Nie to co teraz :P.
Ja mam dokładnie to samo,mam 20 lat,oglądałem ten film kilkanaście razy i za każdym razem ciężko się było powstrzymac od łez.Płaczę ponieważ ta tragedia mi sie po prostu nie mieści w głowie;jak pomyśle o tym 1,5 tysiącu ludzi.. Porusza mnie także miłośc między Jackiem a Rose;coś takiego tylko można na filmach oglądac.. a szkoda.
Mnie porusza i śmierć Jacka, i świadomość, że ta noc naprawdę pochłonęła 1,5 tys ludzkich istnień...
Ja też sama nie wiem czemu płaczę, ale ja na większości filmów ryczę niestety. Wzrusza mnie to, jak orkiestra gra do końca, jak Rose skacze z szalupy, jak ludzie umierają we własnych łóżkach we śnie... jak Celine śpiewa.
Miłość Jackiego i Rose.. Również oglądałem już masę razy i za każdym się rozklejam, szczególnie w końcowej scenie gdy starsza już Rose wrzuca diament do wody...
Dla mnie najbardziej przejmujący jest fakt, że tragedia Titanica wydarzyła się naprawdę, że 1,5 tys. ofiar to nie wymysł reżysera, ale prawda. Ludzie przeżyli tam piekło na ziemi. Zresztą 700 ocalałych to paradoksalnie również ofiary. Stracili tej nocy swoich bliskich, ponadto od tej pory żyli z piętnem tej katastrofy-im się udało, a pozostałych zabrało morze... Film doskonale oddaje ogrom tragedii Titanica i jego pasażerów, dlatego tak głęboko wpływa na widzów. Nie potrafię wyrazić, jak piękna jest choćby sekwencja gry muzyków, gdy rozchodzą się, po czym jednak decydują się grać do końca. Grany przez nich utwór staje się tłem dla ukazania dramatu pasażerów- konstruktora, któremu nie udało się zbudować niezatapialnego statku, starszego małżeństwa, które chce umrzeć razem, matki układającej dzieci do snu. Snu, z którego się nie obudzą...
Wątek Jacka i Rose również jest wzruszający. Płaczę, gdy Jack umiera, ale również na końcu filmu. Zakończenie ma fantastyczną wymowę- zdjęcia Rose obrazują, że robiła w życiu to, co obiecała ukochanemu- była wolna, spełniała marzenia. Teraz może połączyć się z Jackiem, może wrócić na statek. Ale to już nie jest ten sam Titanic. Nie ma już podziału na klasy, wszyscy są zjednoczenia i szczęśliwi. Widok znajomych, uśmiechniętych postaci witających Rose jest bardzo wzruszający. Oni "Popłyną tam gdzie chcą", jak śpiewa Lady Pank.
a dopełnieniem wszystkiego jest wspaniała muzyka, jeden z największych walorów filmu
Dokładnie. Strasznie się też rozklejam na tym momencie, kiedy orkiestra przestaje grać, a tylko jeden skrzypek zostaje, ale tak naprawdę oni znowu wracają. Piękna jest ta miłość do muzyki, przyjaźń. Aż po śmierć...
Ja muszę się przyznać, że kiedy w telewizji emitują Titanic, nie oglądam pierwszej części, bo ile można... natomiast druga scena - nieważne ile razy ją oglądałam - zawsze mnie poruszy i ryczę jak głupia..
Dlaczego? Miłość Jacka i Rose oczywiście jest wzruszająca, ale głównym powodem jest katastrofa Titanica...
ja też nie wiem dlaczego, wstyd się przyznać, ale łzy lecą mi ciurkiem..bardzo mnie wzrusza, za każdym razem. i jeszcze przepiękna muzyka!
Za każdym razem kiedy oglądam "Titanica" mam nadzieję, za ta historia skończy się inaczej, szczęśliwie... Mimo, iż wiem bardzo dobrze co tam będzie, to zawsze, ale to zawsze płaczę... To takie smutne i piękne zarazem.
Kiedyś tam czytałem ze ktoś tam pisał że ma być 2 część Titanica ale po 1 to nie mozliwe:p a po 2 jakby naprzykład zrobili jakas nowa wersje Titanica i takby nie był lepsza od tej z 1997r..Tu sa poprostu fajni aktorzy i wogóle dobry rezyser wszystko jest fajne w Titanicu dzisiaj oglądałm go kolejny raz a i tak mi sie nie znudził ..nieraz jak oglądam film juz 2 raz to mi sie nudzi a ten jhakos mi sie jeszcze nie znudził to jest Najlepszy film chyba..Mnie tam sie bardzo podoba :)
Mi żal tego, że dopiero się poznali i już musieli się rozstać.
To była prawdziwa miłość, wszystko działo się tak szybko. I jeszcze sposób w jaki ta miłość została przerwana. Straszne.
A do tego piosenka Celine Dion.... odpływam we własnych łzach.
I jeszcze jak staruszka Rose wyrzuca diament do morza. Rozstaje się z nim. Tak jakby zamyka tę całą historię.
I w ogóle jak wspina się po barierce, żeby to wyrzucić! To przypomniała mi się scena jak Jack kazał jej zamknąć oczy i wejść i ona powiedziała, że lata... już rozbraja mnie na łopatki...
Chyba jeszcze fakt, że ze wszystkimi się podzieliła ze swoją historią. Przecieć niektórzy z nich mogli jej wcale nie wierzyć. A ona miała dowód w postaci diamentu, ale zachowała tę wiadomość dla siebie. Mogła go sprzedać i być super bogata, ale ona nie chciała. Po prostu go wyrzuciła do morza. To było takie piękne.
Cała ta historia była niezwykle wzruszająca. Ten film nigdy mi się nie znudzi.
Wg mnie fenomen Titanica jest taki , ze ten film sie nie nudzi. Ja go juz chyba z 15-sty raz ogladalem a i tak mam go ochota kolejny raz obejrzeć:)
Mnie osobiscie wzrusza kilka momentow:
1.Zakazana milosc miedzy Jackiem a Rosse( scena na dziobie tytanika, scena w samochodzie,scena wykonywania portretu Rosse, oczywiscie smierc Jacka i wiele innych)
2.Smierc tak duzej grupy ludzi
3.Piosenka Celin Dione
4. Zakonczenie tzn. gdy glowna bohaterka umiera i sa pokazane te wszystkie zdjecia z jej zycia po katastrofie Titanica. No i oczywiscie spotaknie Jacka z Rosse( moment gdy on czeka na nia przy zegarze a ona wychodzi po schodach)
A ja chyba już wiem dlaczego wszyscy się tak podniecają ich miłością i co jest w niej takiego magicznego.
Na pewno chodzi o gdybanie... Wyobraźcie sobie... gdyby Jack nie wygrał biletu - owszem, żył by dalej, ale nigdy w życiu nie poznał by kobiety swojego życia, nigdy by się nie spotkali, i całe sedno jest w tym, że poznali się na statku, spędzili ze sobą kilka dni, zakochali się... i po prostu nie mogli nawet zostawić po sobie wspomnień - ponieważ nadeszła śmierć... cała ta otoczka działa na podświadomość widza podczas oglądania filmu i dlatego sądzę że dzieło Camerona jak i scenariusz są czystym arcydziełem.
A ja płaczę z wszystkich tych powodów, które juz napisaliście ;) wspaniała, romantyczna historia pieknej miłości Rose i Jacka, ale jednocześnie tragedia ludzi, która wydarzyła sie prawie 100 lat temu... wówczas ten statek był spełnieniem marzeń, nowością i cudem, ale niestety zawiódł... pokazany został tragizm wyborów - wsiąść do szalupy bez męża, rodziny czy zostać do końca, razem umrzeć. Najgorsza (dla mnie) byłaby świadomość powolnej, nieuchronnej śmierci... mnie ściska w żołądku na samą myśl o tej tragedii (jak zreszta na myśl o każdej innej, współczesnej np. wypadek samolotu itd.) Tak juz mam :(
Film cudowny, obejrzałam go po raz pierwszy w kinie 18 lutego 1997r. mając 15 lat... i chyba nigdy nie zapomne tego przezycia :) poruszył mną do głębi... (wtedy jeszcze "kochałam" się z Leo) hehehe Na pewno jeszcze nie raz wrócę do tego filmu :)
Ja nigdy nie płakałam przy jakichkolwiek scenach związanych z Jackiem i Rose. Ryczałam za to jak bóbr, gdy na ekranie pokazała sie para staruszków. Zamiast się ratować, połozyli sie obok siebie i przytulili, jakby pogodzeni ze śmiercią. To kiczowata scena, wiem, jak i cały film, ale zawsze mnie okropnie wzrusza właśnie ten fragment.
No właśnie dla mnie też jest jednym z najbardziej wzruszających momentów jak ta para staruszków sobie leży na łóżku to wtedy zaczynam już płakać. Wzrusza mnie jeszcze scena, w której Kapitan ginie. No i wiadomo scena gdy Jack idzie na dno i jeszcze wrzucenie "serca oceanu" przez starszą Rose. A potem to już ryczeć i ryczeć, W ogóle to płakać mi się chce jak sobie pomyśle ile tam ludzi zgineło ile musiało się rozstać ze swoimi ukochanymi lub dziećmi. Moim zdaniem James Cameron bardzo dobrze wyreżyserował ten film. "Miłość na tle tragedii"
Titanic jest kiczowaty jak diabli, ale melodramaty są kiczowate z założenia. Uważam że to dobry film i dlatego dosłownie boję się iśc na "Avatar". Nie chcę rozczarować się Cameronem. Słyszałam od wielu że Avatar jest megaplackowaty i beztreściowy, taka smętna napompowana metafora, więc normalnie mnie strach bierze... Brrr! Ale trzeba będzie zmierzyć się z lękami :/
Titanic kiczowaty? Haha toż mnie w końcu ktoś rozbawił. A od kiedy Titanic jest melodramatem?
Jest melodramatem, spełnia wszystkie wymagania gatunkowe. "Melodramat to film o miłości niemożliwej do zrealizowania" - rzecze głupia Wikipedia, ale określa gatunek bardzo trafnie. Vide: najlepsze przykłady w historii: "Moulin Rouge", "Casablanca", "Angielski pacjent". Masz w T. wszystko, co powinno być w melodramacie: on ją kocha, ona jego, nie mogą być razem chociaż chcą, bo na zawsze rodzielają ich niezalezne od nich okoliczności.
Napisałabym Ci że T. ma kategorię "melodramat" również na fw, ale tutaj czasem piszą takie dziwne rzeczy, że lepiej nie będę. Odkąd się dowiedziałam, ze Zmierzch to horror... Chociaz, właściwie tak, Zmierzch to horror. Masakra. Dramat też. :P
Titanic jest kiczowaty, ale to jest że tak powiem kicz niezbędny dla zaistnienia gatunku. Taki "dobry" kicz, jak w "Moulin Rouge". "Przeminęło z wiatrem" też jest kiczowate. A nikt nie mówi, że złe.
Najwyraźniej rozdrażniło Cię to określenie i nie do końca się zrozumiałyśmy, więc może powinnam użyc innego słowa - nie wiem, "sentymentalny"?
Po twoich wypowiedziach, można wywnioskować, że dla ciebie jest wszystko głupie. :/ Chodź popieram cię w wielu innych kwestiach, czy sprawach to teraz się z tobą nie zgadzam.
Trzeba przyznać, Cameron popisał się tutaj, film jest rewelacyjny i naprawdę zasługuje na te nagrody, które zdobył.
Dlaczego płaczę?
Sama nie wiem. Pewnie dlatego, że miłośc Jacka i Rose to jedna z najpiękniejszysz historii miłosnych przedstawionych w filmie, pewnie dlatego , że cudny Jack nie przeżył, do tego wszystko w połączeniu z genialną ścieżką dźwiękową tworzy mieszankę wybuchową.
Widziałam film już ponad 10 razy i moge do oglądac jeszcze jeszcze i jeszcze :D I zawsze płaczę w tych samych momentach : gdy Jack i Rose są na dziubie statku i Rose "lata" (nie wiem dlaczego, ale wtedy łzy same mi wypływaja), wtedy gdy Jack idzie na dno a Rose obiecuje mu, że się nie podda, a najbardziej wysiskająca łzy scena jest scena końcowa gdy Rose leży w łóżku i po zamknięciu oczu idzie do Jacka, całują się a wszyscy biją im brawa, cała scena i ta muzyka w tle po prostu mnie rozbraja...
Nie mogę obejrzec tego filmu nie majac chusteczek obok :D
Uwielbiam! Mój ulubiony film i już:D
A Leonardo jak dla mnie był przystojny, jest i będzie:D !!
Jakoś tak samo wychodzi, że płaczę. Nie umiem obejrzeć "Titanica" nie płacząc, chociaż już ze 20 razy go widziałam. Kocham ten film! Piosenka "My heart will go on" też jest świetna, zawsze jak ją słyszę to mi się płakać chce, bo kojarzę ją z tym filmem.
Początek filmu-napis Titanic- głębia oceanu, a potem jeszcze magiczny "Hymn to the sea" i ludzie którzy nigdy nie ujrzą światła dziennego,zabrani w głębiny Atlantyku. Widzę ten obraz a łzy nie mogą nie wypłynąć. Cisną mi się gdzie popadnie, a ja nie mogę ich zatrzymać. Jak do tego dojdzie piękna i zjawiskowa miłość Rose i Jacka to normalnie szlocham i robię darmowy basen w pokoju. Cały film robi niezwykłe wrażenie; muzyka też jest powalająca! Nie umiem określić dokładnie>dlaczego.Po prostu niepochamowanie płaczę i wiem, że jeszcze nie raz zapłaczę!Pozdrawiam!*
Mnie porusza w tym filmie zawsze pod koniec fakt że się zaraz skończy, a ja chcę obejrzeć od nowa... Co mi się w środku zacina i potem chodzę struty, bo nie obejrzałem 2 raz...
Ale ja tak mam przy kilku filmach (podkreślam: kilku)
Mnie tylko jeden moment doprowadza do łez. A mianowicie ta scena http ://www.youtube .com/watch?v=y PLcZ5Rk3Lg Ci staruszkowie w łóżku, ta kobieta z dziećmi, ta muzyka, te panika. Za każdym razem ryczę jak bóbr.
Ja płacze bo nie czaje jak taki słaby film mógł zarobić tyle hajsu i dostać więcej niż jednego Oscara
Aha, rozumiem więc, że jeśli dałem inną ocenę i nie rozumiem fenomenu tego filmu, pełnego dziur logicznych, jedną z najbardziej naciąganych śmierci w historii kina, nastawionego wyłącznie na zysk, pełnego utartych filmowych klisz to od razu potrzebuje psychologa? No doskonałe. Rozumiem, że muszę być fanboyem wszystkich oscarowych dzieł, żeby nie potrzebować psychologa i być traktowanym poważnie
Też tak myślę. Najpierw zdradziła Hockleya - wcale się nie dziwię, że przewrócił ten stół jak zaczęła mu przyprawiać rogi.. Potem dalej biega sobie z kochankiem, a przecież jest zaręczona. Odstawia akcję na tylnym siedzeniu w ładowni jakby nigdy nic...
Hockley próbuje jej pomóc - ryzykując życiem poszukuje zamiast wsiadać, laska pluje mu w twarz. Jedyne co może ją usprawiedliwić to presja matki i pewien rodzaj niezrównoważenia na skutek stresu, bo Cal jest ofiarą nie mniejszą niż Dawson - tyle, że własnych emocji. Owszem strzela do nich, ale to wyraz też jakiegos niezrównoważenia na skutek stresu.. Pewnie, że szkoda człowieka, że zamarza, ale moim zdaniem Dawson nie jest taką krystaliczną postacią. No sorry - nie przestrzega też chrześcijańskiej czystości przedmałżeńskiej. ;-P
Pod koniec studii, piliśmy piwko na murku z kolegą: wymyśliłem dzięki titanicowi, reklamę naszego piwa ( do produkcji jeszcze nie doszło;). DiCaprio w roli głównej jak tonie: Slogan reklamowy: z tym piwem pójdziesz na dno ;-)
I nawet gdybym chciał, nie ująłbym tego lepiej. Chodź nie.. po głowie, chodzi mi coś innego, jest szansa, że lepszego;)
Ona tego nie zapomniała...ale przecież życie toczy się dalej, była młodą dziewczyną,wiadome że później ułożyła sobie jakoś życie :) A Jacka w sercu zawsze miała :) A ryczę nie wiem dlaczego.. dużo rzeczy mnie wzrusza, ryczę na połowie filmów :D
Zdefiniuj prosze pojecie gniota. Zawsze myslalam, ze okresla sie w ten sposob filmy, ktore sa po prostu kiepskie ze wzgledu na scenariusz, wykonanie, gre aktorska, kicz i po prostu nudy. Mam rozumiec, ze "Titanic" kwalifikuje sie w tej kategorii? Cala scenografia, scenariusz, rezyseria, wszechobecna nuda, muzyka po prostu sa n atak zenujacym poziomie? No i te Oscary to przypadkiem rzecz jasna otrzymane.
"ze wzgledu na scenariusz, wykonanie, gre aktorska, kicz i po prostu nudy."
Poza aktorstem to kiepskie wykonanie, słaby scenariusz, kicz i nudy są w tym filmie.
Muzyka jest babska i głupia, 2 godziny filmu statek się rozwala, co przymula zdecydowanie.
Oscary nie sa wyznacznikiem dobrego filmu wcale, takie Argo ze względów politycznych otrzymało tylkko i wyłącznie
Niech Ci bedzie, ale mysle, ze nawet ogladajac taki "przymulasty" film, ktory Ci sie nie podoba od poczatku do konca, zawsze mozna zawiesic oko na innych rzeczach i je docenic. A co do Argo to sie zgadzam.
http://demotywatory.pl/3595350/Nigdy-nie-wahaj-sie-sprobowac-w-zyciu-nowych-rzec zy