Chcę na początku zaznaczyć że nie chcę nikogo wyśmiewać czy też prowokować. Chciałbym zapytać jakie zalety ma ten film według jego fanów. Oczywistym jest że scenariusz nie może być tutaj przetoczony - wykorzystanie starego jak świat motywu mezaliansu + tło katastrofy morskiej. W formie nie ma według mnie też nic genialnego czy też chociaż wyrastającego ponad przeciętność, no może sceny katastroficzne mogły zrobić jakieś wrażenie w 1997 roku. Jak dla mnie to ktoś kto usłyszał opis filmu typu "romans biednego z bogatą na pokładzie Titanica" to tak jakby obejrzał cały film.
Ogólnie to tego typu filmy przypominają mi piosenki w rmf fm czy radiu zet - tzw. piosenki przyjazne radiu (a więc takie które jadą po najmniejszym ryzyku, to nikomu nie ma się spodobać ale też nikt nie powinien być aż tak zniesmaczony aby zmienić stację).
To jest ogólnie przyjęty dylemat sztuki, zrobić coś co pokocha 30 % a znienawidzi 70 % czy coś co pokocha 1 % znienawidzi 1 % a reszta powie "aha".
odpowiem Ci co mnie urzeklo w Titanicu. Historia, tragizm, tragizm postaci , prawdziwa milosc ktora jest zdolna poswiecic zycie dla drugiej osoby, ukazana tragedia w sposob taki jaka zostala ukazana, historia prawdziwych postaci, scenografia, stroje, czasy,kultura, ukazanie 3 roznych klas, gra aktorska, bol , ciepienie, masowosc i moglabym tak wymieniac i wymieniac xD Jedyny minus to to ze ludzie patrza na date 1997 i mowia : Stary film , na sile zrobili z tego hit.
oczywiscie nie zgadzam sie z tym
Muszę przyznać że trochę mnie przekonałaś. Tzn. nie żeby film też miał się mi spodobać, ale dochodzę do wniosku że w przypadku Titanica wrażliwość twórcy znacznie rozmija się z moją wrażliwością. Dość powiedzieć że moją ulubioną sceną ukazującą miłość jest ta :
http://www.youtube.com/watch?v=EEo8obsERSQ (nie licząc dubbingu jest to oryginalna scena z filmu)
Jeżeli znalazłaś w scenie z tonącym Di Caprio podobne emocje co ja w tej to ok, rozumiem nawet to 10/10.
"Jedyny minus to to ze ludzie patrza na date 1997 i mowia : Stary film , na sile zrobili z tego hit."
To akurat trochę dziwne, dla mnie stary film to ten przedwojenny.
"piosenki przyjazne radiu" a więc chodzi Ci o "Stupid motherf..kin' lame co.k su.kin'..."?:)
Skazani na Shawshank - facet trafia do kicia, robi w ciula naczelnika i ucieka, bardzo oryginalne
Zielona mila - wielki murzyn robi w kiciu czary-mary, bajka dla głupków słowo daję
Forrest Gump - głupek, któremu wszystko się udaje, bez sensu historia
12 gniewnych ludzi - ot, rozprawa sądowa, nic się właściwie nie dzieje, nudy w członek
Siedem - blond policjant na tropie psychopaty, takich filmów są pierdyliardy
Milczenie owiec - [ZNOWU] blond [ZNOWU] policjantka [ZNOWU] na tropie [ZNOWU] psychopaty
Incepcja - gościowi się śni, że mu się śni, że mu się śni, a tak naprawdę to wszystko mu się śni
Recenzować dalej? Bo to nawet zabawne.
Nawet, nawet recenzja :)
Mam w zasadzie dwa zastrzeżenia:
1. Zielona mila, polecam przeczytać książkę i wtedy powiedzieć, że to bajka dla głupków. Dla mnie bardzo dobra ekranizacja Kinga.
2. Milczenie owiec - [ZNOWU], a kiedy było pierwsze blond, policjant/ka, na tropie, psychopaty. Bo później to trochę tego było.
A co do tematu głównego postu, dla mnie TITANIC to przede wszystkim rewelacyjna muzyka, świetny montaż i zdjęcia, a całość przepleciona ludzką tragedią i dość przewidywalną, aczkolwiek mimo wszystko znośną historią miłosną.
Oczywiście że to było uproszczenie z mojej strony, jednak pamiętajmy że rozmawiamy o podobno skończonej doskonałości jaką jest film Titanic. Według mnie w tym filmie niema NIC wybitnego ani w formie ani w treści. Problem w tym że ja nie zarzucam temu filmowi jakieś wady ja zarzucam mu brak zalet. To był przecież taki sam banał jakim uraczył nas Cameron w swoim najnowszym "dziele".
"Incepcja - gościowi się śni, że mu się śni, że mu się śni, a tak naprawdę to wszystko mu się śni"
Przyznasz że to jednak trochę bardziej oryginalne od "Ona kocha jego, on kocha ją, obydwoje są piękni (jakżeby inaczej) niestety on jest biedny ale to nic, niestety on ginie" Gdyby to było tło dla jakiś innych scenariuszowych rozwiązań, jakiś motyw nie-oczywistości to bym to jakoś przełknął, ale co się dzieje ? W tle mamy następną oczywistość (jakżeby inaczej) katastrofę Titanica. Naprawdę wolał bym gdyby rzecz się działa na pokładzie statku "X" przynajmniej nie byłoby to wszystko tak oczywiste.
"Siedem - blond policjant na tropie psychopaty, takich filmów są pierdyliardy"
Aha czyli zaczynając oglądać nie dość że wiedziałeś jak się to wszystko skończy ale także podejrzewałeś co się za chwilę wydarzy ?
A w Titanicu do osiągnięcia 100 % oczywistości brakuję mi tylko żeby narzeczony bohaterki miał "bliznę przez oko" i mówił z niemieckim akcentem, nie licząc tego nic mnie w tym filmie nie zaskoczyło.
Powracając do alegorii do piosenek to według mnie Titanic jest piosenką w stylu disco polo(coś takiego http://www.youtube.com/watch?v=EDrOriKrV3g :).
Natomiast ja od genialnego filmu o miłości oczekiwałbym raczej podobieństwa do czegoś takiego :
http://www.youtube.com/watch?v=3NTfB4kXxUQ
No wiecie, subtelność, niepewność coś niestandardowego.
Filmowo to np. http://www.filmweb.pl/film/Orze%C5%82+kontra+rekin-2007-297655
TITANIC - niby nic nadmiar pociągającego, niby flaki z olejem, niby przereklamowany, niby nic co wciąga - A JEDNAK !
Cała ta debata jest dowodem na to, że budzi kontrowersje i to jest w tym wszystkim najlepsze !
Ja kocham ten film za MUZYKĘ, za Leo Dicaprio i za tajemnicę jaką skrywa ocean ...
A przede wszystkim jest uniwersalny i wcale nie widac różnicy w efektach jakie obecnie tworzone są we współczesnych filmach katastroficznych. Wg.mnie jest jednym z najlepszych filmów wszechczasów. Takie jest moje zdanie. A każdy niech myśli swoje i chwała mu za to :-)
Szczerze mówiąc, gdy oglądałem T pierwszy raz, do samego końca miałem nadzieję (tak - nadzieję), że Jack przeżyje. Potem musiałem ukradkiem ocierać łzę (i kątem oka widziałem jak robią to wszyscy współoglądający). Cóż, może jestem zbyt wrażliwy na obraz, choćby był on wtórny i płytki.