Moim zdaniem to nie jest tak jak się zwykle mówi - "Titanic" to nie film o miłości.
Myślicie, że zafascynowany Titanikiem Cameron tworzyłby tylko kolejne łzawe romansidło?
Jack i Rose tylko symbolizują wielką przepaść pomiędzy pierwszą a trzecią klasą no i rzecz jasna przynoszą większą ilość widzów.
Niektórzy uważają, że film jest płytki, a ja sądzę, że jest na tyle trudny do interpretacji, że większość(nie biorąc takiej możliwości pod uwagę) nie zauważy, że jest w nim coś do interpretacji.
Ma swoje wady, ale wiadomo wady rzecz ludzka.