Wiecie co? przeczytałam tu jeden temat, następnie oglądnęłam filmik/montaż zrobiony ze scen z "Titanica" tak mnie nagle olśniło i wiecie co sobie pomyślałam? W takiej strasznej sytuacji wszyscy stali się egoistami chcieli uratować siebie ewentualnie najbliższych ale o pozostałych w takiej sytuacji nie myśleli niestety to taki ludzki odruch. Nawet Jack w jednej z końcowych scen przepycha się przez ludzi zostawiając ich za sobą by szybciej dotrzeć do rufy, chcę uratować nie tylko siebie ale i Rose tylko to nie zmienia faktu że też jest takim egoistą, Rose kochał więc nic dziwnego że chciał by się uratowała. Pamiętacie faceta który gdy już wylądowali w wodzie podtapiał Rose(kolejny...) on nie chciał jej nic zrobić tylko utrzymać SIĘ na powierzchni Jack potraktował go z pięści i przejmował się już tylko Rose i sobą...
Tak ma praktycznie każdy w takiej sytuacji. Kto w filmie pomagał obcym? Andrews, Murdoch, Kapitan, ewentualnie Lightoller, poprawcie jeśli o kimś zapomniałam (oczywiście tu mówię tylko i wyłącznie o tym co było ukazane w filmie, naprawdę wg mojej wiedzy na Titanicu było wielu prawdziwych bohaterów, ale o filmie mówimy)
Zgadzacie się ze mną czy inaczej to postrzegacie?
No ta jak facet podtapiał Rose to Jack powinien go nie ruszać i powiedzieć "utop ją na zdrowie". Jeśli w zyciu znajdziesz się w sytuacji zagrożenia życia to uwierz, że będziesz się martwić tylko o siebie ew. o najbliższych.
Koleżanka jest idealistką i żyje w świecie baśni i legend... Przyjdzie kiedyś dzień, że trzeba będzie ratować własny tyłek, to zrozumienie, co to znaczy sytuacja zagrożenia życia i przestanie roztkliwiać się nad losem obcych ludzi...
Jak już napisałam w drugim temacie: Nie egoizm w negatywnym tego słowa znaczeniu.. mam na myśli właśnie ten jak to się mówi instynkt samozachowawczy. Jeśli ktoś w takiej sytuacji myśli o obcych i im pomaga można nazwać go bohaterem, jeśli chcę ratować siebie to jest to normalne, nic złego... ROZUMIECIE?
No tak, ale dla mnie wręcz dziwne byłoby gdyby ktokolwiek starał się ratować innych prócz siebie i najbliżyszych. W takich sytuacja dosłownie nie ma bohaterów. Wydaje mi się, że ten temat nie ma większego sensu...
Dziwny temat,jestem mocno ciekaw jak oni mogli pomagać innym skoro już nie było szalup,mówię tu o załodze statku.A poza tym panował taki chaos że każdy każdego zadeptałby.A jeśli chodzi o pasażerów to w jaki sposób oni mogli ratować innych?Nie kumam..Jedyne co było ratunkiem w lodowatej wodzie Atlantyku były szalupy.Z wody wyciągnięto jak dobrze pamiętam chyba 5 osób-jestem pewien że znaleźli coś drewnianego z konstrukcji statku jak Rose.
UWAGA! PRZECZYTAJCIE TO CO PISZE PONIŻEJ BO WIDZĘ ŻE SIĘ NIE ZROZUMIELIŚMY.
1. Pamiętajcie, że ten mój wątek odnosi się tylko i wyłącznie do filmu. Do ofiar tragedii Titanica mam wielki szacunek i nie piszę o nich tego typu wątków bo nie wypada po pierwsze po drugie nie mam zielonego pojęcia o wielu rzeczach związanych. A na film no to moge tylko patrzeć i myśleć co reżyser miał na myśli, jakie emocje wyrażają twarze aktorów itd
Ale o tym chyba wiecie.
2. Nie napisałam tego wprost ale ten wątek miał mówić wcale nie to że bohaterowie filmu byli tacy czy owacy tylko że sytuacja była bez wyjścia i że to zmienia każdego człowieka. Ja też w takiej sytuacji martwiłabym się o siebie. Co do faceta który poddtapiał Rose to nie mówię, że Jack miał mu dać ją utopić ale mi osobiście było szkoda faceta.
(do wypowiedzi DamiaNeQ_89) Przepraszam bardzo ale załoga starała się pomóc do końca, przecież to było moment przed zatonięciem statku jak zajmowali się jeszcze ostatnią szalupą, ta szalupa już nie była normalnie opuszczona tylko prosto na wodę, szalupa do której załapał się Cal oszukując że dziecko które ma na rękach jest jego (kojarzycie tę scene nie?)
Ja nic nie mówiłem że załoga nie pomagała do końca;oni akurat zachowali się tak jak powinni się zachowac.Chodzi mi bardziej o to:
Quote:W takiej strasznej sytuacji wszyscy stali się egoistami chcieli uratować siebie ewentualnie najbliższych ale o pozostałych w takiej sytuacji nie myśleli niestety to taki ludzki odruch.
Powiedz mi jak ci"wszyscy"(zapewne chodziło Ci o pasażerów,o załodze już wspomniałem)mogliby sobie pomagac kiedy statek tonie i nie ma szalup?Był jakiś inny ratunek dla nich?Tacy są ludzie,ale w obliczu śmiertelnego zagrożenia poznaje się bohaterów.
To teraz odwrotnie, facet który przytapiał Rose nie chciał jej nic zrobić tylko uratować się ale w efekcie jednak by jej coś zrobił gdyby Jack nie interweniował. Gość na pewno nie robił tak dlatego że był zły tylko właśnie przez tą straszną tragiczną sytuację .To taki przykład i o to mi chodziło, może źle się wyraziłam. Rozumiesz czy dalej pisze niezrozumiale?
Znasz tego gościa że piszesz że on nie był zły?;P Piszesz to tak jakby to było oczywiste.Ale w sumie i tak nie mogłaś go znac ;D
Przecież pisałem o tym że jak ludzie mogli pomagac innym,skoro nie było już innego ratunku,to chyba oczywiste że każdy chce uratowac siebie lub bliskich...do tego się nie przyczepiam.
"Znasz tego gościa że piszesz że on nie był zły?;P Piszesz to tak jakby to było oczywiste.Ale w sumie i tak nie mogłaś go znac ;D"
No sądzę że nie był w sumie można sobie dopisać dowolną interpretację tego jaki ogólnie był no ale po co skoro nic o nim w ogóle nie było w filmie. No a na pewno nie przytapiał Rose po to by ją utopić tylko po to by samemu się nie utopić.
"Przecież pisałem o tym że jak ludzie mogli pomagac innym,skoro nie było już innego ratunku,to chyba oczywiste że każdy chce uratowac siebie lub bliskich...do tego się nie przyczepiam."
No to mi chodziło w wątku mniej więcej o to samo tylko chciałam jeszcze podkreślić do czego doprowadza tak tragiczna sytuavja. Rozumiesz czy nie? ;p