Czytając wasze wypowiedzi jasno wynika że stary Jason jest lepszy niż nowy z Damonem i nie ma
nawet porównania. Jako miłośnik Bournea dzisiaj obejrzałem starą wersję filmu i naprawdę szału nie
ma. Nie rozumiem na jakiej podstawie można mówić że Bourn z 88 roku jest lepszy. Zgodzę sie że
jest to wierna adaptacja książki, ale to nie znaczy że jako film jest lepsza. W starym filmie muzyka jest
wykonywana przez orkiestrę niczym przy westernach z lat 50-tych w wielu miejscach za głośna
całkowicie nie pasująca do tego co widzimy. Richard Chamberlain gra Bourna tak że, aż płakać się
chce co chwile przeżywa jakieś emocjonalne doznania a to prawie płacze a to sie wścieka a to sie
zakochuje i daje upust swoim uczuciom do wybranki, jednym słowem nie ma nic z zawodowca
jakiego charakteryzuje ta rola. Rozumiem że tak właśnie kręcono wtedy filmy i to była norma takie
uzewnętrznianie się ale to było 26 lat temu. Nowy Bourn daje nam o wiele lepszą wielowątkową fabułę
bardziej wciąga. Widać że jest to wyszkolony człowiek który ma ogromne emocje lecz głęboko
ukrywane. Same elementy walk pościgów nie są na szprycowane nie wiadomo jakimi efektami a i tak
miło sie je ogląda, natomiast w starym bournie dostajemy 50 letniego faceta z rewolwerem bijącego
innych po pyskach prawie ze cepem, nie czuc tu tej estetyki nic nie wskazuje na to że to jakiś agent
czy cuś:).
Już o d jakiegoś czasu widzę że panuje tu dziwna moda na ocenianie wysoko starych filmów tylko po
to żeby pokazać jakim to sie nie jest znawcą i krytykiem np. Nosferatu z 1922 roku nikt tak na prawdę
z oceniających a przynajmniej 98% go nie widziało a i tak da mu 8-9 gwiazdek tylko po to żeby byc
cool Wydaję mi sie że podobnie jest tu, osoby które przeczytały książkę oceniają bardzo wysoko starą
wersje filmu z uwagi na sentyment a nie film i bądźmy szczerzy film był dobry w latach 80 teraz to
kicha. Od razu odpowiem że sam jestem już pod 30-tke i nie tylko efekty sie liczą a cała otoczka której
w tym filmie po prostu brakuję.
Lubię stare filmy nawet z lat 80 tych ale muszą mieć klimat i dobrą grę aktorska. Proponuję obejrzeć
np. Mgłę Johna Carpentera z 1980r i mgłę z 2007 tu widać wyraźnie że pierwowzór jest o 100 razy
lepszy i zgodzę sie że jest mnóstwo podobnych tytułów gdzie remake były słabiutkie lecz w przypadku
Bourna nowa wersja jest znacznie ciekawsza i lepiej wykonana. Zamiast sie sprzeczać wystarczy
puścić Nową wersję np. żonie czy dziewczynie a później spróbować ją zmusić do obejrzenia starszej
i jej kazać to ocenić.
"Już o d jakiegoś czasu widzę że panuje tu dziwna moda na ocenianie wysoko starych filmów tylko po
to żeby pokazać jakim to sie nie jest znawcą i krytykiem" - nic dodać nic ująć. Chociaż wychodzę z założenia, że nie powinno się dzielić filmy na stare i nowe tylko na dobre i złe, to jednak większość filmów z lat 60., czy 70. wypada bardzo słabo z wiadomych przyczyn..
Masz rację z tym dzieleniem na stare i nowe, właśnie dla tego dałem przykład mgły z 88 która w mojej ocenie jest znacznie ciekawsza i lepiej zrobiona niż nowa. Wiele starych filmów jest lepszych z uwagi na to że brak możliwości wciśnięcia samych efektów specjalnych wymuszał na reżyserach i scenarzystach stworzenie ciekawej fabuły co potrafiło nadać nieziemski klimat, lecz i również w tamtych czasach tak jak i teraz wychodziło sporo cienkich tytułów i w mojej ocenie właśnie taki jest Bourn
Może to właśnie fani książki lubią ta wersję, ze względu na wierną adaptację ?
Mi się podoba stara wersja ze względów które wymieniłem powyżej, jak i nowa z Damonem, za mocną, trzymającą w napięciu i wartko zrealizowaną sensację.
Szkoda gadać z tymi dzieciakami, jak one mogą zrozumieć coś takiego, jak to gnojki urodzone po 90 roku już?...:-)
Faktem jest, że urodzeni w latach siedemdziesiątych inaczej postrzegają filmy. Nie liczą się jak obecnie tylko efekty specjalne.
Porównujesz oba filmy na bazie czego? Scen walk? Montażu? Przecież te filmy dzieli aż 14 lat.
Niedawno przeczytałem książkę i stwierdzam, że wierniej tą dobrą historię oddaje film z 1988. Oczywiście twórcy filmu z 2002 mieli prawo iść w inną stronę, uprościli fabułę i zrobili kolejnego Bonda...
Czytałeś oryginał Ludluma? Ja tak. Nowe filmy o Bournie są dobre, ale jeśli idzie o adaptację to lepsza jest na pewno starsza wersja.
Bourne z Damonem to typowy brawurowy film akcji. Książka jest tylko pretekstem do pokazania szalonych pościgów samochodowych, amerykańskich odmian kickboxingu, karate i kendo, zaprezentowania "osiągów" najnowocześniejszych edytorów grafiki, symulacji komputerowych itd. No i wyszło coś pomiędzy Jamesem Bondem, Bibliotekarzem i Szybkimi Wściekłymi. Cel twórców został osiągnięty: sale kinowe wypełnione po brzegi, przemysł popcornowy rozkręcony na maxa itd. I co najważniejsze, na tym filmie nie musi się używać szarych komórek, wszystko masz na tacy. Wracasz po robocie podpity do domu, nogi na stół i odpoczywasz komfortowo. A jak ktoś nie przeczytał książki, to na filmie z 88 roku trzeba myśleć niestety, a pokolenie wychowane na smartfonach tego nie lubi robić, woli gotową papkę
"Wracasz po robocie podpity do domu" - to co Ty w tej robocie robisz, że możesz sobie popijać?
Abstrahując od samego Bourne'a (i starego i nowego) - co złego jest w westernach z lach 50 - tych, Nosferatu Murnaua, okazywaniu uczuć, sentymentach do książek oraz w tym, że ktoś ma więcej niż 30 lat?
Nie no w nowym filmie to efekty są super, szczególnie w „Tożsamości” w końcówce jak Jason sobie leci z szóstego czy siódmego piętra, zabierając grubasa jako poduszkę, a potem odchodzi lekko utykając, po drodze jeszcze w locie odnajduje agenta i go trafia. To w animowanych „Sąsiadach” lepsze montaże były, nie mówiąc o realności tej sceny.
Zgadzam się idealnie podsumowane. sam bym to samo napisał. Jeszcze te oretensjonalne sceny milosne... Dziwne bo skoro 14 lat dzieli te filmy to naprawdę stosunkowo niewiele a jest przepaść. Muzyka w nowym Bourne to arcydzieło polecam soundtrack w samochodzie cały słychać. Jedyny pozotyw starego Bourna to piekna Amerykanka w porównaniu do tej Niemki.
Dla mnie stary Bourn jest lepszy od nowego. Stary Bourn to kryminał, taki w stylu lat 70tych. Ma tajemnicę, którą widz odkrywa wraz z bohaterem. Zresztą głównym motywem bohatera w starym filmie jest rozwikłanie zagadki a nie przeżycie czy zemsta. Gra aktorska stoi na wyższym poziomie. A postacie są ciekawsze. Stary Bourn to przede wszystkim bardzo inteligentny facet który po tropach powoli rozwiązuje zagadkę i z ofiary staje się łowcą. Zresztą klimat w starym filmie jest bardziej zagadkowy, a szarość lat 80tych jeszcze bardziej to potęguje. Nowy to typowy akcyjniak, wzorowany raczej na Bondzie. Główny bohater chce po prostu przeżyć. Napier.....dala sie z wszystkimi jak leci, biega zimą po mieście w żulerskim sweterku.
Osobiście dałem staremu Bournowi 8, ale tylko przez sentyment. Uważam że film nie przechodzi próby czasu i 7 to max. Jest po prostu przestarzały i nieaktualny. Ale nowy Bourn jest dla mnie filmem którego sukcesu nie rozumiem, Jest miałki i nieciekawy, a główny bohater bez charyzmy. Ale z drugiej strony, jest bardziej zrozumiały obecnie, bo w miarę aktualny. No i główny bohater to przede wszystkim wysportowany fighter, ma więc wszystko to co "wymagająca" publiczność wymaga od tego typu postaci.
Starsza wersja jest po prostu inna. Nie rozumiem, po co ustawiać je w kontrze. Starszy film jest wierniejszy literackiemu pierwowzorowi, trzyma w napięciu, choć nie jest wolny od dłużyzn i wpadek (jak huk wystrzału z pistoletu z tłumikiem). Świetna rola Richarda Chamberlaina. Nowsza wersja jest bardziej dynamiczna, ma już te wszystkie nowoczesne szmery bajery, nieodzowne w kinie akcji. Zbliżenia, dopracowane detale walki wręcz, efekty użycia broni. Obie wersje oglądam z przyjemnością i chętnie do nich wracam - uzupełniają się.