Napiszę krótko bo lecę na telefonie.
Czytałem "TO" cztery razy. Przyznaję, że to jedna z moich ulubionych książek zaraz po serii Mroczna Wieża (za ekranizację której wysłałbym sprawców do paki ale to inna bajka).
Pierwsza część filmu z 2017 roku była dobra jako film choć w kilku aspektach robili zmiany na siłę względem książki (boli mnie choćby postać Mike Hanlona, który w książce miał rodziców w przeciwieństwie do filmu i byli to dobrzy ludzie wpajający chłopakowi właściwe wzorce).
Druga część "TO" z roku 2019 jest dobra do połowy. Stąd nazwa tematu. Do momentu gdy Bill leci ratować dzieciaka z deskorolką było całkiem nieźle. To co można było skrócić skrócili. Lecz trzymali się w miarę książki. Scena otwierająca film (zabicie Adriana Melona) była mocna. Poważna. Telefon od Mike'a do wszystkich plus ich reakcje prawie zgodne z książką (choć żałowałem braku sceny jak Ben wypija duszkiem pół litra whisky). Spotkanie w chińskiej knajpie prawie idealne, samotne wspominanie także. I nagle scena gdy Bowers próbuje zabić Eddiego zaczyna wywracać fabułę. Później zupełnie niepotrzebna scena jak Bill idzie do wesołego miasteczka ratować chłopca. Główna konfrontacja z TYM była nader długa, chaotyczna, momentami męcząca i zupełnie odebrała głębię zawartą w książce. Tam TO było bytem z kosmosu a w zasadzie zza krawędzi wszechświata. W filmie niby też. Ale co to za akcja z rytuałem Chud? Owszem, był w książce. Lecz tam polegał na wdychaniu dymu w jamie w ziemi aby mieć wizję. Lecz sam sposób na pokonanie TEGO polegał na połączeniu umysłu z TYM i pokonaniu go siłą woli i ducha. Finalnie w książce okazało się, że TO jest samicą i jest w ciąży. Wiem, trudno wymysły Kinga pokazać na ekranie ale zrobili trzygodzinny film, który przez ostatnią godzinę był ciagnięty na siłę. Zakończenie zupełnie nie przypadło mi do gustu. Stąd ocena 5.
Pozdrawiam
mnie denerwowały zmiany w stosunku do książki i pominięcie męża Bev, który przecież też uczestniczył w całej akcji i był drugim Bowersem