Co może być bardziej zużytego niż film szpiegowski? A jeszcze według powieści Roberta Ludluma, która już w latach 80. miała adaptację telewizyjną z Richardem Chamberlainem w roli głównej? Okropność! A jednak "Tożsamość Bourne'a" z roku 2002 wygląda nieoczekiwanie świeżo, miejscami ociera się o poezję, ogląda się ją doprawdy znakomicie. Ba! Po napisach końcowych zostaje nawet coś w rodzaju sympatycznej nostalgii. Taki film mógłby zrobić Kieślowski, gdyby tylko polubił kino akcji.