Dopiero niedawno miałam okazje obejrzeć It's in the water i muszę powiedzieć że byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Być może nie jest to obraz dla kogoś kto oczekuje niezwykłych emocjonalnych uniesień, ukrytych przesłanek itd. Jest to film niezwykle ciepły i przyjemny, można się przy nim trochę pośmiać ale i łezka też się zakręci...Jest w nim coś co powoduje że chce się go obejrzeć raz jeszcze...niewątpliwie jednym z powodów jest Alexandra :)
Mam podobne odczucia, dla mnie też to był bardzo przyjemny film, byłam zaskoczona. Myślę, że jak na swoje czasy (miał premierę w 1997) na swój sposób wyprzedzał tamtą epokę obyczajową (pruderyjnych amerykańskich nowobogackich). W moich oczach to taka typowa produkcja telewizyjna lat 90. więc bez specjalnej głębi, ale coś w sobie ma. Zdecydowanie jedną z najmocniejszych stron jest postać Alex - i nie chodzi mi tylko o to, że bardzo ładna, ale po prostu świetnie stworzona i zagrana przez aktorkę Keri Jo Chapman.
Uroda głównej aktorki zawsze działa na plus , a film lekki dość przyjemny w odbiorze , ale jako komedii to go nie odebrałem. W sieci znalazłem dwie wstawki tego filmu , pierwsza to format 16x9 sztucznie zrobiony z formatu 4x3 , przez co mamy postacie nienaturalnie grube i druga wstawka to format 4x3 z dwiema ścieżkami audio. Obie wstawki to średnia jakość obrazu , aż dziwne że nie ma w sieci tego filmu w dobrej jakości.
Nie bardzo rozumiem tytuł, jakby wyrwany z kontekstu, więc zapytam - co jest w wodzie? Polański na przykład sprawę stawia jasno, że w wodzie jest nóż. Tymczasem tytuł tego filmu jest jakby wyrwany z kontekstu. O co zatem w tym tytule chodzi?
To chyba przegapiłeś początek filmu... Ktoś sobie zażartował z ograniczonej (mentalnie) starszej pani, że "to" jest w wodzie, czyli orientacja homo! No i tak powstała plotka, bo starsza pani wzięła to na poważnie, że orientacja homo bierze się z wody :D Tytuł i cały film pokazuje ograniczoność małomiasteczkowych "elit"...