Na wstępie chciałbym napisac ,że film obejrzałem 3 razy , jest super , nietuzinkowe dzieło , ale chciałbym się dowiedziec od Was paru wyjaśnień, wiem ,że większośc rzeczy ma tu ukryty głęboki sens.
1.Kto wreszcie zabił myśliwego Mossa ?Dlaczego szeryf Bell Tommy Lee Jones pomimo tego ,że widział ,że meksykanie uciekają z motelu , tak ostrożnie wchodzi do pokoju i dlaczego za drzwiami w bezruchu stoi Anton Chigurh , a T.L.Jones nie przekracza nawet progu pokoju ?
2.Jest sytuacja Mossa mówi do 3 łepków :,,Dam Ci 500 stów za kurtkę ,, potem w podobnej sytuacji znajduje się Anton Chigurh i mówi podobnie do ,,młodego,, na rowerze ...???
P.S
Przepraszam Wszystkich Was jeżeli urażam czyjeś IQ , ale cholernie jestem ciekaw waszych odczuc i analizy tego filmu .Z góry dzięki , pewnie jeszcze napisze
Mossa zabili meksykanie. Jak T.L.Jones nie przekroczył progu pokoju jak przekroczył? Chodzi Ci o tą scenę gdy było ciemno? Przecież nawet usiadł na łóżku ;)
1. Myśliwego Mossa zabili Meksykanie, którzy także szukali kasy, a dowiedzieli się gdzie on jest od jego teściowej, która wygadała się, że jedzie z córką zobaczyć się z Mossem. Bell wchodzi wieczorem do pokoju ostrożnie, gdyż widzi, że zamek jest wystrzelony z broni pneumatycznej używanej przez Chigurha, a szukając wcześniej Mossa widział już tak wystrzelony zamek na miejscu innego morderstwa.
2. Moim zdaniem nie ma tu jakiejs głębszej intencji, chodzi o ukazanie, że w razie gdy ratujesz swoja dupę, jesteś w stanie wiele oddać, żeby się uratować, a wartością w tym filmie są pieniądze.
Mnie natomiast nurtują inne sprawy:
Dlaczego Chigurh, którego przedstawiono jako psychopatę, ale jednak z zasadami chciał zabić gościa na stacji benzynowej/sklepie, dlaczego nie zabił Bella w tym pokoju, który jak by nie było był dla niego zagrożeniem (a wiemy, że się nie patyczkował).
Kim był gość, który wynajął Wellsa?
Dlaczego Chigurh zabił Wellsa? I jak go znalazł?
Jak sam to określiłeś Chigurh był kimś z zasadami. W filmie pada kilka zdań na jego temat. Można dowiedzieć się dokładnie, że morderca kieruje się stworzonym przez siebie kodeksem. Narkotyki, pieniądze i broń to główne wyznaczniki jego wartości.
W sklepie nie zabija sprzedawcy bo spotkanie z nim to tylko zabawa. Morderca je orzeszki jak w kinie mając za igraszkę życie biednego staruszka. To była jedynie rozrywka.
Bell nie nosił broni a napastnik mógł o tym wiedzieć. Nie był więc żadnym wyzwaniem dla psychopaty. Poza tym nie był "na liście" Chigurh'a, a wszystkie jego zbrodnie były idealnie przemyślane.
Gość który wynajął Wellsa nie ma większego znaczenia. Poznajemy go tylko po to by poznać dodatkowe elementy fabuły i charakterystyki bohaterów.
Wells poszukiwał mordercy, czyż nie? Właśnie dlatego zginął. Chadzał po okolicy jak po własnym osiedlu. Szpital, krzaki koło przejścia granicznego... Chigurh mógł go wypatrzyć. To nie ma jednak większego znaczenia.
Poznanie do końca fabuły nie jest istotne dla braci Coen. Rzuć okiem na inne ich produkcje, jak choćby "Bracie, gdzie jesteś?"
Pozdrawiam.
Mam jeszcze cały czas niezatarte wrażenie ,że w tym filmie wiele rzeczy dzieje się między słowami ( stworzone do odczytania i interpretacji własnej przez widza ).
"Bell nie nosił broni a napastnik mógł o tym wiedzieć. Nie był więc żadnym wyzwaniem dla psychopaty."
Jak nie nosił broni skoro wchodzi do pokoju z bronią w ręku?
KudLaty_1992 twój cytat :
"Jak sam to określiłeś Chigurh był kimś z zasadami. W filmie pada kilka zdań na jego temat. Można dowiedzieć się dokładnie, że morderca kieruje się stworzonym przez siebie kodeksem. Narkotyki, pieniądze i broń to główne wyznaczniki jego wartości."
A w filmie jest :
"... można powiedzieć że gość ma zasady , w świecie gdzie najważniejsze są pieniądze narkoryki..."
widzisz różnice ? oglądajcie uważnie , raz a dobrze .
Chigur nie ma żadnych zasad , bierze życie takie jakim jest nie ma dla niego żadnych wartości , człowiek bez emocji . Szuka tych pieniędzy dla samego szukania nie mają one dla niego żadnego znaczenia .
Jeśli miłbym go porównać do innych filmowych postaci byłby to Joker z "Batman Dark Knight".
Ktoś kiedyś o tym pisał. Nasz mexykański kiler miał zasady i cenił ludzie, którzy trzymają się swoich. Rozwaliłby dziadka na stacji, ale udało mu się wygrać życie w rzucie monetą - a chciał go załatwić, bo ten złamał zasady - chciał zamknąć sklep przed czasem.
Zauważcie, że gdy w hotelu pytał tą babkę o pokój, ta nie chciała udzielić mu informacji - bo takie są zasady - i mimo że pytał kilkakrotnie, ta za każdym razem odpowiadała nie. To cenił i dlatego, chociaż mu nie pomogła nic jej nie zrobił.
Gdyby zdradziła mu lokalizacją głównego bohatera z pewnością skończyłoby się to "rzutem monetą" i być może śmiercią/
On jej nie zabił tylko dlatego, że usłyszał spłukiwanie toalety, co świadczyło o obecności kolejnej osoby do zabicia. Widocznie nie chciał urządzać kolejnej masakry.
1. Mi się wydaję, że wchodzi ostrożnie dlatego, że w rozmowie Bella z szeryfem Roscoe Giddens pada stwierdzenie, że zabójca wracał na miejsce zbrodni. Dlatego, gdy Bell pojechał ponownie w miejsce strzelaniny zauważa jak ktoś już pisał przestrzelony zamek i dlatego wchodzi do pokoju z odbezpieczonym pistoletem.
Ja także mam jedno pytanie? Wczoraj oglądnołem 3 raz ten film ale za każdym razem zastanawiam się skąd Wells wiedział, gdzie będzie walizka? Także uważam film za rewelacyjny i proszę o zrozumienie w koncu jestem tylko człowiekiem. Z góry dziękuję.
Dla Wellsa o walizce mówił Moss jak był u niego w szpitalu (ale nie wiem na 100% )
Wells wiedział, gdzie jest walizka, bo zauważył krew na słupie, którym podtrzymywał się Moss, by wrzucić walizkę przez siatkę. Przynajmniej tak było w książce (POLECAM!!!). Pozdrawiam.
Scena z chłopcami na rowerze jest bardzo wazna o ile nie jest sceną wyjaśniającą cały film. Martwi mnie bardzo, że uważacie ją jako skromny dodatek. Otóż w scenie na granicy z meksykiem Moss płaci chłopakom za kurtkę 500 dolarów jako że w walizce są banknoty tylko studolarowe (kilka zblirzeń na walizkę w poprzednich scenach) w jednej z końcowych scen - wypadku, Anton płaci chłopakowi równierz setką co potwierdza to ze forsę w końcu zdobył, co było głównym celem bohatera przez cały film.
Co do punktu 1 pomyliły Ci się 2 sceny (rakcja na strzelaninę, kiedy ginie Moss z rąk meksykanów - lecz najprawdopodobniej zostawia kasę w otworze wentylacyjnym) i druga scena wieczorna kiedy szeryf przyjeżdza "skontemplować" miejsce zbrodni (zastanawia się nad swoją służbą) a Antony wraca szukac forsy i jak widzimy znajduje ją w otowrze wentylacyjnym (znał skrytkę już z motelu).
Nie byłbym natomiast pewny co do zabójstwa żony Mossa. Morderca kiedy wychodzi z domu widać że nie ma przy sobie broni co świadczyło by o tym że musiał ją załatwić "zwykłym" pistoletem lub "ręcznie" :) Było by to dziwne jak na niego. Lecz spogląda na podeszwy butów jakby patrzył czy są zabrudzony co świadczyło by o krwii w pokoju. Te dwa spostrzezenia świadczą o dwóch róznych rzeczach i myslę ze sęk tkwi w rozmowie o monecie (nawiązanie do sytuacji ze stacji benzynowej) lecz jeszcze tego nie rozgryzłem. Możne nastęnym razem.
Co do walizki prosta sprawa. Nawet jeżeli w filmie nie było o tym stricte mowy to jakoś musiał dojśc do szpitala. Slady krwi przy granicy oraz nie najniższe IQ Wellsa łatwo mogły go do niej doprowadzić.
A jeżeli chodzi o ofiary to nie sądze aby były tu jakieś zasady. Jednych zabijał lub chciał to zrobić za brak zasad życiowych. Innych poddawał losowi. Inncyh zabijał bo było mu to na ręke a jeszcze innych przy okazji (recepcjonista, kierowca Mossa).
Jeżeli rozchodzi się o ostatnią scenę w filmie, ja zrozumiałem ją w bardziej przygnębiający i smutny sposób . Według mnie jest ona dobitnym podsumowaniem jednęgo z wątków w całym filmie , który ma swój akcent w samym tytule : "To nie jest kraj dla starych ludzi".
Odnośi się on do upadku zasad i moralnośći w świecie - nowym świecie, w którym tacy ludzie jak szeryf pozostają przykrym reliktem przeszłośći. Wszystko obraca się wokół pieniędzy, które potrafią zniszczyć,zdeprawować, wymazać wszelkie szczęście z naszego życia, a nawet jak "kupić" nas samych.
Wydawało by się , że nawet ci chłopcy , którzy z racji na wiek i niewielkie doświadczenie nie narazili sie jeszcze na zepsucie ( zwróćmy uwagę na to ,że na początku ofiarowują swą pomoc bezinteresownie). Jednak, wystarczy zwyczajny studolarowy banknot , wyciągnięty z kieszeni nieznajomego, by zmienić ich podejście do świata. Nie tylko sprzedają swoją godność ( ironicznie nędzne 100 dolarów ratuje psychopatę od pokuty za swoje czyny ) , zasady , a nawet dochodzi do konfrontacji pomiędzy przypuszczalnie dwoma znajomymi , której przyczyną jest podział forsy.
Z drugiej strony można to zinterpretować w ten sposób , że nawet Chigurh nie jest panem życia i śmierci, a sam pozostaje zwyczajnym i niestotnym pionkiem w grze o nazwie życie, którego kruchy żywot jest w stanie przerwać niespodziewany wypadek.
Według mnie Chigurh nie zabił żony Mossa? Dlaczego? Bo trzyma się swoich reguł. Podobnie było z recepcjonistką. Nie podała danych Mossy, więc Chigurh ją oszczędził. Żona naszego cowboya też zaryzykowała życie, aby nie łamać ważnej dla niej zasady - człowiek sam powinien decydować o swoim życiu.
recepcjonistki nie zabił bo uslyszal ze ktos inny jest w pokoju/łazience obok, za duzo hałasu by narobil.
tak naprawde to wszystko sie wyjasnie (albo i nie) po przeczytaniu książki, do ktorej sie nie moge zabrac od 2 lat. nie moge sie zabrac bo film troche narzucil mi wizję. na szczescie "droge" przeczytalem przed obejrzeniem filmu.
to że daje 100 dolarów to jedno ale już wcześniej można było się domyśleć, że nie wracał do hotelu dlatego, że zapomniał kapelusza...
wokół śrubek od wentylatora leży też moneta którą Chigurh już wcześniej odkręcał kratę, co świadczy o tym że to on zawinął torbę z pieniędzmi;)
W książce ją zabił i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Jej śmierć była bardzo istotna dla fabuły i dalszych przemyśleń Bella. Film jest spłycony, gdyby zrobili wierną adaptację to 90% widzów nic by nie zrozumiało (jak widać w tym wątku nawet po spłyceniu fabuły wielu nic nie kuma). Kino to nie jest sztuka dla filozofów.
Mirinda , no właśnie poruszyłaś dobry wątek , też jestem ciekawy Waszych analiz na temat tego co w końcówce,, TNKDSL'' mówi T L.Jones ............
To ja też mam pytanie, które nurtuje mnie już dość długo mimo że film oglądałem dwa razy a teraz jeszcze czytam książkę.
Po co Moss wrócił na miejsce zbrodni (gdzie doszło do nieudanej wymiany narkotyki/pieniądze) ??? Nie potrafię tego pojąć. Bo przecież nie wrócił tam po to żeby dać wody spragnionemu gringo, prawda? No więc czemu?
też się nad tym zastanawiam ale co mógł innego zrobić? przygotował wodę i zajrzał do auta, w którym siedział meksykanin, może trzeba akurat ten moment odczytać tak jak przedstawiono?
ale po co??? Od początku wiadomo, że Moss naprawdę trzeźwo rozumuje. Czy byłby aż tak lekkomyślny i powrócił na miejsce zbrodni skoro był wręcz pewny (kiedy wychodząc mówi do żony, że raczej nie wróci), że będą tam już węszyć właściciele walizki? Przecież od tego się zaczęło. Od samochodu, który Meksykańce zobaczyli na wzgórzu. Gdyby Llewelyn nie pojechał tam nikt nawet nie podejrzewałby go, że to on zajebał te pieniądze. Nie zostawił początkowo przecież żadnych śladów (starannie wytarł miejsca, których dotykał).
Nie satysfakcjonuje mnie ta odpowiedź, chociaż niestety obawiam się, że na postawione przez samego siebie pytanie odpowiadam tak samo - również po przeczytaniu książki :)
Też miałem takie odczucie, że gdyby tam nie wrócił to nie wpadłby w tarapaty. Podobnie jak ktoś powyżej zgadzam się z tezą, że przesłaniem filmu jest zawarte w tytule - pod sam koniec - szeryf przeprowadza dwie rozmowy - jedną ze starszym kumplem policjantem a drugą z tym byłym zastępcą swojego ojca lub dziadka szeryfa - że jest co raz gorzej w świecie jeśli chodzi o moralność. I widzę tutaj pewną analogię - dwaj młodzi chłopcy na końcu pomagają bezinteresownie, ale po otrzymaniu kasy zaczynają się dochodzić o podział. Łebki na moście targują się z Mossem nawet o piwo .. a jeszcze starszy Chigurh zabija bez skrupułów. Puentą są właśnie te sny - jego ojciec - przykładny stróż sprawiedliwości znika gdzieś w ciemną noc niczym moralność w otaczającej szeryf rzeczywistości - co dobitnie widać na jego twarzy. Myślę, że tak to może być.
Moss wrócił żeby dać się napić Meksykaninowi (woda w butelce). Nie zgodzę się z tym, że gdyby nie wrócił nie wpadłby w tarapaty - przecież nadajnik i tak był w walizce. Będąc na pustyni miał szanse uciec i później podjąć środki ostrożności. Gdyby został Chigurh dopadłby go w domu - tam Moss byłby bez szans. Dodatkowo na 100 % zginęłaby jego żona, a po scenie rozmowy Chigurha z Carlą Jean wcale nie jestem pewny, czy zginęła. Pozdrawiam
Chigurh kochał mieć czyste buty (albo nie chciał zostawiać śladów), np. gdy zastrzelił Wellsa, to krew spływała po podłodze, a on podniósł nogi, by mu krew nie zapaćkała butów. Gdy wychodzi z domu Clary Jean ogląda swoje podeszwy od butów, wypatrując na nich krwi.
Tyle, że nadajnik w walizce odkrył Moss (bo doskonale wiedział, że "kontrahenci" musieli się jakoś zabezpieczyć), więc w domu pozbyłby się walizki i kto by wiedział, że pieniądze trafiły akurat w jego ręce. Moim zdaniem zatem szanse, że wpadłby w tarapaty gdyby tam nie wrócił byłyby niskie. Dlaczego zatem wrócił??? Żeby ulżyć spragnionemu mężczyźnie? Może tak. Do mnie jednak to nie przemawia. No ale może właśnie tak musi być. Może decyzja Mossa ma za zadanie pokazać nam, że ludzie czasami postępuję zupełnie irracjonalnie i wszystkie analizy tych zachowań można sobie schować gdzieś...
bardzo ciekawy film, widzę że nie tylko ja mam problem z interpretacją pewnych rzeczy, jednak mnie najbardziej "denerwuje" kwestia snów szeryfa... próbuje przypisać im jakąś historię ale nic sensownego mi nie wychodzi.... może zakończenie ma tylko sprawić pozory drugiego dna... i nie jako jeszcze bardziej wywindować interpretację całego filmu... psia kość! xD
@ kuosu
To właśnie kocham w tym filmie: bohaterowie nie od razu stają się geniuszami. Moss był po prostu tak strasznie zszokowany tym, że znalazł takie pieniądze, że nie pomyślał o nadajniku.
kuosu ty oglądałeś ten film ?
Moss odkrył nadajnik w drugim motelu kiedy zorientował się że Chigurh go znalazł a jak mógł by go inaczej znaleść ?
kiedy wracał na pustynie wzioł butelke z wodą więc chyba jasne po co tam wrócił . Moss to prosty człowiek , myśl o wielkiej kasie którą znalazł i gościu którego zostawił bez pomocy nie dawała mu zasnąć więc pojechał .
Mylisz się. Ten film to historia ludzi, którzy popełniają same błędy, które w znaczący sposób wpływają na losy wszystkich bohaterów.
Mossa zabili Meksykanie. Szeryf nie wchodzi do pokoju, bo... mam dwa wyjaśnienia. Pierwsze to to, że wciąż jest pod wrażeniem rozmowy z kolegą o mordercy, który pojawia siei znika jak duch (Chigurh) i po prostu jest ostrożny. Drugi powód to moja interpretacja: tych dwóch po prostu nie mogło się spotkać. Dlatego, bo należeli do dwóch różnych światów. Świat szeryfa to taki, w których dobro i zło podlegają łatwym regułom rozpoznania, a motywy zła, choćby przerażające, można zrozumieć, zrozumieć motywy postępowania morderców. Chigurh nie poddaje się takiemu rozpoznaniu. Jest równie bezwzględny i obojętny, jak siły przyrody - zarówno wobec swoich ofiar, jak wobec siebie samego. Stosowanie się do znanych reguł nie pomoże w przewidzeniu jego następnego ruchu. Scena z drzwiami odnosi się tym samym do tytułu - "stary" świat nie chce konfrontacji z nowym, gdyż przeczuwa swoją klęskę i chce ją jeszcze trochę opóźnić.
Sceny z kurtką i koszulą są kapitalne i podkreślają reguły "nowego" świata - a raczej jedną regułę: wszystko ma swoją cenę. Kurtka, koszula, odebranie życia, udzielenie pomocy - nie możesz oczekiwać, że ktoś da ci coś za darmo, za wszystko musisz zapłacić. Moss i Chigurh zdają sobie z tego sprawę i dlatego nawet nie próbują gadki "Czy byłbyś tak uprzejmy i dał mi to, uratujesz mi życie", tylko z miejsca mówią "Dam co za to 100 dolców". Jeszcze jedna sceną tego typu jest ta, kiedy postrzelony Moss daje zakrwawiony banknot zespołowi mariacci, prosząc o lekarza.
Merricat - ciekawe przemyślenia.
memento81 - ok, powiedzmy że Mossa tak czy inaczej by znaleźli po tym nadajniku, o którego istnieniu początkowo nie wiedział. Ok, Moss, wrócił na pustynie po to żeby ulżyć spragnionemu Meksykaninowi.
Moje pytanie w dalszym ciągu brzmi: PO CO ON TO ZROBIŁ??????
Nawet jeśli nie wiedział o nadajniku to i tak wiemy ponad wszelką wątpliwość, że nie był idiotą. Kiedy znalazł walizkę i Meksykanin błagał go o wodę, Moss sprawiał wrażenie jakby zlewał to co on mówi - jakby w ogóle miał w dupie jego cierpienie. Skąd zatem taka zmiana nastawienia? Co zresztą pomogłaby ta woda? Dałby mu się napić i odjechałby? Przecież to bezsensu. Zwłaszcza, że musiał podejrzewać, że do tego czasu koleś i tak się pewnie wykrwawił. Poza tym wcale nie wydaje mi się, że Moss nie miał początkowo ze sobą wody. Wiem, że tak mówi do tego Meksykanina, ale sorry bardzo - był na polowaniu na pustyni i nie miał ze sobą butelki wody? No jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Nie dał mu wody, bo nie chciał się nią podzielić z tym Meksykaninem, bo miał go gdzieś.
Zadaj sobie pytanie. Niech każdy z nas zada sobie to pytanie: Czy ja, na miejscu Mossa bym wrócił?
Odpowiedź może być tylko jedna - NIE.
Powtórzę zatem pytanie: PO CO ON TAM WRÓCIŁ?
Odpowiedź - wrócił tam po to, żeby ulżyć Meksykaninowi bo dręczyły go wyrzuty sumienia mnie nie satysfakcjonuje.
Odpowiedź - nie wiem po co tam wrócił, jak najbardziej mi odpowiada. Bo ja tego nie wiem i myślę, że nawet Moss tego nie wiedział.
kuosu -> masz racje, te wrócenie na miejsce wypadku aby dać mu wody jest najbardziej naciąganym momentem w filmie, w sumie wydaje mi się, że reżyser chciał aby on tam wrócił i ten motyw z wodą wymyślił NA SIŁĘ aby choć troszkę uprawdopodobnić postępowanie Mossa
kyle_reese - nie spodziewałbym się po braciach Coen aby robili coś na siłę, zwłaszcza że film został nagrodzony w kilku najważniejszych kategoriach. Tym bardziej nie spodziewałbym się wymyślania czegoś na siłę po zdobywcy nagrody Pulitzera, którym jest autor książki. Właśnie ten wątek z wodą sprawia, że postępowanie Mossa jest zaskakująco nieprawdopodobne :)
Tak się nad tym zastanawiam, że jego zachowanie wynika z czegoś innego. Nie jestem specem od dzieł Cormaca McCarthy'ego (bo czytałem tylko tą jedną jego książkę) ale może to ma związek z jakimiś wyższymi założeniami jego twórczości? Z jakimiś fatalizem? Czy chus wie czym... Może od początku na Mossa czekała śmierć? Może on i tak nie miał innego wyjścia jak po prostu zginąć? W książce/filmie dużo mówi się o losie, przeznaczeniu, życiu, śmierci. Widać jak wielką wagę przywiązują do tych kwestii bohaterowie - chyba najbardziej szeryf Bell i Anton Chigurh. Może po prostu szary człowiek nie może znaleźć walizki pełnej pieniędzy, nic przy tym nie tracąc.
A ja myślę że może wrócił tam aby wypytać tego meksykanina o coś i dowiedzieć się czegoś o tej forsie no a wodę wziął dlatego żeby go nią przekupić (dam ci wodę a ty odpowiedz)... w sumie jak zobaczył go pierwszy raz to wypytywał go o to gdzie są pieniądze. Tylko że z drugiej strony nie wiem czego chciał by się dowiedzieć skoro miał kasę... może chciał wiedzieć kto go może szukać?
Reżyser nic nie wymyślił na siłę, ta scena jest i w książce. Polecam, wiele się wyjaśni.
Jak jest coś ewidentnie słabego w książce, to reżyser ponosi odpowiedzialność, że to bezmyślnie powiela.
W filmie, ani w książce nie ma żadnych błędów (mino iż na pierwszy rzut oka wydaje się, że oba dzieła są naszpikowane błędami). W tym baniaku nie była woda, tylko benzyna. Tak, tak, wiem, że jest scena nalewania wody z kranu, ale narratorem filmu jest szeryf i to, co widzimy na ekranie, jest jego nieporadną rekonstrukcją wydarzeń. O rzekomej wodzie dowiedział się od żony Llewelyna, którą to Llewelyn okłamał, aby nie wzbudzać podejrzeń.
Moim zdaniem chodziło o wyrzuty sumienia, ale może nie na zasadzie "oj, biedny ten Meksykanin", ile po prostu - "powinienem spełnić jego życzenie, bo to ostatnia prośba w jego życiu". Przecież Moss w gruncie rzeczy nie był złym człowiekiem.
Film generalnie mi się podobał choć był ciężki w odbiorze (to raczej pozytyw) - jak na braci Coen przystało.
Ale nie o tym chciałbym napisać. Mam bardzo specyficzną interpretację, nie tyle zdarzeń, co bardziej postaci. Chodzi mi przede wszystkim o Chigurha i Mossa... Przyznaję bez bicia, że jestem fanatycznym wielbicielem "Pulp Fiction" ale czy w kontekście wspomnianych bohaterów nie widzicie podobieństw??? Oczywiście przesłanie i otoczka zupełnie inna, chociaż... (ale o tym za chwilę) Morderca z ZASADAMI ściga dobrze wyszkolonego w boju złodziejaszka z przypadku (były żołnierz vs emerytowany bokser), któremu przez 40 lat (strzelam) nie wiele w życiu wyszło. Zarówno Butch jak i Moss są sprytni i inteligentni ale łatwo poddają się emocjom - stąd ich wyrzuty sumienia...
Co do sensu filmu (nazwanego wcześniej "otoczką") to nasunęło mi się nieco dziwne skojarzenie... Zapewne wszyscy szanujący się kinomani pamiętają nawrócenie Julesa pod wpływem cudu nazwanego przez niego palcem bożym. Pod koniec filmu "To nie jest kraj dla starych ludzi" Chigurh ewidentnie przeżywa rozterki czy zabić żonę Mossa. Dlaczego? Trafiło do niego jej uzasadnienie - jak można się domyślać nikt inny nie odważył się wcześniej sprzeciwić, nazwijmy to, "regule monety". Żona Mossa zrobiła to z wielkim przekonaniem o własnej racji i Chigurh chyba rzeczywiście zrozumiał, że to on może zdecydować nie tylko o czyimś ale także o własnym losie. W następnej scenie z jego udziałem cudem uchodzi cało z kraksy samochodowej i być może, powtarzam BYĆ MOŻE to jest jego palec boży prowadzący go ku nawróceniu... (Aha! Na końcu "PF" Jules zostawia pewnemu Gringo wszystkie swoje pieniądze bodajże w celu odkupienia... Chigurha było stać zaledwie na 100 dolców - dlatego mnie stać "tylko" na 7. LOL.).
Najprawdopodobniej jest to tylko moja nadinterpretacja ale chciałem się nią publicznie podzielić. Obejrzałem film dopiero pierwszy raz więc nie zwróciłem uwagi na wiele fragmentów, które mogą sporo wyjaśnić (jak np. oglądanie własnych butów przez Chigurha wychodzącego ze spotkania z żoną Mossa) i szybko obalić moją teorię. Poza tym zdaję sobie sprawę, że głównym bohaterem filmu był raczej szeryf Bell a nie Chigurh. Motywem przewodnim raczej egzystencjalne rozważania tego pierwszego niźli ew. nawrócenie drugiego.
Tak czy inaczej, jeśli dobrze pamiętacie "Pulp Fiction" zastanówcie się nad moimi skojarzeniami. I nie czepiajcie się szczegółów, jak np. że to nie Jules ścigał Butcha, a raczej Vincent. Skupcie się na psychologicznych portretach tych 2 par postaci. To może być interesujące...
Poruszyliście w tej dyskusji mnóstwo ciekawych wątków, które wiele wątpliwości rozwiewają. Niektóre stają się jednak jeszcze bardziej nurtujące co prędzej czy później skłoni mnie do przeżycia kolejnych 2 godzin mego życia z tymże dziełem na ekranie.
To tyle. Dzięki.
Pozdrawiam.
Ps. W żadnym wypadku nie było moim celem zarzucanie braciom Coen zrzynania z Tarantino (info dla fanatyków :D)
Moim zdaniem to nadinterpretacja i jakby się chciało to można by znaleźć podobne "analogie" w innych, całkiem skrajnych filmach :) Niemniej jednak fajnie, że podejmujesz się czegoś takiego i o tym piszesz bo rozwija to i Twoją i naszą wyobraźnię. Chigurha w ogóle ciężko jest porównać do kogokolwiek. To jedna wielka tajemnica. Uosobienia zła. Znaleźć drugą taką postać w kinie jest ciężko.
Teraz wpadłem na kolejną rzecz (choć być może już wcześniej mógł to ktoś poruszyć). Chodzi mianowicie o alegorię postaci. To czym sobą reprezentują. Szeryf Bell jest (co nie jest odkryciem) przedstawicielem starych (dobrych - wg niego) czasów. Chigurh jest uosobieniem nowego. Reprezentuje nasze czasy, ze wszystkimi ich największymi wadami - przede wszystkim z obojętnością, nienawiścią i okrucieństwem. Moss przyjmuje postawę pośrednią między powyższymi dwoma. Z jednej strony wychował się wg zasad "starej szkoły", z drugiej wie że nastały nowe czasy i trzeba się do nich dopasować. Zaadaptuj się lub zgiń. Przesłanie filmu wg takiego rozumowania jest niestety mało pocieszające. Chigurh ostatecznie triumfuje, Moss ginie. Nastały naprawdę złe czasy.
Jednakże...
Być może jest tak jak mówi Bell. Może zawsze tak było? Pokolenie Bella (albo bardziej jego ojca) to pokolenia II wojny światowej. To co wtedy robili ludzie z ludźmi nie mieści się nawet w naszych (już całkiem mniej niż kiedyś uwrażliwionych) głowach. Naziści nawet nie rzucali monetą... Co zatem z tego wynika? Tym kim będziemy w otaczającej nas rzeczywistości zależy tylko od nas. Możemy przyjąć postawę Chigurha i wg jej zasad iść przez życie, albo też postępować tak jak Bell.
Jeśli chodzi o żonę Mossa to niestety zabił ją. Wychodząc z domu sprawdza swoje podeszwy.
"Pod koniec filmu "To nie jest kraj dla starych ludzi" Chigurh ewidentnie przeżywa rozterki czy zabić żonę Mossa" - to kolejna durna zmiana wprowadzona w filmie. W książce Anton bez litości ją zabija po przegranym przez nią rzucie. Żadne ze zmian dokonanych przez Coenów nie wyszła fabule na dobre, wprowadziły tylko niepotrzebne zamieszanie.