Nie będę się wdawał w dyskusje czy film ten jest lepszy od filmów Sergio Leone i czy są one klasyką westernu. Powiem natomiast, że ten western był bardzo słaby.
Obsada - świetna dawno nie widziałem takiej masy dobrych aktorów w jednym filmie.
Gra aktorska - tak sobie, autor scenariusza nie bardzo im dał co grać, a tam gdzie było co zagrać, to się nie popisali.
Dialogi i całość wypowiedzi w filmie - jakaś komedia. Pozwolę sobie zacytować fragment żeby nie było wątpliwości dlaczego tak uważam. Jedna z ostatnich scen - Val Kilmer rozmawia z Kurt'em Russell'em:
" - What does he need?
- Revenge.
- For what?
- Being born". Kto pisze takie dialogi? Nie jest to niestety jedyny taki dialog, jest tego w filmie pełno.
Ogólne wykonanie filmu - słabe, jest wiele scen, które zakrawają na film fantasy np. Wyatt Earp stoi na brzegu bardzo potoku, a w jego stronę leci kula za kula z drugiego brzegu - od kilku różnych strzelców. Statystycznie nawet jakby mieli zawiązane oczy to któryś powinien go chociaż drasnąć.
Ogólnie odradzam oglądanie.
przypuszczam, że twórcy chcieli pokazać fakt, iż podczas całego jego życia nie był on ani razu postrzelony, raz tylko został draśnięty.
jednak ten film http://www.filmweb.pl/film/Wyatt+Earp-1994-11807 bardziej mi się podobał, a to ze względu na bardziej rozbudowaną fabułę i pokazane wcześniejsze lata jego życia.
Każdy ma własny gust (albo prawie każdy), ale jak czytam, że w "Tombstone" gra aktorska jest słaba, dialogi też (bo krótkie, czy trzeba się zastanawiać co on do cholery miał na myśli, czy z jakiegos innego powodu??) to nie mogę nic poradzić. Poziom tolerancji dla opinii innych spada u mnie do bardzo niskiego poziomu. A juz co ma wspólnego fantasy z szeryfem z Dzikiego Zachodu, którego nie trafiają kule, to za nic nie mogę się domyślić.
Szczerze Ci powiem, że też się zastanawiam, co ma wspólnego fantasy z szeryfem z Dzikiego Zachodu, ale najwyraźniej reżyser tego filmu wiedział (co mnie nie zaskakuje bo nakręcił przecież Rambo II, a tam o ile pamięć mnie nie myli też mieliśmy do czynienia z bohaterem, którego omijają kule:D), bo inaczej nie robiłby takiego fantasy z tego westernu.
Ta dyskusja nie ma sensu jeśli uważasz, że to był dobry film a gra aktorska była ciekawa (co sugeruje Twoja poprzednia wypowiedź i ocena 10/10) to najwyraźniej masz zupełnie odmienny od mojego gust:).
Nie przesadzajmy, dobry jak na nowe westerny.. Val Kilmer dobrze zagrał i ogólnie jakiś tam klimat jest. Daleko tu do klasyki westernu, ale nie określiłbym tego filmu mianem "bardzo słabego".
wojtek87- Takie teksty jak podałeś trzeba potrafić zrozumieć. Są to dialogi symboliczne, które mają głębszy sens, odnoszą się do całej filozofii życiowej niektórych ludzi, do stosunku do Boga, sposobu życia. Nie wiem czy czytałeś Ojca Chrzestnego. Jest tam taki cytat kiedy Don mówi:
"Są na tym świecie ludzie - powiedział - którzy chodzą dopraszają się śmierci. Musiałeś ich zauważyć. Awanturują się przy grze, wyskakują rozwścieczeni z samochodów, gdy ktoś choćby obtarł im błotnik, upokarzają i maltretują ludzi, których możliwości nie znają. Widziałem kiedyś takiego głupca, który umyślnie rozjuszył grupę niebezpiecznych typów będąc samemu bez żadnych środków obrony. To są faceci, którzy wędrują po świecie wołając: " Zabijcie mnie! Zabijcie mnie! " Zawsze znajdzie się ktoś gotowy spełnić ich prośbę. Co dzień czytamy o tym w gazetach. Ma się rozumieć, ludzie tacy wyrządzają też innym wiele złego.
Luca Brasi był takim człowiekiem. Ale był tak nadzwyczajny, że przez długi czas nikt nie mógł go zabić. Większość tych ludzi nas nie interesuje, ale taki Brasi jest potężna bronią do użycia. Sęk w tym, że ponieważ nie boi się śmierci, a nawet jej szuka, trzeba stać się jedyną osobą na świecie, z której ręki naprawdę nie chce zginąć. Czuje tylko ten jeden lęk: nie przed śmiercią, ale że właśnie Ty możesz być tym, który go zabije. Wtedy jest Twój."
JaCube, ja doskonale rozumiem takie "teksty", ale musisz pamiętać, że np. fakt iż poezja Czesław Miłosz jest powszechnie uznana, że dobrą nie znaczy, że powinno się jej używać jako dialogu do każdego filmu a idąc Twoim tokiem myślenie tak można by było zrobić i stwierdzić, że to nie psuje jakości filmu, a po prostu widzowie nie łapią dialogów.
Po drugie porównywanie ojca chrzestnego do takiego filmu (tak czytałem książkę, ale przyznaje, że tego cytatu nie kojarzę i wierzę Ci na słowo, że tam taki był) zakrawa na żart, a w niektórych kręgach nawet na świętokradztwo. Jeśli ktoś nie zgadza się z moją opinia to ma do tego prawo i chociaż oceniłem na tym portalu dopiero 1040 filmów więc mogę się nie znać to proszę nie próbujcie mnie przekonać jaki to ten film jest głęboki itd.
Nie uważam, że porównałem Ojca Chrzestnego do tego filmu, po prostu zauważyłem podobieństwo wypowiedzi, bo chodzi o taki sam typ osób. Nie mogłem się powstrzymać by napisać odpowiedź na Twój post bo wyraźnie napisałeś, że dialogi Cię bulwersują. Ja wszystko w Tombstone zrozumiałem i jestem zadowolony, że go obejrzałem, nie mam mu nic do zarzucenia.. Każdy potrzebuje w filmie czego innego, po prostu.
Szanuje Twoje zdanie bo wiem , że każdy lubi coś innego, chociaż sformułowanie "BARDZO słaby film" uważam za DUŻĄ przesadę ale w sumie mniejsza o to.Chciałem się odnieść tylko do jednej części Twojej wypowiedzi a mianowicie... "hociaż oceniłem na tym portalu dopiero 1040 filmów więc mogę się nie znać". Jedyna rzecz gdzie liczby dają wygraną to lotto. Ja przejechałem na rowerze trochę ponad 100000 km ale czy jestem mistrzem w kolarstwie? Wątpię.
Możliwe, że nie jesteś, ale jeśli faktycznie przejechałeś 100000 km na rowerze, to umiesz na nim całkiem dobrze jeździć. Moja wypowiedz sugerowała jedynie, że faktycznie oglądam sporo filmów i jest tu trochę jak z jazda na rowerze, im więcej przejechanych kilometrów tym większe doświadczenie i umiejętności.
Nie masz racji z tym porównaniem. Rower to rower i o umiejętności jazdy nim decyduja umiejetności (te wytrenowane, w tym umiejętność zachowania się na drodze) i predyspozycje. Ocenienie 1 000 filmów na Filmwebie powoduje jedynie zwiększenie szybkości klikania w konkretną "gwiazdkę" (nie musisz się przymierzać do konkretnej aby trafić, po prostu trafiasz). Ocenienie tylu filmów nie ma natomiast wpływu na gust. Możesz ocenić i 10 000 filmów, ale czy to sprawi, że będziesz nieomylny? Nie.
A ten dialog, gdy Kilmer przy rzece tłumaczy, dlaczego pomaga Wyattowi? Kapitalny był przecież.
Czy jest sens przekonywać kogokolwiek do swoich racji? Skoro się gościowi Tombstone nie podoba to jego sprawa. Ja uważam film za wspaniały, a rolę Kilmera za przejaw geniuszu aktorskiego, ale nie mam zamiaru nikogo do tego przekonywać, bo to moja subiektywna opinia.
Fakt, tamten był niezły, ale w mojej opinii ten jeden dialog nie uratował tego filmu.
nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że nie jestem sama. porównując westerny Sergia Leone i Sama Peckinpah'a do "Tombstone", ten ostatni rzeczywiście coś blado wypada. ale wydaje mi się, że każdy tak ma. w sensie, że wystawiając ocenę jakiemuś filmowi porównujemy go z filmem, który nam się bardzo podobał z tego samego gatunku. mi akurat bardzo się podobał "Pat' Garrett' i Billy The Kida" i "Dzika Banda".
Czy ten film mozna porownac do filmow Sergio leone? no nie powinnos sie! Moim skromnym zdaniem to byl ostatni film z gatunku western ktory zachowal dlamnie klimat starych westernow Dialogi czy nie ktory sceny mozna sie tam dopatrzec pewnych niedociagniec lecz Ja daje mu 8
Wczoraj drugi raz obejrzałem Tombstone i częściowo muszę się z Tobą zgodzić, częściowo nie. Grę aktorską uważam np. za całkiem przyjemną, natomiast dialogi są rzeczywiście nieco pompatyczne. Wydaje mi się, że twórca trochę się rozerwał wewnętrznie pomiędzy potrzebą pewnego realizmu a szacunkiem do klasycznego, heroicznego i baśniowego westernu. Z tym pierwszym nie jest miejscami źle. Earpowie są przedstawieni jako dość cyniczny klan, pragnący się dorobić; ich przeciwnicy to w gruncie rzeczy dość prostoduszne wsiowe kmiotki, nie żadni zawodowi bandyci (poza Ringo), skłonni raczej do pijackich rozrób niż zorganizowanej gangsterkri. Pojedynek w OK Corral przedstawiony został dość - z tego co czytałen na ten temat - realistycznie, łącznie z ilością trupów, rannych i wystrzelonych pocisków. Być może też stroną prowokującą byli Earpowie, gdyś Clantonowie po prostu przeszkadzali im w interesach.
Potem jednak wchodzimy już w typowy westernowy patos, popisy strzeleckie, bohaterstwo i tromtadrację. I jest słabiej. Choć być może taka wymiana ognia, gdzie zabici padają tylko z jednej strony, a z drugiej bezładny grad kul, była możliwa. W końcu z jednej strony stawali największe rewolwerowe zakapiory (Doc uchodzi na najszybszego w historii), a z drugiej tylko narwani kowboje nabomgani whisky. W sławnej strzelaninie w OK Corral w końcu także po jednej stronie padły trzy trupy, po drugiej tylko dwaj lekko ranni.
Ogólnie powidzałbym, że film jest po prostu średni. Ma zalety (bardzo lubię Doca Hollidaya, postać mało szlachetną, a sympatyczną), ma też sporo wad, a ten jednoczesny patos i realizm uznałbym za największą.
Bardzo słaby, a ocenił na 5...
Na 5 to ja oceniam filmy, które już prawie mi się podobały... Ech...
Van Kilmer powinien otrzymać kilka nagród za swoją rolę.
Dobrze, że szczerze napisałeś jaki to słaby film. Ale skąd taka wysoka ocena?
Doc Holiiday poza takim tekstami cytował Biblię, mówił łaciną i grał na pianinie. Geniusz! Jeśli taki człowiek istniał naprawdę, to trochę zmarnował swój talent.
A w ogóle to z tego filmu zrozumiałem, że Wyatt Earp zabił wszystkich kowbojów. To kto bydło poganiał?
"A w ogóle to z tego filmu zrozumiałem, że Wyatt Earp zabił wszystkich kowbojów. To kto bydło poganiał?"
Dobre pytanie.
- Doc, powinieneś leżeć w łóżku. Po coś tu przyjechał?
-Wyatt jest moim przyjacielem.
-Mam Przyjaciół na pęczki.
-Ja nie.
Wdg mnie życiowa rola Kilmera.
Moja opinia jest podobna: to słaby film. 1,5h nudy, potem zaczyna być interesująco. Dodam, że oglądałem w towarzystwie drugiej osoby (15 lat młodszej) i miała takie same odczucia.
znajdź osobę 15 lat starszą, która ci wytłumaczy fabułę filmu. film opiera się na wydarzeniach historycznych i trudno, żeby Wyatt walił z Colta na prawo i lewo cały film.
Nie muszą strzelać na prawo i lewo, nie w tym rzecz. Fabuła tego filmu jest tak okrutnie prosta i przewidywalna, że należy obejrzeć trzykrotnie aby to wszystko ogarnąć.
I co z tego że opiera się na wydarzeniach historycznych?
"Bitwa Warszawska" też jest oparta na faktach a jest filmem żałosnym. Dla mnie Tombstone jest filmem nudnym i niestety słabym, jedynym plusem jest obsada i gra niektórych aktorów.
(+wydarzenia historyczne).
Może nie zgadzam się z tym, że film jest bardzo słaby, albo z bardzo słabą grą aktorską, ale nie zachwyciłam się i na pewno nie nazwałabym tego filmu genialnym. Może miał fajny klimat tamtych czasów i wydarzeń, fajne stroje, ale reszta była nudnawa. Ciągle czekałam na bliżej nieokreślone coś, co przekona mnie do tego filmu trochę bardziej. Niestety to nie nadeszło aż do napisów końcowych. Trochę się ponudziłam. Ale rola Vala Kilmera bardzo mi się podobała.
Aha, zapomniałabym. Wątek żony i nowo poznanej aktoreczki zupełnie mnie odrzucił. Źle to wszystko zostało przedstawione, gdzieś zatracił się sens zmieniania całego życia z powodu miłości, pozostało wrażenie, że żona została bardzo skrzywdzona, a facet to głupi złamas, który porzuca ją dla jakiejś rozpustnej gwiazdeczki. A przecież Wyatt z tą aktorką spędził resztę życia. No i ta babeczka, grająca tę diablicę jakaś taka... No nie wiem. Złe wrażenie na mnie robi, jakby zupełnie nie pasowała do filmu.
synkowi się fantasy ze sci-fi pomieszało, a poza tym gra Kilmera podnosi poziom tego filmu. klimat tamtych czasów jest pokazany w dość wierny sposób, na pewno postaci nie są zbytnio przerysowane, choć tez ciężko szukać jakiś wybijających się charakterów, bo taki Wyatt sam nie wie czego chce od życia.
aha, rozumiem że dialogi w Niezniszczalnych 2 który oceniłeś na 8 były istną poezją no i na pewno był bardziej realistyczny niż ta tandeta która nie wiadomo czemu się tak wielu osobom podoba :)))
ten przytoczony dialog jest najlepszy w całym filmie i bardzo prawdziwy, obyś nigdy nie musiał się o tym przekonać na własnej skórze
Film oglądałam bardzo dawno temu, ale pamiętam, ze sprawiło mi to przyjemność. Dialogi kiepskie? Dziki Zachód, kowboje...sorry, ale czego się spodziewacie? szekspirowskich monologów? Bardzo klimatyczny i zgadzam się z jednym z komentujących: Val powinien dostać za tę rolę statuetkę. Ta scena z kubkiem markującym rewolwer jest po prostu genialna.
Może bardzo słaby, to nie ale rewelacyjne to dla mnie nie było.
Pomijając już te unlimited ammo, to ten film jest nierówny. Pierwsza połowa dosyć mi się podobała i dałabym 7, ale jak wyjechali z miasteczka, to film zaczął mnie co raz bardziej nużyć i tylko czekałam aż się skończy. Za długi według mnie. Co do postaci, to bez fajerwerków. Gra aktorska tak samo. Kurt, jakiś niewyraźny, jedynie tylko Killmer i jego postać błyszczeli w tym filmie, ale nie Bóg wie jak mocno.