Niewiele brakowało, a świetny film przeleciałby mi koło nosa. Zaczął się najgorzej, jak może zacząć się film. Ruscy, homosie, czarni, tatuaże, wulgarne i głupawe teksty, denna aktorka z "Heretica"... I jeszcze ten tytuł, jak historia o Stalinie czy innym Leninie. Wyraźne przegięcie. Już zabierałem się do wyjścia z kina, gdy zaczęła się zasadnicza akcja filmu, który daje wiarę w istnienie dobrego, oryginalnego kina. Potwierdziła się zasada, że nieistotna jest gwiazdorska obsada, ważny jest pomysł, a w tym filmie błyszczy on niebanalnością.