Czasem uwielbiam sięgać po filmy w ślepo, nie mając pojęcia, czego się spodziewać. „Towarzysz” to w dodatku przypadek podobny do „Strange Darling” – im mniej człowiek wie, tym lepiej będzie się bawił w trakcie seansu. Czym zachwyciła mnie ta produkcja i dlaczego warto po nią sięgnąć?
Najszczęśliwsze momenty w życiu Iris były nieliczne. Pierwszym było poznanie Josha, którego od razu zaczęła ubóstwiać. Drugim dokonane na nim morderstwo. Młoda kobieta wraz z chłopakiem oraz jego przyjaciółmi przyjeżdża do domku należącego do pewnego milionera. Ma pewne opory przed tą imprezą integracyjną, czując się niechcianym w towarzystwie balastem. Gdy następnego ranka Sergey zaczyna się jej narzucać, ma miejsce tragedia. Już nic nie będzie takie samo. Josh skrywa sekrety, o których Iris wolałaby nie wiedzieć, lecz kłamstwo, jak zawsze, ma krótkie nogi.
Produkcja podejmuje bardzo modne tematy, o których trudno mówić bez spojlerów. Niemniej wątki science-fiction przewijające się tu i ówdzie wypadają po prostu rewelacyjnie. Pod pewnymi względami przywodzą mi one na myśl „Żony ze Stepford”, ale w przewrotnie odmiennej konwencji. Jeśli chodzi o samą fabułę – wypełniona jest akcją, plot-twistami oraz niekiedy dość czarnym humorem. Trudno nie kibicować głównej bohaterce, a jej nieprzewidywalne decyzje (choć momentami nieco nakierowane strzelbami Czechowa) dostarczają tony wrażeń. Ekscytuje także toczący się pościg, który obserwować można z obu perspektyw. Ostatecznie zakończenie całej tej historii satysfakcjonuje, a to chyba najważniejsze w solidnym seansie.
Warstwa realizacyjna całkiem przypadła mi do gustu. Wykorzystane kadry się sprawdzają, z kolei kontrast między wygłaskaną sceną w supermarkecie i ponurym ostatecznym starciem spina centralną relację w dość nietypowej klamrze narracyjnej. Tego typu zestawień jest tu kilka, co w połączeniu z naprawdę sprawnym montażem tworzy historię, którą ogląda się po prostu przyjemnie. Muzyka nieszczególnie zwróciła moją uwagę, choć szczęśliwie nie przeszkadzała w seansie. Role aktorskie wypadają ciekawie. Na uznanie zasługują przede wszystkim Sophie Thatcher wcielająca się w Iris, Jack Quaid jako Josh oraz Lukas Gage w roli Patricka. To trio dostarcza wrażeń, potrafiąc przedstawić na ekranie bardzo szeroką gamę emocji.
„Towarzysza” warto obejrzeć. Zwłaszcza jeśli lubi się thrillery ocierające się nieco silniej o science-fiction. To dobra, zaskakująca produkcja, przy której można naprawdę miło spędzić czas. Ode mnie otrzymuje 8/10 i podkreślę, że najlepiej będzie się oglądało, wiedząc jak najmniej na temat tej produkcji.