ten obraz sodebergha jest w moim mniemaniu duzo lepszy od 'erin brockovich', filmu powstalego w tym samym co 'traffic' roku. bo jesli film z julia to odgrzewany kotlet, ktory, wiadomo - smakuje zaleznie od ilosci podgrzan (w moim przypadku to bedzie cos kolo smaku oslej kupy), bez jednej sekundy nawet, ktora by nas zaskoczyla, to 'traffic' juz w samej formie przykuwa nasza uwage i sprawia ze bez problemu wtapiamy sie w jego swiat. rewelacyjne zdjecia i montaz (!!), wartka akcja i swietne aktorstwo. brzmi jak banal, ale w tym wypadku nim nie jest. del toro z licznymi watpliwosciami i zmeczniem na twarzy jest po prostu boski (lol), douglas udowodnil (mi) ze jednak potrafi wzbudzac w widzu emocje. jesli chodzi o zdjecia, to w pamieci mam glownie cudownie sfotografowany (i zmontowany, co tutaj jest bardzo istotne) meksyk. zoltawe barwy i kamera z reki swietnie oddaja klimat tego miejsca (tak mi sie wydaje, bo oczywiscie nigdy tam nie bylem ;p). a jesli nie, to swietnie oddaja klimat miejsca zdegenrowanego (a tutaj taka wlasnie role pelni meksyk :)). no i wreszcie te poetyckie zakonczenie.... miodzio :) poza tym, ja po prostu lubie dramaty spoleczne :)