Oglądając ten film przychodzi mi na myśl porównanie do filmu "Czwarty stopień". Oba filmy łączy jedno: uwierzysz
albo nie? Wracając do "tragedii na przełęczy..." film rozkręca się bardzo powoli, ale się rozkręca. Akcja w 3/4 filmu
przyspiesza... i gdy człowiek myśli że zaraz zobaczy coś naprawdę zaskakującego?! strasznego?! - zaczyna się
śmiać:-) Z czego? Z tych "ludzików wychudzonych" które zniszczyły cały film.
W filmie brakuje mocniejszej ścieżki dźwiękowej która wprowadzała by człowieka stan "skupienia"/"wyczulonej
uwagi" i wg. mojego zdania zła obsada tej Pani (nieustraszona blondynka, która pchała się wszędzie) która tą
wyprawę zorganizowała. Jej gra aktorska jest na zerowym poziomie, a jej wyraz twarzy nie zmienił się ani razu
podczas filmu.
Ogólnie film byłby naprawdę dobry, gdyby był lepiej wyreżyserowany.
Czy obejrzałbym ten film jeszcze raz? Nie, bo jest niedopracowany.
Moja ocena: 6,5/10 - za pomysł i ciekawe zdjęcia.
co do połączenia z "czwartym" uważam że jedyne połączenie to nagrywanie wszystkiego z jednej kamery, nic więcej, gdyż tamten film jest Średni, co najwyżej dobry, Tutaj natomiast mamy bardzo dobry film, który buduje mega napięcie, fakt faktem te stworki wywołały u mnie również napady śmiechu, film w moich oczach stracił, w tym momencie w którym one się pojawiły. Szkoda że nie zagrali tego aktorzy, tylko jakieś słabe efekty 3d.
Co do ścieżki jest idealnie, Mi aż przyjemnie się słucha wiana wiatru, poruszania drzew i osypywania śniegu, to dodaje klimatu temu filmu, i w połączeniu z obrazem który oglądamy mamy wrażenie że przemierzamy te góry razem z aktorami.
Tak więc muzyka, o ile była, bo nie pamiętam, tutaj zepsuła by wszystko !.