Mnie zastanawia pewna kwestia poruszona w filmie. Czy przegrywając ludzki umysł do
superkomputera nie będziemy zawsze jedynie tworzyć jego kopi? W filmie aspekt ten był
zamącony śmiercią głównego bohatera. Jednak co by było gdyby Caster żył dalej? Jego
skopiowana wersja była by oddzielnym bytem, doskonale wiedzącym, że jest tylko repliką,
pamiętającą nawet moment, w którym została skopiowana. Ot, taki wirtualny klon, który egzystuje
sobie równolegle do swojego dawcy.
Czy myślicie, że kiedykolwiek będzie możliwe przeniesienie tej prawdziwej ludzkiej świadomości
do super nowoczesnego komputera? Gdzie zamykasz oczy jako człowiek, a otwierasz jako
inteligentny program?
Mi się wydaje, że nie. Skopiowanie wspomnień, osobowości i doświadczeń człowieka do
maszyny nie sprawi, że ten nagle obudzi się jako komputerowy algorytm. Nawet jeśli informacje
nieodwracalnie wytniemy z ludzkiego umysłu, to nadal utworzymy kopie zostawiając prawdziwą
wersje z pustą tabliczką do zapisania. Taka jednostka prawdopodobnie i tak szybko by doszła
(przy wykorzystaniu rozwiniętego już ciała i zmysłów) do etapu świadomości, w którym została
skopiowana. Wybrakowana oczywiście o wspomnienia i doświadczenia, ale wciąż jako ta
prawdziwa.
W momencie utworzenia byłby tylko kopią, ale dalej już niezależnym bytem. Można powiedzieć że wszystkie dzieci w momencie poczęcia są kopią, ale dalej następuje splot różnych losowych wydarzeń i każdy żyje własny życiem.
To samo pomyślałam - dosłownie w momencie kopiowania - przecież to i tak nie będzie ON to będzie tylko kopia.
Kopia tym bardziej, że oni nie wszystko przenieśli chyba z jego mózgu bo umarł. A mówili ten doktorek blondyn, że jak pominął chociaż jakąś cząstkę to będzie mieć to nieprzewidywalne skutki.
Niezależnie od tego czy był dokładną kopią czy tylko przybliżeniem, warunki w jakich przyszło mu kontynuować swoją egzystencje były na tyle odmienne że musiał się zmienić. Ludzie zmieniają maski zależnie od sytuacji. Mając większe możliwości można określić nowe priorytety.
To byl mogl nadal Will, z tym, ze obdarzony nowymi mozliwosciami. Innymi slowy czlowiek zdolny do ewolucji.
W pełni dokładna kopia nie będzie świadoma tego iż jest kopią. Zawsze będzie uważać się za oryginał. Nie pełna kopia nie będzie posiadać świadomości swojej egzystencji. Bez doświadczeń czy wspomnień będzie niczym roślina, będzie to jedynie tabula rasa, sucha, zimna, nieświadoma, bezosobowa, jak przedmiot, niczym martwa. Teoretycznie można przenieść świadomość ludzką do "komputera" jednak w praktyce nie będziemy mogli tego nigdy potwierdzić.
Trudno jednoznacznie powiedziec. Nie wiemy dokladnie czym jest swiadomosc. Czy tylko zbiorem synaps, polaczen neuronowych, elektrycznych, elektromagnetycznych, ruchow czastek elementarnych opisywanych w mechanice kwantowej czy moze czyms wiecej, co w kulturach ludzkich nazywane jest dusza.
Nie chodzi o wkraczanie w transcendencje (zbieznosc z tytulem filmu) czy w metafizyke, ale o uzmyslowienie sobie faktu, ze nasza wiedza na ten temat na razie jest znikoma. Znamy budowe mozgu, ale nie rozumiemy wiekszosci mechanizmow i zaleznosci w mozgu zachodzacych. Nie wiemy tez co sprawia, ze cos ozywa czy tez uzyskuje energie, ktora zwie sie zyciem. Zadnemu naukowcowi nie udalo sie do tej pory ozywic materii nieozywionej. Przeprowadzane sa badania na obiektach organicznych na poziomie molekularnym i komorkowym, ale nawet w materii organicznej nie udalo sie ozywic struktury prostej wielokomorkowej. Poki co brakuje odpowiednich urzadzen pomiarowych. Wiec o czym my tu mozemy rozmawiac? Znamy budowe wielu prostych organizmow wielokomorkowych, ale nie wiemy co sprawia, ze one zyja. A odgadnienie tajemnicy zycia to dopiero poczatek drogi, na koncu ktorej jest zrozumienie tajemnicy istnienia swiadomosci.
W związku z tematami, jakie poruszasz w swoim poście proponuję przeczytać książkę Hoimara von Ditfurtha "Na początku był wodór". A w szczególności osiągnięcie Friedricha Wöhlera w temacie ożywiania materii nieożywionej.
Ludzkości zajęło 110000 pokoleń zanim nauczyła się kontrolować ogień, potem 20000 pokoleń zanim wymyśliła język pisany i odtąd tylko 250 pokoleń by umieścić człowieka na księżycu.
Dodatkowo zajęło tylko 3-4 pokolenia od kontrolowania elektryczności do wymyślenia internetu. Można jeszcze chwilę poczekać zanim od 1828 roku (początek nowożytnej chemii organicznej) dotrzemy do poznania "natury" życia.
Pozdrawiam :)
Nie mowie, ze nie. Ale ja mowie o tym co mamy tu i teraz czyli w roku 2014. A na dzien dzisiejszy nasza wiedza jest znikoma.
Wielu naukowcow przewiduje, ze uda sie stworzyc sztuczna inteligencje jeszcze w tym wieku. Niektorzy mowia nawet o perspektywie 20-30 lat. Moze maja racje. Ale to wciaz dla nas przyszlosc.
Jesli zas chodzi o stworzenie poteznej inteligencji o mocach wykraczajacych poza zdolnosc pojmowania czlowieka, to nawet jesli cos takiego nastapi, to nie zmieni to faktu, ze umysl czlowieka wciaz nie bedzie mogl tego pojac. Dopiero sztucznie wywolana ewolucja mozgu ludzkiego, o ile do niej dojdzie, przyblizy nas do zrozumienia wielu tajemnic tego Wszechswiata. Czlowiek taki jaki jest dzisiaj jest zbyt malym robaczkiem by te zlozonosc byl w stanie ogarnac. Jasne, zdominowal Ziemie, jedna planete, w ukladzie slonecznym znajdujacym sie na obrzezach jakiejs zakichanej galaktyki. I co? I nic. Kogo to obchodzi? Nikogo, poza masa robaczkow pelzajacych po tej planecie, majacych krotkie robaczkowe zycie, przemijajacych szybko i dla wszechswiata niezauwazalnie.
Ludzkosc osiagnela postep? Jasne, ze tak. Rezultaty tego postepu dostrzegalne sa tylko dla ludzkosci. Nawet jesli za 10 000 lat ludzkosc bedzie kisic sie w innych ukladach slonecznych tego nieistotnego obrzeza nieistotnej galaktyki, to nadal bedzie nieistotna. Na ewolucje biologiczna nie ma co liczyc w tym czasie, bo 10 000 lat to byle pierdniecie. Jedynym rozwiazaniem jest ingerencja biologiczna, genetyczna, mechaniczna, elektroniczna, elektryczna, cybernetyczna. Innymi slowy jedyna szansa dla czlowieka jest porzucenie czlowieczenstwa dla czegos wiekszego i istotniejszego. Misja jest prosta: przestac byc czlowiekiem. Tylko to bedzie mialo, byc moze, sens.
Ale dzis mamy rok 2014. I ludzie mentalnie, psychologicznie, intelektualnie niewiele roznia sie od tych sprzed 10 000 lat. Mamy swoje dorazne problemy i wyzwania. Wiedza o Wszechswiecie jest praktycznie zerowa, oparta na teoriach. Teorie ludzkie stworzyly religie. My wierzymy, wiara jest dla nas wazniejsza nizli wiedza. Gdy nieliczni zaczeli chciec ingerowac w czlowieka poprzez inzynierie genetyczna, majaca nas zmodyfikowac i przystosowac do nowych wyzwan, wiekszosc zglosila protest i podparla sie slowem "etyka". Znowu wiara zwyciezyla, jak zwykle. A z tym sie daleko nie zajedzie nie tylko we Wszechswiecie, ale nawet na tych obrzezach tej zakichanej galaktyki.
Dwie sprawy: wchodzisz do sklepu komputerowego i kupujesz średniej klasy komputer za 2000 PLN i stawiasz go u siebie na biurku - nie ma szans, by Twój umysł przetwarzał dane szybciej niż ten kawałek złomu. Pod względem przetwarzania ten średniej klasy komputer jest o niebo "inteligentniejszy" od Ciebie czy ode mnie, ale jest zasadnicza różnica między maszyną i człowiekiem: komputera "rozumowanie" jest oparte na syntaktyce, składni procedur i programu, słowem - bazuje na niesprzeczności systemu (gdy maszyna w XX wieku stawała przed problemem, wyświetlał się znany każdemu starszemu człowiekowi, który pracował z komputerami z końca XX wieku znaczący napis "SYNTAX ERROR"), nie istnieje dla niego zjawisko kontekstu; ludzki rozum jest semantyczny, oparty o definicje, nie panikuje, gdy jego wiedza przeczy sama sobie (tzw. synkretyzm), jest uwrażliwiony na kontekst, słowem - przyjmuje dane definicje, potrafi definiować fenomeny i redefiniować je, gdy widzi taką konieczność.
W filmie dwukrotnie pojawia się sytuacja, gdy "komputer" zostaje zapytany, czy zdoła udowodnić, że jest świadomy i czy Will w komputerze potrafi udowodnić, że jest naprawdę Willem - maszyna błyskotliwie odbija wtedy piłeczkę pytaniem: "A czy Ty jesteś w stanie udowodnić to samo w swoim przypadku?" Jest to schemat, zaprogramowana sekwencja: głupie pytanie => głupia odpowiedź i w schemacie maszyna porusza się dużo bardziej efektywnie niż człowiek, ale sama nie potrafi tworzyć schematów - tak wygląda różnica między "układem" syntaktycznym i semantycznym. Maszyna nigdy nie będzie rozumieć, choć potrafi spełniać neobehawioralną zasadę [bodziec-czarna skrzynka-reakcja]. Maszyna jest czystą inteligencją (gdzie inteligencja, to zdolność zastosowania jednakowych schematów w zmieniających się okolicznościach), ale człowiek poza inteligencją posiada wyobraźnię (gdzie wyobraźnia jest zdolnością zastosowania zmiennych schematów w jednakowych okolicznościach). Do problemu tutaj poruszonego odnosi się tzw. test Turinga. A pytanie: "co myślisz o...?" zamienione zostaje na "co myślisz o swoim myśleniu?". I znowu tutaj zaproponuję Ci książkę (nie proponuję jej czytania, bo stanowi ona ciekawy i gęsty bór, przez który nie każdy potrafi się przedrzeć) - S. Kierkegaard "Bojaźń i drżenie. Choroba na śmierć", gdzie autor między innymi definiuje jaźń, ale nie definiuje jej jako to, co wyżej napisałem ("co myślisz o swoim myśleniu?"), tylko jako trzykrotne meta-odniesienie się do poglądu na własne myślenie, co u niego brzmi: "Jaźń jest stosunkiem, który ustosunkowuje się do samego siebie, a istotą tego stosunku jest to, że zachodzi on do samego siebie; jaźń nie jest stosunkiem, ale zjawiskiem ustosunkowania się stosunku do samego siebie." (Jeśli ktoś jest sfrustrowany seksualnie, to tekstu Kierkegaarda nie zrozumie, bo zobaczy wielokrotnie powtórzone słowo "stosunek", a relacja w definicji zupełnie zniknie mu z pola widzenia, dlatego wolę swoje aseksualne pojęcie "meta-odniesienie").
Zdecydowanie sprzeciwiam się ostatniemu Twojemu akapitowi, w którym piszesz amfibolię "Teorie ludzkie stworzyły religie", co miało chyba znaczyć, że religie zostały stworzone przez ludzkie teorie. Teorie i religie, to dwie niezbieżne ze sobą dziedziny działalności ludzkiego bytu. Teorie pochodzą stricte od próby ułożenia w logiczny i niesprzeczny system pewnych definicji, twierdzeń i tez - opisujących jakiś wycinek świata. Religie, czy wierzenia (jak je później przemiennie stosujesz) są emocjonalną próbą odniesienia się do takich fenomenów świata, których nie jesteśmy w stanie zrozumieć i ogarnąć umysłem. Pojęcie sacrum, czegoś świętego, jakiegokolwiek boga jest nieodłącznie powiązane z takimi emocjami jak strach, respekt, poczucie własnej mniejszości w porównaniu do tego sacrum-boga, oburzenie w stosunku do profana, który chciałby naruszyć ten cały "system" emocji, który jest ugruntowany w stosunku do w/w sacrum lub naruszyć nietykalność tego sacrum. W takim wypadku teorie i religie są komplementarne, uzupełniają się stanowiąc pełnię możliwego nastawienia ludzkiego do świata (pomijając oczywiście nastawienie ignorujące). Jeśli tak to rozumieć, to "teorie stworzyły miejsce do pojawienia się religii".
W kolejnych zdaniach powątpiewasz w tabu, które jest wyznaczane przez etykę, że ingerencja poprzez inżynierię genetyczną w człowieka została zahamowana z powodu "wiary". Rozumowanie jest poniekąd poprawne, tylko nie jestem pewien, czy Twoja postępowość w tym rozumowaniu wynika z podejścia profanacyjnego do "świętości ludzkiej istoty" i czy masz świadomość dlaczego takie tabu istnieje, czy wynika z ignorowania stanowiska "ludzi wiary", którzy to tabu odczuwają, akcentują i bronią tego tabu. Otóż "świętość istoty ludzkiej" polega na tym, że dopóki istota pojawia się, rozwija i umiera w znanych dotąd okolicznościach, to religia nie ma kłopotu z odniesieniem się do takiej istoty, nie ma problemu ze stwierdzeniem, że zaiste istota taka ma duszę i zdecydowanie ma możliwość dostąpić zbawienia po śmierci (oczywista jest religia, do której w tym wypadku się odnoszę), ale kiedy pojawiają się takie zjawiska, jak zapłodnienie in vitro, ingerencja w płód w trakcie ciąży czy cokolwiek innego, co narusza "utrwalony przez wieki porządek rzeczy", to religia stoi przed nieznanym, czuje, że musi zadać sobie pytania: czy ta istota ma duszę? czy będzie brana pod uwagę, gdy przyjdzie kwestia zbawienia?
Tabu "nietykalności wobec istoty ludzkiej" nie ma w intencji hamować postępu w tych wymienionych przez Ciebie nowych wyzwaniach, ale bronić się przed konsekwencjami niepowodzeń wynikających z takich modyfikacji - "pal sześć, gdy nauka wyprodukuje cyborgi, gorzej, gdy nasi księża będą na katolickim cmentarzu musieli grzebać potworki, mutantów" - taka jest myśl przewodnia stojąca za tym tabu, a myśl wtóra brzmi: "a jeśli i te potworki mają duszę, to chyba powinniśmy raczej ustrzec je przed utylizacją i pogrzebać na naszym cmentarzu".
Wierzę jednak, że Twoje ubolewanie z powodu wstecznictwa tego tabu wynika z "dążenia człowieka do samodoskonalenia" przy ciągłym "milczeniu Boga", który już nie mówi nam, jak mamy postępować - że czasy tablic z Dekalogiem i czasy gorejących krzewów dawno minęły, iż Bóg już nie mówi nam tego, że kroczymy ślepą ścieżką, z której powinniśmy zejść i nie objawia nam właściwej drogi.
Ciekawi mnie także Twoja definicja "teorii" wyrażona w zdaniu: "Wiedza o Wszechświecie jest praktycznie zerowa, oparta na teoriach". Czy uważasz teorie za coś gorszego od wiedzy? Jaka jest w Twoim ujęciu różnica między teorią i wiedzą? Chciałbym uniknąć nieporozumień, a te nie biorą się z błędów w logicznym przekształceniu pojęć, tylko w różnicach definicji przyjmowanych dla tych pojęć.
Przede wszystkim "nie wierze" w to, ze twor mechaniczny ma byc z zalozenia gorszy od tworu biologicznego, organicznego. Moze 50-60 lat temu jeszcze pokutowaly wsrod naukowcow takie przekonania, ale dzis naukowcy wykazuja sie wieksza ostroznoscia w ferowaniu wyrokow. Poza tym prowadzone sa badania nad procesorami organicznymi, czesciowo zywymi i hodowanymi w laboratoriach. Beda wielokrotnie wydajniejsze od konstrukcji opartych na podzespolach krzemowych. Czlowiek jaki powstal w wyniku ewolucji biologicznej nie ma racji bytu, na dluzsza mete. Nieuchronne jest dokonanie ingerencji w czlowieka, w tak duzym stopniu, ze samo czlowieczestwo, takie jakie znamy od 100 000 lat zaniknie, zastapione czyms doskonalszym.
Jesli chodzi o mozg ludzki wielokrotnie metaforycznie nazywany jest komputerem. Bo tym w istocie jest. I rowniez jest zaprogramowany. Wszelakie uwarunkowania genetyczne, biologiczne, wychowacze, spoleczne, kulturowe sa programami nam wszczepianymi i kontrolujacymi nasze zachowania, postawy oraz rozwoj. To oprogramowanie na razie jest bardziej skomplikowane od tego, ktore zarzadza praca komputerow, ale minie kolejna sekunda w dziejach tego swiata i pojawi sie w koncu sztuczna inteligencja, z jednej strony dysponujaca swiadomoscia, z drugiej zdolna do samodoskonalenia sie, do uczenia sie, do rozwijania oraz do myslenia abstrakcyjnego. Czy bedzie czlowiekiem? Pod pewnymi wzgledami i w pewnym sensie zostanie stworzona "na obraz i podobienstwo", ale majac wielokrotnie wieksze mozliwosci poznawcze i obliczeniowe dokona szybszego postepu i szybciej przedefiniuje swoj byt zostawiajac czlowieka w tyle.
Rozwiazaniem jest inzyniera genetyczna, ktora pozwoli czlowiekowi nie stracic dystansu do inteligentnych i z kazda generacja coraz sprawniejszych maszyn. Zreszta granica miedzy maszyna a bytem biologicznym zacznie sie zacierac, bo czlowiek wspomagany genetycznie, biologicznie i mechanicznie de facto stanie sie pol maszyna, cyborgiem, o sile i mocy dawnych starozytnych Bogow.
Juz teraz naukowcy potwierdzili, ze istnieje teoretyczna szansa na "zewnetrzne" wspomaganie pamieci ludzkiej, ktora jest zawodna i czesto po te zasoby jest bardzo trudno siegnac. Mowi sie wprost o twardych dyskach, ktore bylyby podlaczane do mozgu ludzkiego i ktore ulatwialyby nam szeregowanie danych przez cale zycie.
To jest piesn przyszlosci, ale trzeba w te przyszlosc patrzec, bo innego wyjscia nie ma.
To, co przeczytałem o procesorach organicznych wywołało u mnie raczej uśmiech politowania niż zdumienie lub zachwyt: główną zaletą procesora organicznego jest to, że może się wyginać i nie ma tu mowy o żadnej metaforze w stylu "giętkości" czy "elastyczności przetwarzania", a komentarze typu: "czy kiedy będę używać procesora organicznego, to muszę się obawiać możliwości, że coś w nim zgnije?" doskonale obrazuje zdroworozsądkowe podejście do sprawy i pokazuje relację o której mówisz (założenie, że twór mechaniczny ma być z założenia gorszy od tworu biologicznego), tylko w odwróconej konfiguracji, że oto dodanie elementów biologicznych do tworu mechanicznego pozwoli na udoskonalenie go. Gloryfikowanie układów biologicznych i raczej ślepą drogę w technologicznym udoskonalaniu na zasadzie prób i błędów naszych maszyn.
Zauważam taką strategię w Twoich wypowiedziach: "mówię o tym, co jest tu i teraz" => "mówię o odległej przyszłości" (ciekaw jestem kolejnego kroku).
Wydaje mi się, że Twoje podejście polega na spekulacji, a każde "ludzkość nie wie" zamieniłbym na "ja nie wiem" (i broń Boże nie mam na celu Cię w tym momencie obrazić). Spekulacja nie tyle w oparciu o niewiedzę, co w oparciu o wyobraźnię świadomą bycia zaprogramowaną przez uwarunkowania te, które wymieniasz i te z gatunku fantastyki naukowej (znów bronię się przed niezrozumieniem - to nie jest ocena stopniująca, tylko analiza bez wskazywania na plusy i minusy). Zakładam, że oczekujesz czegoś bardziej efektownego, niż to, co do tej pory mamy, ale te rzeczy o których piszesz są już wśród nas i funkcjonują (w niszach, które widocznie umknęły Twojemu wzrokowi). Ta efektowność, o której myślę, a Ty zdaje się oczekujesz, to mobilna jednostka ludzka z natychmiastowym dostępem do różnych baz danych - taki człowiek z laptopem podłączonym do Internetu w głowie, bo nie daj Boże na kolanach. A co jest złego w tym, że ten laptop jest na kolanach? Ja w tej chwili i Ty w tej samej chwili spełniamy Twoje oczekiwania, z tą jedynie różnicą, że informacje, których potrzebujemy nie pojawiają się w naszych myślach, tylko na wyświetlaczach naszych ekranów, a konieczność "wklepania" zapytania w Google, czy cokolwiek innego jest tym złem koniecznym - nie widzę jakoś sensowności podpinania twardego dysku pod mózg, podczas, gdy pojemności dysków w naszych PC-tach podwajają się co kilka miesięcy. Staję w tym momencie okoniem wobec Twojej wyobraźni, która kreuje cyborga z czipem w czaszce i ukazuję Ci "cyborga", jakim jest każdy z nas, gdy siadając przed monitorem ma nieograniczony dostęp do zasobów sieci - czy to przy komputerze klasy PC, laptopie w kawiarni z dostępem do sieci, czy smartfonie z mobilnym do tej sieci dostępem. Ja szereguję swoje dane od około 20 lat, w tym od 15 lat w postaci cyfrowej, a nie mam żadnego czipa w głowie.
Kolejne marzenie - sztuczna inteligencja. No przecież, że jest. Jeśli nie znasz Cleverbota, to zaskakuje mnie to i potwierdza moje przypuszczenie, że Twoje pytania retoryczne o duszę, o świadomość i przyszłość wcale takie retoryczne nie są. Na te pytania odpowiedz już są, tylko kwestią jest, kogo i w jakim stopniu odpowiedzi te są zadowalają.
Ostatnia rzecz - przypuszczam ulubiona Twoja kwestia - to moralna ocena tego "udoskonalania" człowieka. Komputer, smartfon możesz kupić i staje się w tym momencie Twoją własnością, jest Twoim własnym narzędziem, czymś co możesz nawet zniszczyć, gdy przyjdzie Ci na to ochota. (w filmie pokazany jest ten dylemat) a co z takim udoskonalonym człowiekiem? Czy jest on człowiekiem = autonomiczną jednostką, która odpowiada za siebie, czy jest narzędziem, jak inne maszyny, które może zostać "wycofane z użytku" (eufemizm do likwidacji lub utylizacji), gdy coś w nim zaczyna szwankować? Tutaj stają w jednym szeregu nie tylko "ludzie wiary", ci religijni, ale i ci, którzy czują się zagrożeni (czy zagrożenie jest realne, czy urojone - nie ma znaczenia) istnieniem takich ludzi-maszyn. Nie będę apelował do Ciebie z pytaniem o to, czy dopuszczasz bycie unicestwionym przez taką istotę, bo wtedy okaże się, po której stronie barykady tak naprawdę staniesz. Moralne pobudki zaczynają w tym momencie zanikać i wchodzi coś o wiele bardziej głębokiego - kwestia światopoglądowa. A zaraz potem wchodzi kwestia prawna: czy pozwalając istnieć takim bytom, które są jednocześnie człowiekiem i jednocześnie maszyną (z jednej strony autonomiczne z drugiej strony bezmyślne narzędzia), to jaki ma być ich status i w jakim stopniu same są za siebie odpowiedzialne, a w jakim stopniu odpowiadają za te byty ich twórcy?
W przypadku dzieci sprawa jest prosta - do osiągnięcia pełnoletności, za dzieci odpowiadają rodzice (z pewnymi wyjątkami, gdy mowa o przestępstwach), a jak widzisz tę sprawę tutaj?
I podstawowe pytanie: qui pro quo? czy w tym tyglu bardziej chcesz dodawać maszynę do człowieka, czy człowieka do maszyny?
Moralnosc czy swiatopoglad to kwestie umowne, dorazne i przemijajace. Gdy mowimy o perspektywach rozwoju ludzkosci, to na moralnosc jaka dzis stosujemy nie bedzie moglo byc miejsca. W miejsce dzisiejszej moralnosci stworzony zostanie jakis inny system wartosci dostosowany do nowych wyzwan.
Sztuczna inteligencja nie istnieje. Byc moze nie rozumiesz znaczenia tego pojecia. Naukowcy definiuja inteligencje, sztuczna badz nie, jako byt zdolny do rozwoju, uczenia sie i samodoskonalenia, posiadajacy osobowosc i swiadomosc wlasnego istnienia oraz zdolnosc do myslenia abstrakcyjnego. Przewiduje sie, ze taki byt zostanie stworzony przez czlowieka jeszcze w tym wieku.
Chyba nie zrozumielismy sie tez w temacie wspomagania pamieci. Nie chodzi o sucha wiedze podrecznikowa, encyklopedyczna, ale o zapisywanie i magazynowanie wspomnien, ktore stanowia podstawowe paliwo ksztaltujace nasza osobowosc. Na bazie naszych osobistych doswiadczen, przezyc, doznan oraz emocji i uczuc kierunkuje sie rozwoj naszej osobowosci.
Tymczasem w czasie naszego zycia wiele wspomnien ulatuje, gasnie. Nasza pamiec slabnie tez z wiekiem. Wolniej myslimy, kojarzymy, jestesmy coraz mniej elastyczni i coraz slabiej sie dostosowujemy do nowych warunkow. Nazywamy to staroscia. Idea twardych dyskow podlaczanych do mozgu to nie jest moj wymysl. Ja o tym czytalem tu i owdzie, i musze powiedziec, ze ta idea jest dla mnie zrozumiala i racjonalna. Przekonuje mnie.
Takie wspomaganie odciazy nasz mozg od wielu procesow, ktore obecnie go mocno absorbuja. Bedzie dzieki temu mogl skupic sie na innych czynnosciach, bardziej tworczych, takich jak przeprowadzanie przewodu logicznego, czy na genezie/syntezie/analizie jakichs badanych zjawisk.
Krotko mowiac konczy sie powoli epoka gdy czlowiek byl nagi a jego potencjal byl podobny do potencjalu czlowieka sprzed 50 000 lat.
Moralność i światopogląd wcale nie jest doraźny, umowny i stwarzany jako dostosowany do czegoś. Powstawanie moralności i światopoglądu jest skomplikowanym procesem, na który składa się wiele czynników, z których nie wszystkie da się wyrazić językowo, a nawet nie wszystkie są do końca uświadomione przez "posiadacza".
W momencie, gdy definiujesz inteligencję zaczynam się niepokoić z dwóch powodów: sugerujesz, że naukowcy popełniają błąd logiczny i sam ten błąd logiczny popełniasz, gdy utożsamiasz atrybut z bytem = przypadłość z podmiotem. Podaj mi, proszę, źródło tej definicji; słów, które dowodzą, że jakikolwiek naukowiec tak właśnie definiuje inteligencję.
Dla mnie jest to zwykła wyliczanka tego, co potrafi ludzki umysł (okrojona z takich zdolności, jak myślenie kontekstualne, regulacja uwagi i zdolność zapamiętywania); zatem jest to definicja umysłu, a nie "inteligencji, sztucznej bądź nie"!
[potocznie "inteligencja", to nazwa grupy społecznej, zawierającej osoby uważające, że wiedzą wszystko lepiej i zasługujące na większe przywileje niż reszta społeczeństwa]
To, jak rozumiesz wspomaganie pamięci też w jakiś sposób powoduje mój opór. "Zapisywanie i magazynowanie wspomnień, które stanowią podstawowe paliwo kształtujące naszą osobowość", to dla mnie herezja, która uwidacznia to, że jednak nie rozumiesz, w jaki sposób funkcjonuje osobowość. Jesteśmy, jacy jesteśmy nie tylko dlatego, że coś przeżyliśmy i o tym pamiętamy, ale także, że o czymś już dawno zapomnieliśmy! Dostęp do każdego przeżycia, którego mieliśmy okazję doświadczyć w naszej egzystencji byłby raczej destruktywny i przeciążał mózg, zamiast jak mówisz, odciążał go i pozwalał skupić się na innych, ważniejszych czynnościach.
Przeżycia nie da się zapisać w postaci zero-jedynkowego kodu i magazynować na jakimś twardym dysku. Poza tym, nie rozumiesz chyba tego, że nawet, gdyby było to możliwe, tworzyłoby jednostki tak zafiksowane na swojej przeszłości, że na pewno żaden amerykański psychoanalityk, ani europejski psychiatra raczej nie byłby w stanie pomóc takiej jednostce; skazujesz takie jednostki na permanentną agonię! Życie właśnie tym się kieruje, że pewne doznania tracą na sile z czasem, uczucia i emocje zanikają, a pojawiają się coraz to nowe i tak wygląda rozwój i samodoskonalenie się, a nie w byciu przeładowanym śmietnikiem przeszłych doznań.
Mnie to ani nie przekonuje, ani nie widzę w tym nic racjonalnego- wręcz przeciwnie. Podaj źródła, to może zmienię zdanie.
I tutaj widzę też, że mam do czynienia z marzycielem lub kimś, kto z obrzydzeniem odwraca się ciągle od teraźniejszości. Sucha wiedza podręcznikowa, encyklopedyczna przestaje taką być, gdy po nią sięgamy - w momencie, gdy po nią sięgamy i dlatego, że po nią sięgamy. Nie chodzi tu o zbiór faktów, tylko o to, że te fakty stają się argumentami w równaniu przez nas wysnuwanym.
Mylisz sie w wielu kwestiach. Zabawne sa tez Twoje proby zglebienia i oceniania mojej osoby. Momentami wrecz zalosne i oczywiscie niegrzeczne, ale to juz jest kwestia moralnosci, wiec sprawa przejsciowa ;)
Rozmawiamy luzno na temat przyszlosci, niezobowiazujaco spekulujemy i snujemy wizje i rozwazania. Nie widze w takiej dyskusji nic zdroznego, ani tez nic osobistego. Masz do czynienia z marzycielem? To Twoja projekcja, jak zwykle u Ciebie, mylna. Nie odczuwam obrzydzenia w stosunku do terazniejszosci. Nie wiem dlaczego tak ciagle sie we wszystkim mylisz, byc moze taka jest specyfika Twojego permanentnie blednego i nielogicznego rozumowania.
Terazniejszosc jest calkiem fajna. Wolalbym zyc dzisiaj niz sto lat wczesniej. Ale mimo to w pewnym sensie bardziej od przyszlosci interesuje mnie przeszlosc. Sek w tym, ze nasza rozmowa jest o czyms innym. To, ze wyobrazam sobie jaka moze byc przyszlosc, nie oznacza, ze nie interesuje mnie modelarstwo, muzyka rockowa i literatura piekna. Strasznymi schematami sie poslugujesz w tej dyskusji i w tych swoich zabawnych projekcjach. Momentami mam wrazenie, ze jestes lekko zdziwaczaly. Ale oczywiscie nie feruje wyrokow, bo nie mam o Tobie zadnych informacji, nie znam Cie zupelnie, wiec podchodze do tego z dystansem. Roznych dziwakow spotykalem na forach, wiec mnie to w sumie rybka.
Przyszlosc, futurologia, nauka to interesujacy temat. I lubie o tym pogadac niezobowiazujaco. Ale historia jest wdzieczniejsza, bo jest dokonana i rzezbi sie w materii zastanej. Historia tez jest swietna nauczycielka terazniejszosci. Ulatwia zrozumienie pewnych procesow i mechanizmow, szczegolnie tych dotyczacych czlowieka i spoleczenstw. Gdy rozmawiam o hipotetycznej przyszlosci zwykle odnosze sie do tego co tu czy tam przeczytalem, do roznych koncepcji i przepowiedni, do analiz, a nawet do liczb. Ale w odroznieniu od historii podrozuje w wyobrazni roznymi rownoleglymi sciezkami nigdy nie mogac byc pewnym, ktora sie zisci. Dlatego historia to dla mnie pewniejszy, bardziej staly grunt.
I to tyle, wiecznie mylacy sie rozmowco. Moze kiedys Twe zaburzenia ustana i staniesz sie bardziej komunikatywny. Pozdrawiam.
Zdziwaczały i zaburzony - heh, ciekawe co by na to powiedział mój psychoanalityk :P
Schematy i projekcje - no, powiedzmy... Ale jeśli zarzucasz mi błędy i nielogiczność, to w dobrym guście byłoby wskazać te punkty, w których się mylę i gdzie jestem nielogiczny, bo widzisz, nie staram się absolutyzować mojego punktu widzenia i lubię rozmawiać z ludźmi mającymi inny ogląd na sprawę - w takich sytuacjach uczymy się i rozwijamy. Najgorszą rzeczą jest, gdy nasz "brodzik intelektualny" zaczyna fermentować z zastania.
Wydaje mi się, że bardziej komunikatywny być nie mogę, zadawszy Ci kilka pytań - na żadne nie uzyskałem odpowiedzi. Może więc nie porzucaj tej rozmowy tak szybko i wejdź w nią bardziej odnosząc się do treści, nie traktując tematu "po łebkach". Podaj choćby z nazwy te koncepcje, analizy i liczby - przepowiednie możesz sobie darować ;)
mk1982: >> Można jeszcze chwilę poczekać zanim od 1828 roku (początek nowożytnej chemii organicznej) dotrzemy do poznania "natury" życia.
Skąd wiesz że od początku nowożytnej chemii do poznania natury dzieli chwila? Może jest pomiędzy nimi jeszcze długa droga odkryć i porażek na dziesiątki albo setki tysięcy lat? Może szybciej na ziemię spadnie kometa i zagładzi ludzkość?
per333: >> ale minie kolejna sekunda w dziejach tego swiata i pojawi sie w koncu sztuczna inteligencja.
Czy małpa może wymyślić coś bardziej złożonego od samej siebie? Czy człowieka wymyślili głupcy którzy już wyginęli z powodu braku rozumu? Jednak jeśli ci "głupcy" żyją w kosmosie to czy my jesteśmy dla nich sztuczną i potężną inteligencją? Raczej produkt, albo małe dziecię, ale nigdy nie sztuczna inteligencja która wyprzedza ich możliwości.
Co do filmu to jest świetny. Nie całkiem logiczny, ale cokolwiek wśród morza suchych action'ów.
Skąd wiem? Właśnie nie wiem, dlatego mówię, by chwilę poczekać. Ile Twoim zdaniem wynosi chwila, bo jakoś w układzie SI nie ma takiej jednostki, za to sekunda jest, z tym, że per333 używa metafory geologicznej "sekunda w dziejach tego świata", co może równie dobrze oznaczać ogłoszenie zwycięzców Nagrody Nobla 2015 albo oczekiwanie przez kolejne 10000 lat.
Pytasz, "czy małpa może wymyślić coś bardziej złożonego od samej siebie?" i wydaje się, że zakładasz odpowiedź, że nie. Tego nie wiemy, bo do tej pory nie znaleźliśmy "odpowiedniego" języka do porozumiewania się z małpami (niektóre przypadki nauczenia naczelnych języka migowego nie oznacza, że owe naczelne od razu podejmą tematy egzystencjalistyczne lub zdradzą się ze swoimi planami, by "zawładnąć światem"). Zauważ jednak różnicę między "wymyślić" (co jest sferą fantazji, wyobraźni), a "skonstruować" i co masz na myśli pisząc "bardziej złożonego". Nie wiem, czy znane Ci jest słowo "oszczędność", bo człowiek konstruując cokolwiek kieruje się oszczędnością właśnie i nie konstruuje czegoś dla samego konstruowania. Zwykły cyrkiel - narzędzie lepiej służy do rysowania okręgów niż ludzka ręka, ale czy cyrkiel jest bardziej złożony niż ręka? Wątpię.
Padło w tym wątku wielokrotnie pojęcie "sztuczna inteligencja" i w Twoim przypadku też, domyślić się można, że "sztuczna inteligencja", o której mówisz, to coś lepszego niż "prawdziwa inteligencja", bo wyprzedza jej możliwości. Hmmm, gdyby tak się dało porozmawiać znaczeniami, a nie tagami, byłoby o wiele lepiej.
mk1981: > w Twoim przypadku "sztuczna inteligencja" to coś lepszego niż "prawdziwa inteligencja".
Den2000: > to czy my jesteśmy dla nich sztuczną i potężną inteligencją < (myślałem że chodzi wam o coś lepszego niż obecny człowiek)?
Chciałem powiedzieć że każda materia jest sztuczna i inteligentna w jakimś stopniu i że nie może konstruktor "skonstruować" coś bardziej złożonego od samego siebie.
Jeśli porównamy małpę i najmądrzejszy komputer który zdołała utworzyć ludzkość, to muszę przyznać że najgłupsza małpa biegająca w dżunglach jest o miliony razy bardziej inteligentna od komputera. Skonstruowanie przez człowieka czegoś co przewyższy jego możliwości jest niemożliwe. Jedyną drogą jest rozwój własny po przez nowe technologie a tam może i uda nam się samodzielnie skonstruować pierwszego osobnika natury. Kopiowanie, klonowanie, mutację, selekcję nie bierze pod uwagę gdyż jest to prosta modyfikacja już skonstruowanych rzeczy.
W filmie akurat dobrze pokazane to że człowiek nie skonstruował Willa, on go po prostu przeniósł do innego nośniku dzięki czemu Will samodzielnie zaczął się rozwijać. Poprzedni AI u którego na początku filmu zapytali czy on może udowodnić samoświadomość jest do kitu. Dla tego chciałem wyjaśnić że nie ma sensu tworzyć AI (który będzie coś tam sam sobie myślał co sobie będzie chciał) bo tego po prostu nie da się zrobić. Ale natomiast jest sens tworzyć rzeczy (mogą to być inne istoty) które będą narzędziem do rozwoju człowieka (np. łopata, samochód, komputer, robot). Wszystkie te narzędzia nigdy nie będą dla nas inteligencją (jak my dla naszych stwórców) ale będą inteligencją dla samych siebie i będą świadomi w swoim istnieniu i ta świadomość idzie od samej góry, od samego twórcy wszystkich twórców bo jest kontynuacją jego oka, ręki i nogi.
Tutaj zgodzę się z Tobą, że skonstruować coś lepszego od siebie w danym momencie - niemożliwe, ale gdy to coś samo zacznie się rozwijać i przewyższy swojego twórcę - to już mniej niemożliwe. I tu jest rozróżnienie na "lepszy aktualnie" i "lepszy potencjalnie". Pierwszy przypadek jest niemożliwy do osiągnięcia - Twoim i moim zdaniem. Drugi przypadek uważam za prawdopodobny - nie wiem, jak Ty to widzisz.
Nie wiem, czy wyłapałeś trend, który pojawia się w tego typu, jak ten, filmach (m. in. "Ona", "Ja, robot"), gdzie twór, owa sztuczna inteligencja wykłada jakiemuś człowiekowi, że nie jest ograniczana emocjami, fizjologią, śmiertelnością i innymi ludzkimi przypadłościami - stwierdza, że jest od człowieka lepsza. Jak Ty się na to zapatrujesz? Widzisz stworzenie samoświadomej istoty, jako istoty komórkowej, żywej, fizjologicznej, śmiertelnej? A może wystarczy, by była samoświadoma i niekoniecznie skazana na podtrzymywanie swego istnienia tak jak człowiek: jedząc i pijąc? Tworzenie tego typu żywych istot jest odwiecznym zjawiskiem i polega na zapłodnieniu plemnikiem komórki jajowej - te istoty, to ludzkie dzieci.
A jeśli chodzi o sztuczną inteligencję, to pobaw się, proszę z cleverbotem i opowiedz swoje wrażenia, bo jestem ciekaw innej niż moja opinii. http://www.cleverbot.com/
Oglądałem rozmowy youtubowiczów z CleverBot. Nie przekonał mnie specjalnie. Brak ciągłości rozmowy. Program przeskakuje z tematu na temat. Ale najważniejsze, nawet gdyby ciężko by było go odróżnić od człowieka, to czy miał by jakieś zastosowanie? Nie wiem.
Ja jestem programistą i kiedyś miałem pomysł zrobić program, który będzie rozmawiał z człowiekiem, ale nie o jakiś tam bzdurach ale tworzył interfejs głosowy pomiędzy człowiekiem a komputerem. Np. Jestem w domu gdzie znajduje się komputer i robiąc śniadanie pytam u niego: "Cześć AI. Czy ja mam dzisiaj jakieś wiadomości email? Czy mam wiadomość od Jacka, mojego kolegi? Jaka dzisiaj pogoda? Co słychać na aukcjach? Podrósł mój kapitał? Zadzwoń do mojej mamy, chcę z nią porozmawiać. Itd." A komputer mnie odpowiada. Gdy kładę dzieci spać, proszę komputera aby włączył dzieciom audio bajkę. Proszę aby mnie obudził rano o 7. Oraz proszę aby zamówił pizzę. Nie trzeba mieć AI aby zrobić ten program. Wystarczy zakodować np. gdy mówię jego imię a potem polecenie, to on to polecenie przetwarza i jeśli ma do tego odpowiednie zadanie to wykonuje, a gdy nie ma to odpowiada człowiekowi że go nie rozumie.
Co do CleverBot to nie widzę tutaj żadnego zastosowania które ułatwiło by człowiekowi życie i pomogło w jego rozwoju. A pogadać o bzdurach to ja z sąsiadem mogę przy browarze ;-)
Jest coś takiego jak Spikit. Ale mnie chodziło nie o bezpośrednie sterowanie komputerem ale o wykonanie bardziej złożonych poleceń jak pisałem wyżej oraz żeby komputer był bardziej inteligentny i bardziej elastyczny aby nie trzeba było uczyć na pamięć wszystkie polecenia.