Transcendencja

Transcendence
2014
6,4 118 tys. ocen
6,4 10 1 118096
4,5 22 krytyków
Transcendencja
powrót do forum filmu Transcendencja

jest na krawędzi a rząd wiadomego kraju wysyła
do walki 10 żołdaków jedno działo i granatnik,
aby zazegnać ogólnoświatowy kryzys.
Wiem, lotnictwo nie poleci bo elektronika i chipy itp
ale mogliby dac im chociaz drugie dzialo tak dla kontrastu,
no chyba ze to ciecia budzetowe na obronnosc kraju.

ocenił(a) film na 9
Bodziokrak

W którymś momencie mówili że wszystko musi się dziać całkowicie cicho, ponieważ gdyby zaczęło się coś nagle dziać, to on by się o tym dowiedział dlatego schowali się i zakopali otoczeni siatką :)

ocenił(a) film na 5
unpxre

Dałeś 9. Trzeba cie powstrzymać tak samo jak to coś w tym idiotycznym filmie. Nic kompletnie nie ma w nim sensu. Nie ma dobra, ani zła, nikt nie wygrywa, nie dzieje się nic wartego uwagi. Miało być sci-fi a wyszedł jakiś pieprzony dramat. Tylko siąść i płakać. Moja ocena wyjściowa to była ósemka, ale w miarę oglądania musiałem obniżać. Doszedłem do 5, ale teraz jestem wściekły, że wyszło tak dużo. Potencjał całkowicie zmarnowany. Film o niczym, a przy tym cholernie smutny. Po co takie coś kręcić?

ocenił(a) film na 9
jahu81

Dla mnie natomiast film zyskiwał wraz z czasem, początek mi się nie podobał, bo na mniej więcej aktualne wiedzę z SI, zaczęli nam wciskać kit, szczególnie sam proces transcendencji.

Później natomiast zaczęła rozgrywać się akcja, powiększanie sieci neuronowej i niemal boskie możliwości jakie w ten sposób można było osiągnąć.

Nie wiem jak ty ale dla mnie zakończenie było wesołe i nie dopatrzyłem się niczego smutnego w tym filmie.

9 daje rzadko ostatni raz dałem je prawie rok temu, poza tym to moja subiektywną ocena i nie wiem po co o niej wspominasz:)

pozdrawiam

unpxre

Chyba masz na myśli proces kopiowania świadomości (mind uploading). Transcendencja to bardziej cecha, którą charakteryzuje się coś co przekracza granice znanych możliwości.

"powiększanie sieci neuronowej" - z tym się nie zgodzę. Program FINN jak i komputer na którym początkowo rezydował komputerowy Will symulował prace sieci neuronowej. Ale nie jest wykluczone że osobliwość technologiczna znalazła potem inny, bardziej wyrafinowany sposób przeliczania swojego jestestwa ;). Sieci neuronowe może i potrafią szukać dość optymalnych rozwiązań ale nie są w stanie zagwarantować że znalezione rozwiązanie jest najlepsze z możliwych

ocenił(a) film na 9
AdireQ

Z tego co ja wiem na temat mózgu, nasze decyzje zależą od struktury sieci, jej budowy i wag na poszczególnych wejściach do neuronu które zależą od aktualnej ilości neuromediatorów, pamięć jest rozwiązana częściowa również za pomocą pętli zwrotnej, dlatego żeby "skopiować osobę", należało by zaimplementować identyczną budowę sieci neuronowej z aktualnym stanem wag (pomiąć proces uczenia sieci tylko zaadaptować już istniejący z człowieka) i stworzyć coś co będzie modyfikowało wagi od otrzymywanych bodźców, coś co będzie pełniło funkcje dawkowania hormonów itd.

przekracza nasze możliwości bo komputer o wydajności człowieka zajmuje teraz hangary i istnieje tylko jeden taki (moja widzą na rok 2012 około) który może jej dorównać. Nerwami z jednego człowieka można by otoczyć nasz cały glob. Ale w filmie FINN oparty był o komputery kwantowe więc się nie wypowiadam bo nasza widza nie doszła jeszcze do tego etapu.

Jednak czytanie na głos jakiś słów na 100% nie jest sposobem odczytania budowy sieci czy stanu wag.

To musiała być sieć neuronowa, ponieważ sieć neuronowa potrafi się sama uczyć, dla zwykłego programu jest to niemożliwe, a przynajmniej mniej efektowne.


Może i się mylę w niektórych kwestiach, SI nie leży w gronie moich zainteresowań, musiałem się nauczyć budować sieci ze względu na kierunek studiów, dlatego przepraszam jeśli walnąłem gdzieś gafę.

unpxre

Jasne że w filmie była to sieć neuronowa. Zgadzam się z tym w 100%. Po prostu jako fan hard SF spekuluje że wraz ze swoim rozwojem, technologiczna osobliwość znalazłaby sposób na zredukowanie symulacji sieci neuronowej. Zmianą poddałaby także architekturę komputera. Sieć neuronowa nie jest czymś natywnym dla maszyny rejestrowej.

"Jednak czytanie na głos jakiś słów na 100% nie jest sposobem odczytania budowy sieci czy stanu wag"

W filmie pokazano dwie połączone metody kopiowania świadomości:

Pierwszy - jakiś efektowny "laserowy" skaner bezkontaktowy który mógł być sposobem ustalenia fizycznej struktury mózgu. Laser o bliżej nieustalonym działaniu odczytuje kolejne przekroje mózgu i tworzy z nich przestrzenny model. Takie modele są realizowane już teraz, ograniczeniem jest ich rozdzielczość.

Drugi - elektrody umieszczone bezpośrednio w mózgu, rejestrujące aktywność poszczególnych obszarów. Wypowiadane słowo wymusza myślenie o danym pojęciu co ma odwzorowanie w aktywności mózgu. Znając rozkład aktywności dla danych pojęć można opracować wzorzec skojarzeń. Ostatnio głośno było o eksperymencie polegającym na rekonstrukcji obrazu na podstawie aktywności kory wzrokowej.

ocenił(a) film na 9
AdireQ

Nie mówię, że odczytywanie słów nic nie daje, ale na pewno nie pozwoli na ustalenie kopii 1:1. Jednak rozumiem ten zabieg, to film na szerokiego grona więc muszą być przekłamania jak w każdym filmie.

Oczywiście sieć neuronowa nie jest wydajna jak zwykły algorytm, ale najlepiej symuluje mózg,a zastosowanie komputerów kwantowych mogło bardzo przybliżyć "natywnośc" sieci neuronowej na tym układzie.

Co do rozwoju myślę ze masz racje ale na takiej zasadzie, że główna siec neuronowa została ta sama, inaczej Caster nie był by już Casterem. Jednak rozwijając siebie niektóre rzeczy mógł przebudować na coś bardziej wydajnego niż sieć.

unpxre

Przekłamaniem jest chociażby to że wykorzystana siatka ekranująca ma zbyt duże oczka aby zablokować komunikacje powyżej 1GHz. Ale tego jeszcze żaden z hejterów nie zauważył, wolą się przyczepiać do nanobotów i zbyt dużego tempa rozwoju. Podpowiedz jakie niezgodności Ty zauważyłeś. Jako osoba z szybowcem w awatarze bardziej skupiłeś się pewnie na informacjach przeskakujących po monitorach komputerów albo rozczytałeś koślawe fragmenty kodów wypisane na tablicach w kryjówce anarchistów? \OoO/. Mnie cały czas zastanawia zawartość monitora w scenie gdy Evelyn podłącza Willa do sieci i instaluje "sterowniki satelity". Jaki system plików korzysta ze ścieżek dostępu w postaci: "../usr/pinn/local/drivers" i jaki system operacyjny używa plików sterownika o rozszerzeniach: .nst .sys .lib .dat .vsi i komend wiersza poleceń typu: "cp -R /ext/satdrv /usr/pinn/drivers".

"główna siec neuronowa została ta sama, inaczej Caster nie był by już Casterem" - Kiedy przypadkiem trafiam w internecie na swoje własne opinie sprzed kilku lat, stwierdzam że nie bylem sobą.

ocenił(a) film na 9
AdireQ

Jeśli interesują Cie zawartości monitorów to jest taki blog z tym: http://moviecode.tumblr.com/ :>
Tak naprawdę w wyżej budżetowych filmach niema tam aż takich bzdur, bo na ogół mają jakieś zaplecze i coś w miarę sensownego jest tam umiejscowione, bo przynajmniej język w jakim to powinno być się zgadza choć najczęściej widoczny kod to coś open sourcowego niezwiązanego z tematem. Nie to co w serialach, nisko budżetówkach, czy naszych rodzimych produkcjach dostarczających nam : "emacsem przez sendmail".

PINN to zapewne na jakimś unix'ie stoi.
fragmenty kodów wypisane na tablicach w kryjówce anarchistów? to C/C++ ale jest tak nagryzmolone, że ciężko zobaczyć co tam jest, a nawet jak by było ładnie to te 10 linijek za wiele nic by nie dało, jedynym pytaniem jakie może się nasunąć po co pisać kawałek takiego kodu na tablicy.

Mi na ogól nie przeszkadzają takie przekłamania, w końcu oglądam film Sci-Fi, a nie dokument :> Z tych przekłamań to choćby samo hackowanie, że niby tylko osoba jaka pisała z nim kiedyś skrypty będzie mogła złamać system i wgrać wirusa, tym bardziej, że raczej nie pisali "skryptów" z celowymi błędami, a tylne furtki jeśli mieli to Caster i tak by je od razu załatał.
No i to że wgranie wirusa może nastąpić tylko poprzez ładowanie jego żony do Castera (ale ok może w tym ładowaniu był niby jakiś błąd), to się i tak nasuwa pytanie jak niby wgrał jej tego wirusa? do mózgu? :>
No i sam fakt, że nagle wszystkie nanoboty zamieniał się w pył, było mocno naciągane.

jahu81

Ja tam oglądałem dla samej osobliwości.

One day they woke me up. So I could live forever. It's such a shame the same will never happen to you. You've got your short sad life left. That's what I'm counting on...

ocenił(a) film na 8
jahu81

"Miało być sci-fi a wyszedł jakiś pieprzony dramat."

Wyszło świetne kino sci-fi. Właściwie modelowy przykład tego, czym powinno być choć minimalnie ambitne kino sci-fi. Mam wrażenie, że oczekiwałeś od tego filmu jakiejś prostej fabuły w stylu niewątpliwe dobro kontra niewątpliwe zło, czerń i biel, a wszystko okraszone jakimś futurystycznie wyglądającym uzbrojeniem, najlepiej do tego jeszcze okraszone eksplozjami i super-efektownymi bitwami w kosmosie...

"Film o niczym, a przy tym cholernie smutny."

Jeśli uważasz, że film był o niczym... to kompletnie go nie zrozumiałeś.

Plus, nigdy się tak nie uśmiałem jak przy tej części: "Moja ocena wyjściowa to była ósemka, ale w miarę oglądania musiałem obniżać. Doszedłem do 5, ale teraz jestem wściekły, że wyszło tak dużo." Cudowne. Co to w ogóle za koncepcja "oceny wyjściowej"? Jest wysoka kiedy podobał Ci się zwiastun? Kiedy są w filmie ulubieni aktorzy? I potem w trakcie oglądania decydujesz czy zasługuje na tą "ocenę wyjściową" czy nie? Rety, internetowe absurdy nigdy nie przestaną mnie zadziwiać...

ocenił(a) film na 5
kapeusz

No właśnie myślałem, że ktoś mi pomoże zrozumieć, a przynajmniej uargumentuje jakoś wysoką ocenę. Niestety jak na razie czekam nadaremno. Za to ja ci wytłumaczę. Generalnie lubię takie filmy i potencjał był co najmniej na 8 patrząc na zarys fabuły i początek filmu, ale został całkowicie zmarnowany tym, że kolejne wydarzenia były coraz bardziej absurdalne i pozbawione elementarnej logiki i sensu. Odczucia i reakcja bohaterów na wydarzenia były zupełnie inne niż moje. Udało się uratować człowieka, a nawet więcej, bo przy okazji dokonuje się ogromny postęp dla ludzkości i nadzieja dla chorych, a dziewczyna Depp'a (który się IMO nie nadaje do tej roli), ona zamiast się cieszyć to przez cały film ma minę jakby zaraz miała wyciągnąć pistolet i strzelić sobie w głowę. I wszyscy chodzą tacy zatroskani i smutni, a nie wiadomo dlaczego. I nagle postanawiają w tym smutku wszystko zniszczyć i wszystkich zabić. Bo tak, bez powodu. Bo ktoś chciał mieć smutne zakończenie. A przy tym kompletnie nic się nie wyjaśnia, film na żadne pytanie nie odpowiada i wierz sobie widzu w co chcesz. A ja filmy sci-fi lubię właśnie za to, że opierają się na ścisłych naukowych założeniach. Zamiast tego mamy dramat fantasy, czyli smutek i bez sens w jednym. Z podobnych filmów, równie beznadziejnych można wymienić "Edwarda nożycorękiego" i "Sztuczną inteligencję".

ocenił(a) film na 8
jahu81

A dostrzegłeś takie małe szczegóły, jak a) SI z osobowością Castera kradła pieniądze, żeby wszystko budować b) zagnieździła się na każdym urządzeniu połączonym z siecią, innymi słowami zyskała możliwość inwigilacji całej ludzkości c) przy okazji postępu dla ludzkości i nadziei dla chorych SI zyskało również możliwość bezpośredniej kontroli człowieka. Z tych drobnych szczegółów oraz innych wątków wynikają podstawowe pytania stawiane przez "Transcendencję": jakie są koszty postępu? czy warto poświęcać wolność osobistą dla zdobyczy techniki? czy SI czuje? czy SI rzeczywiście jest samoświadoma? czy taka SI może w ogóle być moralna? czy stworzenie SI niesie ze sobą więcej plusów czy zagrożeń? Film nie odpowiada na te pytania, bo po pierwsze nie może na nie odpowiedzieć obiektywnie, po drugie to widz właśnie ma się zastanowić nad tymi kwestiami. Dalej, bohaterowie są zatroskani i smutni, bo mają ku temu powody i jest to logiczne. Ponieważ są postawieni przed tymi samymi pytaniami, które wypisałem wyżej. I większość z nich nie jest skłonna dać się zniwolić dla postępu technologicznego. Część z nich od razu dostrzega, że SI nie jest Will'em Casterem, że tylko posługuje się jego twarzą i głosem, wybacz słowo, SI małpuje Will'a. Doskonale to widać w momencie, gdy Joseph pyta się tej SI czy potrafi udowodnić swoją świadomość, a "Will-nie-Will" odpowiada identycznymi słowami jak orginalny PINN. Evelyn była jedyną, która dała się nabrać, że SI zostało Casterem. Dopiero pod koniec zaczęła rozumieć, że SI manipulowałą nią oraz dostrzegać, że SI robi rzeczy, których prawdziwy Will nigdy by nie zrobił. Ile więc człowieka w maszynie? No według mnie tyle co nic, bo osobowość SI była zlepkiem tego, co udało się uratować z umysłu doktora, marzeń Evelyn oraz zimnej i odczłowieczonej logiki PINN. I jest to nie tyle smutne, co niepokojące.

Z tego co piszesz jahu, Twoim problemem jest, że film nie prowadzi Cię za rączkę do jednoznacznego zakończenia i nie daje Ci odpowiedzi na te pytania. A ja twierdzę, że to jest właśnie siłą tego filmu. Twórcy pokazali jak mogłaby wyglądać tak potężna SI, jak mogłaby się "zachowywać", co dobrego mogłaby zrobić i jakie zagrożenia by się z tym mogły wiązać. Nie ma żadnego wartościowania, nikt Ci nie mówi "ten bohater jest dobry, a ten zły" tylko TY sam masz się nad tym zastanowić, ja mam się zastanowić, każdy odbiorca tego filmu powinien. Nie ma czerni i bieli. Czy chciałbyś nagle znaleźć się w świecie, w którym owszem, Twoja złamana noga, ślepota, albo wada serca zostaną wyleczone w krótkim czasie, ale z drugiej strony SI może przejąć kontrolę nad Twoim ciałem w dowolnej chwili, nie pytając Cię o zdanie. Pójdźmy dalej, ta SI dąży do ewolucji we własnym rozumieniu, a ta ewolucja wyklucza dalsze istnienie ludzkości jako takiej. Jak Ci się podoba taka perspektywa? Stąd już niedaleko do rzeczywistości "Matrixa". Nad tym każą zastanowić się twórcy tego filmu. Co do zaś samego zakończenia, według mnie jest tam taki pozorny happy end. Ludzkość niby uratowana, bo jakiś tam pierwiastek Willa się zlitował (przepraszam, bardzo upraszczam), ale jednak widzimy, że SI wcale się nie poddała, że zaczyna z powrotem kiełkować, a więc zagrożenie pozostało. Osobiście uważam, że problemem tego filmu jest obsada i cały hollywodzki szum. Mam wrażenie, że wiele ludzi po prostu ogląda ten film "bo Depp" albo "bo gra inna gwiazda, np. Freeman", oczekują jakiegoś blockbustera, w którym będzie się dużo działo, po czym dostają ambitne kino i nie wiedzą co z tym zrobić, bo dawno zapomnieli jak to jest poreflektować przez chwilę nad tym co się obejrzało. "Panie, ja poszedłem do kina, bo to tam nowy film z Dżonym Deppem, myślałem, że będzie fajnie, a tam mi myśleć kazali i dupa, nie podobało mi się." Ja uważam, że ten film traci na znanych nazwiskach i na tym, jak był reklamowany. To dopiero jest smutne, że ambitne kino nie ma racji bytu w nastawionym na blockbustery, efekty specjalne i tanią rozrywkę mainstreamie.

Plus, ja naprawdę nie chcę Ciebie, ani nikogo obrażać, ale nazywając beznadziejnymi "Edwarda Nożycorękiego" i "Sztuczną inteligencję" Spielberga tylko się imho pogrążasz, ale już nie mam siły się dalej rozpisywać...

ocenił(a) film na 5
kapeusz

Ciekawe spojrzenie, niestety nieprawdziwe. Caster nie mógł kraść pieniędzy, bo kiedy Evelyn to widzi, to mówi "OK". Gdyby kradł to by jakoś zareagowała prawda? I takie sprzeczności są co krok. Dalej, jeżeli Caster robiłby coś złego, to pierwszą reakcją powinno być poproszenie go, aby przestał. Niestety główna bohaterka wpada na to dopiero na końcu filmu, kiedy jest już za późno i o dziwo Caster się jej słucha, a ona mówi, że wie że to naprawdę on. Widzisz ten absurd? Dalej, Evelyn przebywała z Casterem kilka lat, przez ten czas mogła coś zrobić, a przynajmniej przekonać się, czy i w jakiej części jest sobą. Na wszystkie pytania powinno się dać odpowiedzieć, a nie da się tylko dlatego, że film jest pozbawiony logiki. Wybór przedstawiony w filmie (albo postęp, albo wolność) jest dla mnie wyborem całkowicie fikcyjnym, bo przecież były inne możliwości. Strasznie irytujące jak bohaterowie zachowują się nieracjonalnie.
Samoświadomości nie da się udowodnić, bo niby jak? Więc pewności nie byłoby nigdy, a taka akurat odpowiedź jest bardzo ludzka, bo jakbyś ty odpowiedział jakby ktoś cię spytał czy jesteś człowiekiem?
Już całkowicie pomijam obsadę, efekty specjalne itp. Lubię filmy, gdzie trzeba myśleć, ale tu wymyślić się nic niestety nie da. I ta końcówka, gdzie coś tam przetrwało. Nie wiadomo co, nie wiadomo po co i nie wiadomo czy to może się rozwijać czy tylko być.

ocenił(a) film na 8
jahu81

Ja nie widziałem w tym filmie sprzeczności i absurdów, każde wydarzenie miało swoje uzasadnienie. Ty z kolei szukasz dziury w całym, narzekasz na brak racjonalności, jednak sam nie argumentujesz racjonalnie, czynności i decyzje bohaterów odnosisz wyłącznie do swojego wąskiego światopoglądu i próbujesz wszystko dostosować do zero-jedynkowej logiki, do prostych wyborów "to albo to", "czarne albo białe". A ja w poprzednim poście pisałem, że w tym filmie coś takiego nie ma miejsca. Z drugiej strony szkoda mi czasu na dalsze dyskusje, poddaję się, wygrałeś.

ocenił(a) film na 8
jahu81

Caster nic nie kradł. Zainteresuj się jak działa giełda, albo po prostu oglądaj film oczami a nie dupą, bo jest to nawet potwierdzone, kiedy Bree przychodzi do uwięzionego Max... Reszty mi się nie chce tłumaczyć. Zresztą dla mniej rozgarniętego widza odpowiedź jest powtórzona co najmniej kilka razy - People fear what they don't understand.

A potem jest płacz w internetach "łee, daje 2/10, bo film nielogiczny i apsurtalny"

SPOILER ALERT
@kapeusz - mylisz się co do tego, że SI nie było Willem, widać to w ostatnich scenach, kiedy Bree grozi pistoletem Maxowi i kiedy Will decyduje się na dobrowolne przyjęcie wirusa. Maszyna nie oparłaby swojej decyzji na emocjach bo ich nie ma. Zresztą kiedy uploadował świadomość Evelyn do osobliwości i pokazał jej wszystko, ona też nie miała już wątpliwość (które pojawiły się gdy przestała rozumieć co robi Will). Zresztą ta scena dla mnie uratowała film, bo uznałbym go za gniota gdyby okazało się, że za wszystkim stoi PINN, a tak uważam, że jest co najmniej bardzo dobry.

ocenił(a) film na 3
jahu81

Zgadzam się, film bardzo słaby.

ocenił(a) film na 7
jahu81

No faktycznie, po co kręcić smutne filmy. Wesoło ma być...

ocenił(a) film na 5
Malkontent46

Nie musi być wesoło. Chodzi o to, że ja smutku nie czułem i nie widziałem uzasadnienia dla smucących się bohaterów. Po prostu film nie wzbudza tych emocji, które niby ma wzbudzać i jest smutny na siłę.

ocenił(a) film na 7
jahu81

De gustibus...etc...etc...

ocenił(a) film na 8
Bodziokrak

uśmiałam się nieziemsko czytając ten wpis :D rzeczywiście mnie osobiście jakoś to nie raziło po oczach, ale jak juz ktoś to wyrzucił i to w taki zabawny sposób, to można się popłakać ze śmiechu :)