Nie znalazłem tutaj odpowiedzi, więc chcę się w końcu dowiedzieć. Czy zakończenie jest
otwarte? Jestem skołowany czy dr Caster w wersji wirtualnej był prawdziwy (w sensie
samoświadomości) czy był tylko kopią człowieka (siebie)?
W jednej scenie, zapytany o samoświadomość odpowiada w taki sam sposób, jak PiNN. Nie
bez przyczyny, bo działał na jej rdzeniach (?). Pytanie więc - czy to on zaaplikował te same zdania
PiNN, a więc to była jego odpowiedź... czy może jednak było w nim więcej maszyny?
Na samym już końcu staje się on bardziej mechaniczny (po tym, jak się wybudował na człowieka
ponownie). Jednak nikogo nie zabija, co sugeruje, że jednak był prawdziwą wersją siebie.
Stąd moje skołowanie. Rozwiejcie moje wątpliwości.
Jeśli chodzi o odpowiedź o samoświadomość, to wydaje mi się, że to był taki żart skierowany do Taggera, który zadał mu takie samo pytanie jak PINN-owi, a czy był sobą czy maszyną to wydaje mi się że jednak sobą. Maszyna nie popełniłaby samobójstwa, sądzę że po prostu nie chciał istnieć dalej bez ukochanej osoby.
Moim zdaniem oni nie popełnili samobójstwa. Sama końcówka filmu sugeruje że system wciąż działa. Ujecie spadającej kropli wody ze słonecznika i tekst o tym że chcieli być razem może świadczyć o tym że gdzieś tam ich świadomości wciąż funkcjonują, może pod postacią przyrody. :)
Przyroda tak reagowała bo została "zainfekowana" drobinkami czegoś tam, było powiedziane, że to rozejdzie się po całym świeceie. Will spełnił przez to marzenia swojej żony, która chciała ratowac przyrode. Natomiast jak dla mnie Will umarł - w momencie jego śmierci padły przecież wszystkie urzędzenia na świecie (a że panował nad wszystkimi - padły wszystkie).
Przez cały film scenarzysta stara się dać do zrozumienia widzowi, że w oparciu o jaźń Willa Castera stworzona została super jaźń której jedynym celem jest przejecie pełnej kontroli na globem i eliminacja zagrożenia jakim jest ludzkość. Aby zjednać przychylność garstki ludzi w początkowej fazie, jaźń ta "udaje" że jest Wille Casterem. Kopije ona swój kod w każdej budowanej strukturze, tj. każdy nanobot zawiera kod tej superjaźni. Grupa naukowców dokonuje proby zainfekowania superjaźni, infekując wirusem jaźń Evelyn Caster (taka dośc naciągana sprawa) a następnie doprowadzając do jej śmiertelnego zranienia. Jeżeli super jaźń dokona rekonstrukcji ciała Evelyn Caster i wczyta jej jaźń zostanie zawirusowana i zginie.
Will Caster lub super jaźń jak kto woli ma pełną świadomość tego co sie stało. Wie ze jeżeli nie zrobi nic Evelyn Caster umrze na zawsze, jeżeli zrekonstruuje jej ciało zostanie zawirusowana i zginie ale Evelyn Caster przeżyje. Dokonuje wyboru. Okazuje się, że nie ma potwornej superjaźni która chce zniszczyć ludzkość, ponieważ Will Caster dokonuje ludzkiego wyboru i poświęca swoją komputerową jaźń aby uratować ukochaną. Niestety wirus jest rozprzestrzeniany w całym systemie i Will Caster ginie - ponieważ nowy kod jest kopiowany przez systemy łączności w tym np. wifi czy sieci komórkowe w strukturach nanobotów ginie także wszelka możliwość jego ponownego uruchomienia a Evelyn Caster i wszyscy naukowcy rozumieją, ze popełnili błąd bo nikt z nimi nie walczył a superjaźń miała zawsze czyste intencje.
Na końcu następuje jednak zwrot. Will Caster zbudował kladke Faradaja do której nie przechodzą żadne sygnały radiowe i elektryczne. Zatem grupa nanobotów która spadła wraz z deszczem do tej klatki nie posiada zawirusowanego kodu ponieważ rozprzestrzeniany w sieci wirus do niej nie dotarł. Max Waters ma zatem szansę na odbudowanie całego systemu w jego najnowszej wersji wraz z jaźnią Willa Castera która także tam sie skopiowała, o ile zachowa ostrożność i nie doprowadzi do zainfekowania tej ostatniej grupy nanobotów.
Jeśli ta superjaźń miała czyste intencje, to czemu robiła z ludzi niewolników?
Czemu wiedząc że Evelyn się go boi i cierpi z powodu braku kontaktu nie powiedziała "Poczekaj Evelyn, pracuję nad zbudowaniem sobie nowego ciała, za miesiąc będziemy mogli się normalnie spotkać"?
Jeśli miała czyste intecje i naprawdę postanowiła popełnić samobójstwo (ewentualnie przeżywając w małej kałuży), to czy nie mogła tego zrobić bez uwalniania wirusa do globalnej sieci, co spowodowało wyłączenie całej elektryczności i w efekcie śmierć głodową co najmniej miliarda ludzi, gdy załamało się światowe rolnictwo i transport? Skoro żeby ograniczać wirusa wystarczyła klatka Faradaya, to mogłaby sama z Evelyn zamknąć się w takiej klatce, zanim zaczęła ją naprawiać.
1. Nie robiła niewolników, mieli wolną wolę ale mogli działać zespołowo - tłumaczy to na polu z solarami. Ponadto, odcięcie człowieka zmodyfikowanego od sieci globalnej powodowało jego śmierć/deaktywacje, wiec nie była to regeneracja biologiczna (być może komórki po prostu zastępowano nanobotami). Zmodyfikowani ludzie mieli większą wiedzę, coś w rodzaju myślenia zbiorowego.
2. Cały czas to powtarzał. Tłumaczył jej że chce lepszego świata.
3. On był "siecią" - istniał tylko w systemie, zapisywał swój kod w kolejnych komórkach nanobotów ale nie istniał w nich, wyspecjalizowane do czegoś innego nanoboty przenosiły system jak płyta cd, jednak żeby uruchomić go/ zainstalować potrzebował sieci. Nie on podjął decyzje u puszczeniu wirusa. W zasadzie winni byli ci którzy wirusa puscili powinni przewidzieć konsekwencje. To także swojego rodzaju nauka dla nich.
4. Odcięcie się od systemu uniemożliwiłoby naprawę, musiał trwać przy niej i naprawiać tak długo jak mógł to robić (qrde nie pracowałeś nigdy w sieci? odetnij terminal i skończ działanie jak system sie przywiesza).
Ad 1. On rzeczywiście twierdził, że nie są niewolnikami. Ale fakty temu przeczyły. Jeśli ktoś używa twojego ciała do rozmawiania ze swoją dziewczyną własnym głosem, to nie jest to żadne "działanie zespołowe", tylko bezczelne pozbawienie ciebie podstawowej godności. Ludzie się tego obawiali dosyć słusznie. Po takiej ingerencji już nawet żadne zapewnienia zmodyfikowanych ludzi że "mamy wolną wolę, robimy to bo chcemy", nie są wiarygodne, bo to on może mówić ich ustami.
Ad 2. Przecież Evelyn nie była idiotką. Mógł jej pokazać na jakim etapie są prace, co planuje ile mu to zajmie. Nawet jeśli nie zrozumiałaby jak on to robi, to bez trudu zrozumiałaby jakie ma plany. Zamiast tego straszył ją i nic jej nie zdradzał ze swoich planów, nie do końca wiadomo czemu.
Ad 3 i 4. OK. Jeśli założymy że nie mógł funkcjonować bez sieci, to rzeczywiście nie mógł się odciąć. Ale sieć mogła istnieć bez niego, bo przecież istniała wcześniej. Więc wystarczyło żeby się z niej usunął, zanim wirus go zabił. Uratowałby w ten sposób całą cywilizację. Skoro i tak postanowił się poświęcić, to czy był jakikolwiek powód żeby tego nie robić?
1. Nikogo na silę nie ciągnął. Wyłączenie nanoimplantów przywracało stan sprzed operacji... tracili wzrok itd.
2. Próbował np. pokazać ile wie na temat jej organizmu i bardzo xle to odebrała. Myślę że wolał to ukryć, miał wybór i tak zdecydował.
3. Teoretycznie mógł tak zrobić. Ostatnia akcja jest w ogóle bez sensu. Śmierć systemu powoduje że cała ta regeneracja Evelyn stanęła pod znakiem zapytania. Ona w ogóle to przeżyła?
Generalnie to klatkę miedzianą on zrobił i wiedział że umieszczone tam nanoboty nie zostaną zainfekowane... te i inne w podobnych klatkach, beczkach, te które spłynęły do podziemi. Jeżeli był inteligentny ponad ludzka miarę wiedział, ze aby powstać ze zmarłych ludzie musza uruchomić systemy i go przywrócić. Zatem najważniejsze było przekonanie ich do jego szlachetnych intencji... a tak naprawdę nakłonienie Maxa Watersa żeby zrobił to co zapewne zrobił... przeniósł nanoboty w bezpieczne miejsce i w wydzielonym systemie odbudował go. Powrócił w glorii i chwale jako zbawca ludzkości... prosta psychologia... pokaż ze bez ciebie jest strasznie a zrobią cie swoim przywódcą... nawet ci zdrowi ;)
Generalnie fabuła w tej części jest podobna do fabuły Ksenocydu z Sagi Endera, gdzie także ludzkość postanawia wyłączyć Jane mimo, ze spowoduje to zagładę wielu światów i dwóch z trzech obecnych we wszechświecie gatunków rozumnych. Tam także Jane nie chciała występować otwarcie przeciwko siłom sojuszu... mimo, ze mogła ich zdmuchnąć jednym palcem... wolała zginąć... jej decyzja jest tam analizowana na wszystkie sposoby ...
Ta ostatnia interpretacja bardzo mi się podoba. Jeśli taki był jego plan, to film nabiera więcej sensu.
Oczywiście oznaczałoby to że był o wiele bardziej wyrachowany i bezwzględny w swoich działaniach i jego "czyste intencje" raczej nie były takie czyste. Kwestia tego co zrobi jak już ludzkość uwierzy w jego maskaradę, byłaby niezłym pomysłem na kolejny film.
Mówiąc "czyste intencje" masz zapewne na myśli ludzkie istnienia, jednak biorąc pod uwagę to co zobaczyła Evelyn zaraz przed swoją śmiercią (przynajmniej ludzką śmiercią) możnaby pomyśleć, że celem istnienia A.I było uleczenie świata, co niekoniecznie musi uwzględniać ludzkość. Pamiętajmy w końcu, że mamy dar do siania zniszczenia, więc może to co nazywasz niewolnikami było po prostu lepszą, bardziej stabilną i wyrozumiałą wersję człowieka? Kto wie...
Film o takiej fabule jak opisałeś chętnie bym zobaczył, ale wydaje mi się, że to nie ten.
1. Regeneracja Evelyn nigdy nawet się nie zaczęła, bo jak Will powiedział(1:43), energii wystarczy mu albo na wgranie wirusa albo na jej leczenie. Ze względu na jej słowa, wybrał wgranie wirusa czyli uratowanie przyjaciela.
2. To mogła być tak jak sugerowałeś zagrywka psychologiczna, ale pomysł z klatką raczej się nie sprawdzi. Po pierwsze, bo w scenie na dachu, gdy wirus zaczyna działać, te cząsteczki przestają krępować żołnierzy i ulatują w powietrze - czyli są aktywne, bez kontroli Willa. Po drugie, klatka musiała by być szczelna, a w scenie gdy Max jest w ogrodzie, widać zwisający kawałek nad tym finałowym słonecznikiem, no i w tle widać cześć nie osłoniętego ogrodu. Zresztą, klatka była zrobiona zanim Will stał się super jaźnią.
Ogólnie, po względem technologi, film raczej słaby. Fabuła skupia się na istocie człowieczeństwa i rozterkach moralnych. Końcówka to według mnie po prostu typowe amerykańskie zakończenie, czyli bohaterowie odjeżdżają w stronę zachodzącego słońca, bo te pozostałe nanocząsteczki to dziedzictwo pozostawione przez głównym bohaterów, jako że uzdrowią świat.
1. Sklonował jej świadomość.
2. Nanoboty miały program czyszczenia środowiska naturalnego, i to robiły samodzielnie. Do pozostałych działań wymagały jedna zdalnego sterowania. To nie były mózgi tylko zaprogramowane roboty.
3. Klatka to tylko jeden z przykładów. Nanoboty są w metalowych beczkach, zbiornikach, podziemnych kanałach itd. Wszędzie tam gdzie nie dotarł wirus propagowany przez łączność bezprzewodową i komórkową pozostają niezainfekowane. Z chwilą wyłączenia sieci w zasadzie nic im się już nie stanie. Wirus nie propaguje się przez dotyk.
4. Will tak naprawdę uratował jaźń Evelyn (jej jaźń, lub klon jaźni) wczytując jej jaźń z wirusem i zapisując ją. W zasobach istnieje zatem zapis obu jaźni. Ich aktywowanie jest zadaniem Maxa Watersa który nie bez kozery w końcówce idzie do klatki Faradaya stworzonej przez Willa, pobierze nanoboty i przywróci Willa z kopi.
1. Skoro wiesz, że tylko sklonował jej świadomość, to skąd pytanie czy ona to przeżyła/ regeneracja się udała? Evelyn umarła, Will nigdy jej nie leczył, zgrał tylko jej świadomość i dopóki nie zostanie wgrana w taki system jak Will na początku, to nie żyje :)
2. Cały ten pomysł leczenia i oczyszczania świata jest totalnie niedopracowany. Np o tym że napić można się będzie z każdego strumienia - znaczy że te nanoboty usuną bakterie? Te bakterie są może i szkodliwe dla człowieka,ale absolutnie niezbędne dla funkcjonowania ekosystemu. Albo to jak naprawił słonecznik - rośliny musza umierać i być rozkładane, żeby kolejne mogły tam wyrosnąć. Zresztą, te nanoboty naprawiały tylko to co człowiek ceni w przyrodzie, a czemu nie np chwasty? Z punktu widzenia przyrody, nie są one ani gorsze ani lepsze niż ten słonecznik
3. To nie była klatka, co najwyżej ekran, wiec nie blokował tej łączności całkowicie :) Znaczy to, że te nanoboty w ogrodzie były prawdopodobnie po kontakcie z wirusem i nie dało się z nich odtworzyć AI. Zresztą, wystarczyło by żeby Will zgrał sie i odciął jakaś cześć tego kompleksu i ustawił autostart po tym jak cała sieć WWW padła. I o tym wiedziałby każdy informatyk, wiec i wiedzieliby, że te "poświęcenie" był tak naprawdę upozorowane.
Dlatego mówię, ze pod względem technologi ten film był słaby. Will nie był tak naprawdę AI, działania terrorystów były głupie, szanse że superinteligencja nabrałaby się na ten fortel były praktycznie zerowe i tak można wymieniać. Ten film miał tylko w przyjemnej formie poruszyć pewne problemy takie jak: co to jest świadomość, czy lepiej utracić wolność na rzecz dobrobytu itd. A scena z ogrodu ma tylko pokazać, że ich poświecenie nie poszła na marne i jednak zmienili świat tak jak Evelyn chciała.
1. Will komputerowy miał na tyle dużo wiedzy żeby zaprogramować nanoboty w sposób optymalny. Dlaczego uważasz że zachował sie jak głupiec i wyciął potrzebne bakterie itd. Dwutlenek węgla jest niezbędny w ekosystemie, nie sadze że wytrącił węgiel. Gdyby był głupcem nie stworzyłby nanobotów. Zaprogramował je po prostu tak jak ty bys to zrobił tylko lepiej/dokładniej bez efektów usuwania elementów z łańcucha.
2. Na początku pokazuje żonie że zrobił ja w sposób perfekcyjny i sygnał komórki nie jest propagowany. Uważasz że cała ta scena to był jakiś niezwiązany z fabuła dodatek bo film był za krótki? Nie rozumiem tego rodzaju komentarzy.
3. Sokrates także mógł uniknąć śmierci, zastanawiałeś się dlaczego umarł? Przecież cały genialny pomysł Willa polegał na tym, ze pozwolił sie zawirusować ... zastanów się co dalej będzie ....
1. Co to znaczy potrzebne bakterie ? Każdy najmniejszy element ekosystemu ma jakaś funkcje, a usunięcie go wpłynie na ekosystem. Skoro jak powiedział, będzie można pić z każdego strumienia, to musiał cześć bakterii, potencjalnie chorobotwórczych, z tego strumienia usunąć. Czyli naruszyć równowagę ekosystemu. Oczywiście możesz twierdzić, że to była przenośnia, że on tak zrobił, że te bakterie są takie same, tylko nie szkodzą człowiekowi itd. Ale podałem też inne aspekty w których widać, że twórcy filmu nie przemyśleli do końca tej kwestii.
2. On tej "klatki" wcale nie zrobił perfekcyjnie, to już napisałem wcześniej. To że kom nie miały zasięgu, to nie świadczy, że cała komunikacja była zablokowana. Ja czasem tracę zasięg w mieszkaniu, ale może sygnał nadawany przez innego operatora były dość silny by uzyskać łączność albo ciut lepszy odbiornik taki jak np używany przez nanoboty skoro miały kontakt z Will nawet w głuszy, w której większość komórek straciła by zasięg. Ta scena miała pokazać, że dla Will to Evelyn była najważniejsza, i dlatego stworzył to "sanktuarium" gdzie mogli być razem, odcięci od świata. Go zbawiania świata nie interesowało, to było marzenie Eveylyn, zresztą mówiono to dosłownie w filmie.
3. Rozumiem że A.I musiała pokazać ludziom że jestem im niezbędna i dla nich niegroźna. Ale nikt nie nabrał by się na to przedstawione przedstawione w filmie, bo zbyt łatwo prawdziwe A.I. powinno sobie z tym wirusem poradzić. Skoro dało się zawirusować, znaczy że coś knuje, nie ma czystych intencji, chce manipulować ludźmi itd. Zamiast tego w filmie, tak jak i przecież Sokrates, Will naprawdę "ginie" po wgraniu wirusa, dobrowolnie, w imię zasad, żeby nikt nie zginął np jego przyjaciel z pistoletem przystawionym do głowy.
3.Rozumiem że A.I musiała pokazać ludziom że jestem im niezbędna i dla nich niegroźna. Ale nikt nie nabrał by się na to poświęcenie przedstawione w filmie, bo zbyt łatwo prawdziwe A.I. powinno sobie z tym wirusem poradzić. Skoro dało się zawirusować, znaczy że coś knuje, nie ma czystych intencji, chce manipulować ludźmi itd. Zamiast tego w filmie, tak jak i przecież Sokrates, Will naprawdę "ginie" po wgraniu wirusa, dobrowolnie, w imię zasad, żeby nikt nie zginął np jego przyjaciel z pistoletem przystawionym do głowy. O tych zasadach był film, sztuczna inteligencja była ciekawym dodatkiem.
Nanoboty usuwały toksyny. Za dużo kombinujesz. Dzisiaj ludzie także usuwają zanieczyszczenia i toksyny, nikt nie mówi ze ich działalność niszczy ekosystem. Z pewnością równowaga w działaniu jest ważna. System który potrafi w jednej sesji giełdowej zdobyć kilka miliardów dolarów startując od przysłowiowego dolara musi mieć daleko idący system przewidywania swoich działań. Nikomu na Ziemi się to jeszcze nie udało, a zabawki do tego maja ludzie naprawdę wyspecjalizowane.
Co z tego że usunęły toksyny, jeżeli zostały tam jeszcze bakterie chorobotwórcze? Nadal nie możesz pić wody ze strumienia bez uprzedniego oczyszczania np przegotowania. Usuwamy zanieczyszczenia które sami wprowadziliśmy, przywracając ekosystem do bardziej pierwotnego stanu. Bardzo mało jest przykładów celowego zmieniania natury choć np można przytoczyć kontrole populacji komara w związku z malarią.
Twórcy filmu rzucili tylko chwytliwe hasło "oczyszczenie świata", niewgłębiający się jak zawiły i skomplikowany jest to problem. Typowe podejście twórców filmów "popularnych", żeby oni i widzowie nie musieli za bardzo myśleć. Niby film bardzo na tym nie ucierpiał, ale jednocześnie to bezkrytyczne podejście do takich problemów można zauważyć w życiu codziennym. Czy możliwe jest że te nanoboty kontrolowały każdy aspekt ekosystemu pod każdym względem, tak że ta przykładowa bakteria ludziom nie szkodzi, ale pełni swoją funkcje w środowisku? Gdyby film to wyjaśniał, byłoby to na pewno ciekawe i edukujące, choćby poprzez podkreślenie jak wiele istnieje zależności między organizmami.
Mi się wydaje że system Ewoluował/Rewoluował dalej tylko że przykładzie przyrody. Nie tylko prąd był energia przecież! Zanim powstało napięcie istniała i istnieje przyroda choćby burze i pioruny, stąd domysły że system istnieje tylko w lepszej nie do zniszczenia formie.
A jeśli chodzi o inteligencje, to pan Doctor był realny to że tworzył armie to nie po to aby ludzi zabijać tylko ich leczyć, po za tym taka zaawansowana technika mogła tworzyć bez trudu bez mózgie roboty i do tego człowiek byłby zbędny. Troche film przypomina matrix gdzie ludzie bez maszyń nie mogą istnieć jak i na odwrót.
Jeśli chodzi o scenariusz filmu jest po prostu dobry, ale jako sam film ma sporo nie dociągnięć i popsuli temat. Sam film mógł być następcą matrixa w nowym wydaniu, ale to popsuli...
System nie istniał bez sieci a ta została skutecznie wirusem wyłączona. Natomiast Will został zapisany w nanobotach, zatem mógł być na jakimś nowym wydzielonym i niezawirusowanym systemie odtworzony.
Generalnie leczył ich instalując coś w formie implantów wykorzystując nanoboty (protezy uformowane z nanobotów). W chwili gdy system zostaje wyłączony protezy także przestają działać - nie są samodzielne - ludziom wracają dawne przypadłości otwierają sie rany.
Temat filmu jest naprawdę ciekawy, osobiście mam dziwne odczucie jak by twórcy pod względem technologii i sztucznej inteligencji opierali się na serii gier: System Shock, oraz System Shock 2, z tym że tutaj sztuczna inteligencja nie ma zamiaru wybijać ludzi do nogi.
Tym którzy nie wieżą polecam zapoznanie się z tymi tytułami. Podobieństwa są ogromne, mam na myśli: sztuczną inteligencję, implanty, nanoboty.
Oczywiście tematyka filmu nadaje się na kontynuację: W końcu skoro świadomość doktora jak i jego wybranki została zapisana w tych drobinkach (sam koniec filmu), to może on powrócić i tym razem się odegrać.
Ja uważam, że przez wirusa zostały zniszczone wszystkie cząsteczki przebywające aktualnie on-line. Mogłaby część przetrwać gdyby była poza zasięgiem sieci (i wirusa), chroniona np. przez miedzianą siatkę ;p
Caster mówi w ostaniach słowach:
"Nigdy nie pozwolę Ci odejść"
Należy pamiętać, że był niemal nieskończenie bardziej inteligentny od innych, musiał doprowadzić do tego żeby jego żona mu zaufała, jedynym rozwiązaniem było pozwolić wirusowi zniszczyć znaczną cześć systemu, bo przecież bez problemu mógł się przed takim wirusem zabezpieczyć wiedząc, że będą chcieli go zaatakować.
Jak dla mnie zniszczył "system" tylko powierzchownie i dalej jest w stanie go odbudować razem ze swoją miłością :)
A jego śmierć była czymś w rodzaju śmierci Jezusa zginał ale wiedział że się odrodzi a wtedy inni mu uwierzą.
Dokładnie. Zapisywał jaźń swoją i zony, wiedział że wiele z nanobotów pozostaje niezainfekowanych w różnego rodzaju klatkach Faradaya. Wiedział, że przyjaciel go od nowa zainstaluje. W końcu ludzie też tego pragnęli... początek i koniec filmu... miasto w którym na pięciu mieszkańców przypada dwóch żołnierzy pod bronią... to nie życie chyba z Willem było lepiej ;)
Jeśli o mnie chodzi to komputerowa wersja Willa to czysta kopia z zachowaniem dokładnych emocji i przekonań które posiadał za życia.
Przecież nie mógł się na nowo narodzić jako komputer (wtf) więc jak można myśleć, że był to ten prawdziwy.
Komputerowy Will posiadał wszystkie "dane" oryginalnego Willa dlatego i wyłącznie dlatego nie krzywdził ludzi.
Eliminacja AI Willa jest jak najbardziej uzasadniona, po prostu z biegiem czasu maszyna ciągle ewoluując zaczęłaby eliminować ludzi jako zagrożenie dla środowiska czy planety.
Spekuluję również, że mogłoby dojść do "nadpisania" swoich "danych (przekonań)" i wtedy AI Will mógłby wytępić ludzkość w przeciągu 24h.
Nigdy maszyna nie może stać wyżej (hierarchicznie) od człowieka gdyż stanowi zagrożenie dla jego gatunku. Gdyby AI Will byłby w pełni kontrolowalny przez ludzi nie byłoby problemu.
"Przecież nie mógł się na nowo narodzić jako komputer (wtf) więc jak można myśleć, że był to ten prawdziwy"
Proste WTF tego nie wytłumaczy. To się nazywa paradoks statku Tezeusza (problem tożsamości). Obiekt jest określony tylko przez swoją definicje. To czy jestem człowiekiem, kolonią komórek czy zbiorem materii zależy od niej.
"Gdyby AI Will byłby w pełni kontrolowalny przez ludzi nie byłoby problemu"
Jeżeli możliwości AI są większe od ludzkich to AI może przechytrzyć ludzi. Nie istnieje system stu procentowo bezpieczny a nawet jeśli to nadal jest w nim slaby punkt - czynnik ludzki.
ten cały paradoks statku Tezeusza jest tak samo kulawy jak paradoks żółwia i Achillesa (rzekomo Achilles nigdy nie dogoni żółwia)...
Żadne pseudofilozoficzne myślenia ludzi sprzed 2000 lat, którzy wierzyli w gromowładnego Zeusa... nigdy mnie do niczego nie przekonają.
Człowiek to nie tylko krew i kości, istnienie świadomości jest swego rodzaju potwierdzeniem istnienia duszy i nie da się go skopiować ani sklonować tworząc tego samego człowieka
Nie można bagatelizować paradoksu statku Tezeusza tylko dlatego że został zauważony i sformułowany przez ludzi którzy wierzyli w gromowładnego Zeusa(a o matematyce wiedzieli sporo). Paradoks żółwia i Achillesa został rozwiązany, problem tożsamości nadal jest otwarty. Tożsamość obiektu wydaje się być tylko cechą którą do tego obiektu przypisujemy. Jeżeli nie wiemy że ktoś podmienił dany obiekt na inny identyczny, to dla nas on nadal jest tym obiektem. To samo dotyczy człowieka. Stare komórki umierają i zastępują je nowe komórki potomne. Nie jesteśmy materialnie tym czym byliśmy 20 lat temu jednak dzięki ciągłości tego procesu informacje definiujące naszą świadomość mogą zostać zachowane w nowej generacji komórek zanim ta stare umrą.
Dusza jest uproszczeniem pozwalającym wyjaśnić świadomość i została wymyślona daleko przed tym jak niewiarygodni według Ciebie starożytni Grecy zaczęli zastanawiać się nad problemem tożsamości. Skoro dusza ma tłumaczyć istnienie świadomości to istnienie świadomości nie może być potwierdzeniem istnienia duszy. Nie można definiować pojęcia definiowanym pojęciem. Świadomość jest sprzężeniem zwrotnym - Człowiek widzi innych ludzi i wyciąga wnioski o stanie umysłu tych ludzi(Teoria umysłu - Wikipedia). Jednocześnie postrzega siebie jako innego człowieka i wyciąga wnioski o stanie swojego umysłu. "Ja" to nazwa osoby którą widzisz w lustrze.
Will komputerowy był w zależności od zasobów bardzie rozgarnięty od Willa żywego lub mniej, decydują zasoby sieci i szybkość np. operacji. Z drugiej strony na nastroje i emocje wpływa chemia organizmu i hormony, Will komputerowy był od tego wolny. Myślał racjonalnie a swego rodzaju emocje - jak miłość do zony - były reliktem Willa żywego. Wraz z rozwojem Wila komputerowego i czasem byłoby tych emocji coraz mniej, niemniej np. miłość do żony czy przyjaźń mógł traktować jako cechę swojego człowieczeństwa i pielęgnować, nie dać wyprzeć sobie z hierarchii ważności. W tym sensie stanowiły one o człowieczeństwu Willa,. Ale co np. po tysiącu lat, gdy pamieć o bliskich kompletnie by się zatarła w społeczeństwie... stałby się bardziej pragmatyczny.....