Witam,
Ogólny pomysł na film może i był dosyć ciekawy, ale dalsze wykonanie zawaliło całość.
Mordują naukowców pracujących nad badaniami, ale po tym wszystkim - oczywiście jedyni ocalali, którymi interesuje się conajmniej FBI nie ma żadnej ochrony... no tak.
Najgorsze było jak po dwóch latach rozwoju możliwe zostało regenerowanie komórek itd, a zwykły człowieczek napisał jakiegoś wirusa na komputerze, którego wstrzykiwali do żywego organizmu (!!!). Wewnętrznie sprzeczne informacje - już na początku tuż po podłączeniu go dziwili się, że on sam zmienia swój kod, a po 2 latach nie zmienił czegoś tam co mu niby zagrażało.
Dawno nie widziałem większej bzdury. Fabularnie film stoji na poziomie słabego/bardzo średniego serialu.
Niestety, ale już od conajmniej połowy czułem, że ktoś nie tylko chce mnie mieć za idiote, ale stara sie wpychać każde g....
Wstyd.
Moim zdaniem on wcale nie chciał zmienić swojego kodu źródłowego...chciał pokazać ludziom na co go stać, jak by wyglądała planeta gdyby mu pozwolili ją "uzdrawiać" , ale doskonale wiedział jaki los został dla niego przewidziany. Tak na prawdę chciał być tylko razem z Evelyn w ich ogrodzie, a jak to było wspomnianie wcześniej "will nigdy nie chciał naprawiać świata"- chciał tylko być z nią. Taka moja luźna interpretacja.
"FBI nie ma żadnej ochrony"
Projekt FINN był przedsięwzięciem prywatnym. Will nie zgadza się na ingerencje rządu. Evelyn zamyka projekt po śmierci Willa i znika (może pogrążyła się w rozpaczy? Kto wie...).
"po dwóch latach rozwoju możliwe zostało regenerowanie komórek"
Słowa kluczowe: osobliwość technologiczna, wykładnicze tempo postępu
"którego wstrzykiwali do żywego organizmu (!!!)"
Nośnikiem wirusa były nanoboty wstrzyknięte do krwiobiegu. Trochę wyobraźni.
Racja. Błąd. To znak że zatraciłem się już w tym udowadnianiu słuszności logiki filmu. Człowiek odstawia inne treści, w ramach odwyku ogląda porządny film SF a tu bah! Budzi się na jakimś forum i uświadamia sobie że minęły już 4 dni. Dzięki stary! :)