Jeden z ciekawszych przykładów ciut ambitniejszego SF ostatnich lat, czytam oceny, "słaby", "prosty", "dramat
zamiast SF". Chyba Pacific Rim, względnie innych produkcji z Rihanną nie oglądaliście kochani. W końcu
podano nam, w przystępny dla przeciętnego zjadacza chleba, film o istocie człowieczeństwa. O granicy
pomiędzy człowiekiem i maszyną i sposób w jaki go otrzymałem sprawia, ze staje na półce obok Łowcy
androidów, względnie Ghost in the shell. Tytułów które są najbliższe w podejmowanym problemie. Całe
szczęście że to nie kolejny Robocop, o facecie w puszce. A że nieścisłości w scenariuszu? Wybaczam za
formę, przekaz i treść.
Film prowokuje do dyskusji co obecnie nie często się zdarza. Normalnie oglądamy film i po 10 minutach zamykamy go w szafie z zaliczonymi. Tym razem jest inaczej. Po obejrzeniu wchodzę na FilmWeb i czytam komentarze które mnie powalają i zniechęcają do wciśnięcia jakiegokolwiek klawisza a tu nagle jakieś odmienna mocno pozytywna opinia :)
Pozdrawiam