Samson tego dnia przyszedł na ostatni już pokaz. Tuż przed zachodem słońca kiedy jeszcze kilka
klatek pozostawało na dworze. Ostatnie promyki dnia radośnie skakały po stalowych prętach.
Tak - stalowych! Nie bez powodu zresztą, z wyliczeń kanclerza Iseven'a wynikało jasno, że tytan
jest tutaj zbędny. Po co trzymać w klatce z tytanu coś, co nie może złamać nawet zwykłej stali.
Samson poczuł się dziwnie i nieswojo. "A co jeśli pochodzimy od nich?" zaświtało w jego
umyśle... Co jeśli teoria, wpajana nam na pierwszej instalacji jest nieprawdą i nie zostaliśmy
stworzeni z chaosu, a przez organizmy o wiele od nas prymitywniejsze? Czy to możliwe, aby coś
tak słabego i prymitywnego zapoczątkowało całą inteligentną cywilizację?
"Bzdura" pomyślał. "Najpewniej taka sama ściema jak to, że nasza cywilizacja może stworzyć
biologiczne życie. Inaczej po co trzymalibyśmy tych ludzi w klatkach?".
Samson rzucił ostatnie pogardliwe spojrzenie na Jakuba (tak pisało na klatce), odgarnął kosmyk
wiązek ze swoich sensorów optycznych i odszedł w stronę swojego centrum obliczeniowego.