Nic nadzwyczajnego, ale film przyjemnie się ogląda. Fabuła prosta jak drut: w prologu dzieciak ze zdeformowanym okiem za namową brata wchodzi na drzewo, po czym z niego spada. Mija kilkanaście lat. Akcja "Trhauma" przenosi się do willi, w której spędza czas grupa bogatych japiszonów obu płci. Oczywiście wkrótce zaczną padać ofiarami morderczego świra. Najpierw ginie panienka pozująca fotografowi nago w lesie, a zabójca gwałci ją post-mortem.
Gianni Martucci inspiruje się w przypadku "Trhauma" zarówno "Halloween", jak i "A Bay of Blood" Mario Bavy. Nietrudno się zorientować kto z postaci stoi za wynajęciem mordercy do eliminacji pozostałych członków grupy. Trochę suspensu i erotyki, niestety morderstwa raczej mają miejsce poza kadrem. Nieco gore w końcówce, przydałoby się więcej makabry. Morderca w końcówce sposobem poruszania się i zachowania się ciut przypominał mi George'a Eastmana z "Anthropophagus" (1980) Joe D'Amato.
Miło było odświeżyć sobie "Trhauma" (nie mylić z "Trauma" Dario Argento) po pięciu latach.
Seans powtórny po latach. Oceny nie zmieniam, gdyż "Trhauma" w reżyserii Gianni Martucci to horror dość przeciętny. Trochę suspensu, dłużyzn, odrobina krwi. Motyw z budowaniem konstrukcji z klocków w podziemiach całkiem fajny. Film mimo wszystko polecam tym fanom Eurohorroru, którzy lubią "A Bay of Blood" (1971) Mario Bavy, "Anthropophagus" (1980), "Buio Omega" (1979) i "Rosso Sangue" (1982) - wszystkie w reżyserii Joe D'Amato.