Film nie jest dla każdego, ponieważ zawiera bardzo dużo odniesień. Lana zręcznie manipuluje poezją Whitmana, fragmentami Biblii czy kulturą lat 50/60-tych. Siłą rzeczy tematy trzeba znać, żeby całość zrozumieć. To, co dziwi mnie najbardziej ilekroć patrzę na Lanę i jej popularność, to fakt, że pomimo dobrego poziomu tekstów, które nie są zrozumiałe dla większości, nieoczywistych teledysków i estetyki zdecydowanie nie wychowanej w naszych czasach, Lana Del Rey utrzymuje się na szczycie i jest uwielbiana przez wielu. Oczywiście nie chcę jej gloryfikować - swój udział w komercji miała. "Tropico" wymaga od widza, a jednocześnie raczy przepięknym gustem. Gdyby nakręciło to jakieś studio albo chociaż niszowa artystka - nie zachwycałabym się tak bardzo. Jednak fakt,iż Lana pomimo popularności i "targetu", który w większości nie rozumie jej odniesień, wciąż brnie w swoją, ambitną jak na pop, sztukę, urzeka mnie za każdym razem. Dla mnie prawie ideał.