Nie miałem wielkich oczekiwań względem tego filmu. Prawdę powiedziawszy spodziewałem się lekkiego filmidła bardzo luźno opartego na powieści Dumasa. Niestety nawet mimo tego po seansie jestem rozczarowany. Pomijam całkowicie kwestie latających statków, które strzelając na boki trafiają cele przed sobą :). Najbardziej raził mnie w tym dziele wszechobecny plastik. Mamy więc wymuskanego pięknisia D'Artagnana niczym zabawkowego Kena; jego lalkę Barbie czyli Konstance; króla Ludwika spowiadającego się D’Artagnanowi ze swoich sercowy rozterek (myślałem, że zaraz będzie mu chlipał na ramieniu); Atosa wygłaszającego frazy wyjęte niczym z tanich romansideł itd. Gdzie się ulotniła ta przygoda i akcja, od której aż kipiały wersje muszkieterów z 1973 i 1993 roku? W porównaniu z nimi wersja 2011 jest mocno „stuningowana”, szkoda tylko, że ów tuning polegał na wypatroszeniu wnętrza i wypolerowaniu maski, by się świeciła jak „psu jajca”.