Krótko - pierwsza połowa filmu całkiem udana, zabawna no i obowiązkowy fechtunek z
cieniasami Kardynała Richellieu. Druga (zaczynająca się mniej więcej od przylotu
Buckingham'a tym pseudosterowcem) to już przerażający zjazd na pysk po równi pochyłej,
kompletne załamanie pogody. De facto nie wiadomo już potem o co chodzi no i nasuwa się
pytanie - czemu reżyser tak wybitnie spłycił ten temat, wygląda to taj jakby nagle odechciało
mu się reżyserować dalej ten obraz.
Oceniłem całość na 3, bo kompletna beznadzieja to to nie jest, ale niestety jest to kolejna
słabiutka produkcja z nadmiarem efektów specjalnych i zwyczajnie idiotycznych scen. A Pan
reżyser to chyba ten sam od Aliens vs Predator, także w sumie cudów się nie można było
spodziewać...