Nowele prezentują się następująco.
"Memories"
Jee-woon Kim to konkretny gość. Dostał 40 minut i wykorzystał je w pełni, tworząc mroczną historię, pełną rewelacyjnych zabiegów technicznych i montażowych. Ten epizod to taka układanka z zaburzoną chronologią i dużą dawką oniryzmu. Nawet jeśli rozwój opowieści jesteście w stanie przewidzieć, nadal będziecie zaskoczeni sposobem w jaki reżyser dopasowuje do siebie elementy.
"The Wheel"
Tajlandzki folkhorror , w którym elementy "ludowe" to jedyna zaleta. Cała reszta to opowieść o klątwie, która sprawia że bohaterowie umierają... i umierają... i jak jeszcze ich trochę zostanie to znów zaczynają umierać. 40 minut oglądania zgonów. Niezbyt to zajmujące.
"Going Home"
Peter Chan trzeba przyznać ma łeb na karku. Pomysł wyjściowy zapożyczył ze "Lśnienia" (chłopiec błąkający się po wielkim budynku mieszkalnym), lecz później prowadzi akcję w nieznane rejony. Cała historia ma swój czar, trochę symboliki i mnóstwo oryginalnych ujęć.
Ta antologia dowodzi, że Azjaci potrafią straszyć jak nikt, a ich kultura świetnie ubarwia kino. Niestety przez rodzynka w postaci drugiej nowelki nie mogę dać więcej niż 6.