Brytyjski w 100%
Klimat jest, angielskie krajobrazy, zagrany dobrze, kilka śmiesznych dialogów tylko... nie wiele
wnosi w życie. Do refleksji też nie skłania. (Oczywiście nie wszystkie filmy te funkcję muszą
spełniać)
Zastanawiam się tylko jak odczytywać ostatnią scenę: apetyt rośnie w miarę jedzenia? czy może
nie wybaczyła mu obelgi za którą przeprosił (i tym samym przypomniał o niej) zanim dał krok
naprzód?