Film zupełnie nie przypadł mi do gustu. Czytając recenzje i komentarze spodziewałam się wyrafinowanej czarnej komedii z krwawymi, acz eleganckimi morderstwami w tle. Liczyłam na spokojną, poukładaną parę z szykiem i klasą usuwającą ze swojej drogi wszystkich, którzy nie przypadną im do gustu w czasie podróży. Zamiast tego otrzymałam dwójkę życiowych nieudaczników, wyrażających swoje kompleksy, dezaprobatę i zazdrość wobec całego świata poprzez zupełnie nieuzasadnione, nieprzemyślane i skrajnie chaotyczne zbrodnie. Druga połowa filmu wprawiła mnie wręcz w przerażenie i zniesmaczenie, mimo że czarny humor uwielbiam. Zwyczajnie nie było mi do śmiechu. Motywy zachowań bohaterów (a zwłaszcza bohaterki) po prostu mnie zszokowały. Nastawiłam się na dobrą czarną komedię, a dane mi było zapoznać się z pamiętnikiem sfrustrowanej psychopatki, dla której jedyną metodą walki z kompleksami było brutalne mordowanie każdego, kogo mogła odebrać jako "lepszego od siebie". Czyli generalnie po prostu każdego. Żałosny wręcz portret psychologiczny.
Cóż, taki typ czarnej komedii widocznie nie jest dla mnie.
hahaha, co za idiotyczny zarzut. oczekiwałaś czarnej komedii bardziej w amerykańskim stylu, a zaserwowali coś innego ? no, żałosne.
Przypominam, że każdy ma prawo do własnego odbioru i oceny filmu, a wszczynanie potyczek słownych z powodu odmiennego zdania jest zwyczajnie prostackie.
W amerykańskim stylu, powiadasz? Spodziewałam się czegoś w klasycznym brytyjskim stylu, otrzymałam "Turystów" - nastawionych na niczym nieuzasadnione szokowanie, pozbawionych klasy. Wielu może to bawić, ja nastawiłam się na coś bardziej "wytrawnego", a mniej szaleńczego.
dlaczego "w amerykańskim stylu" odnośnie filmu, w tym przypadku czarnej komedii, ma mieć pejoratywne znaczenie??? obserwuję od czasu do czasu na filmwwebie kojarzenie "amerykańskiego" z czymś gorszym i jest to dla mnie zawsze zagadką. We wszystkich zestawieniach poważnych krytyków filmowych, teoretyków kina w pierwszej setce największych arcydzieł filmowych wszech czasów zdecydowanie przeważają filmy amerykańskie. co roku powstaje w stanach największa na świecie liczba filmów niezależnych, niekomercyjnych, o artystycznych ambicjach. wartość części z nich jest dyskusyjna, ale część zwraca uwagę, przekazuje istotne treści, prezentuje oryginalną formę. nie kumam jak ograniczonym trzeba być żeby kojarzyć amerykańskość filmu z czymś gorszym od filmu europejskiego, azjatyckiego, czy afrykańskiego.
Kwestia gustu. Wiele osób filmem się zachwyca, ja zwyczajnie nie rozumiem jego "fenomenu". Na pewno nie jest to dla mnie czarna komedia w czysto brytyjskim stylu, brakuje jej pewnego wyrafinowania. Mój subiektywny odbiór właśnie tak wygląda. Ale cóż, najlepiej przekonaj się sam i daj znać, jak Ci się film widzi ;)
Mnie rozbawił niesamowicie, ciekawy obrót spraw po Kill List. To nie "Szlachectwo zobowiązuje", ale mimo wszystko tysiące mil przed Coenami.
mnie zadziwia jedno
co jest tak niedopuszczalnego w filmie o dwójce życiowych nieudaczników?
Taka jesteś idealna i udana? Jak to może być zarzutem? w jakim świecie żyjesz?
Niedopuszczalnego? Nic.
Nie krytykuję osób mających skrajnie niską samoocenę lub nieradzących sobie w społeczeństwie, tylko konkretną dwójkę bohaterów. A zwłaszcza bohaterkę. Chaotyczne, maniakalne i pozbawione sensu działania psychopaty po prostu mnie nie bawią. W innych formach czarnego humoru gustuję.
ale to przecież taka skóra konkretnej postaci, której historia została opowiedziana. To jak forma.
Dobrze rozumiem, że oceniając film czujesz potężną moc, możliwość, chwilę na ocenę ludzi, charakterów ludzi? Ocena filmu, jako całości, zbioru pracy grupy ludzi mających przydzielone różne obowiązki, spłaszczasz do możliwości oceny charakteru postaci, która Ci nie pasuje? Tym samym przekładasz dalej charakter postaci, którego konkretnego typu nie lubisz na co dzień u ludzi, na formę w tym przypadku czarnego humoru? Dobrze nadążam?
Wygląda na to, że Twój sposób oceny filmów jest daleko upośledzony. Czujesz satysfakcję z możliwości oceny charakteru, tak jakby dotyczył prawdziwego człowieka z krwi i kości. Chore.
Nie nadążasz dobrze, wręcz nie nadążasz w ogóle.
Kreacja postaci jest jedynie częścią składową całości. Żadnej mocy, potęgi, satysfakcji ani natchnienia do oceniania ludzkich charakterów nie czuję. Staję po prostu w opozycji do ludzi zachwalających ten film. Nie przypadł mi do gustu całkowicie, a składają się na to przeróżne elementy.
nie widzę podstaw do twierdzenia, że nie nadążam w ogóle.
To ty nie potrafisz się wysłowić, więc co tu ma do rzeczy ocenianie mojego zdążactwa?
Nie wiem ani nie interesuje mnie to czy film przypadł tobie czy komukolwiek innemu do gustu, ani nie obchodzi mnie czyjakolwiek postawa, szczególnie człowieka mało interesującego.
/
CAŁA
dosłownie CAŁA Twoja wypowiedź, która skłoniła cię do założenia nowego wątku z opisem mało interesujących przeżyć po filmie zawiera nic nie wnoszące ogólniki, które ani nie wyjaśniają co w filmie było złego, ani nie zawierają elementów racjonalnych ze skali oceny filmu.
Jedyna rzecz, do której da się jakoś odnieść w tym chaosie to sugestia, że problemem filmu jest próba opowiedzenia historii ludzie nieidealnych.
Analiza twojej wypowiedzi nie zostawia żadnych niedomówień, nie ma tu miejsca na nienadążanie.
Kreacja w filmie to tylko cząstka składowa całej fabuły, to oczywistość na poziomie twierdzenia, że od początku piszesz samymi ogólnikami-banałami-bzdurami.
Nijak to się ma jednak do tego, że z gąszczu bzdur jakie wypisałaś, to do fragmentu o bohaterach sposób się jakkolwiek odnieść, wskazując ci że źle kombinujesz.
Nie miej więc za złe, że czytam i komentuje bzdurną wypowiedź. Napisałaś zbitek słów, więc przynajmniej staram się złożyć go w jakąś racjonalną całość, by odpowiedzieć na którąkolwiek kwestię - wskazać drogę.
i tak. Czy się to podoba czy nie, 95% filmów będzie o ludziach z uchybieniami. Na uchybieniach opierają się fabuły.
FORMA może ci nie pasować - tego nie potrafiłaś poprawnie zapisać - ale istnienie takich kreacji jest normą.
Masz rację, moja wypowiedź jest chaotyczna i nie potrafiłam poprawnie zapisać tego, co miałam na myśli. Oczywiście masz też prawo uznać temat za bzdurny. Chciałam wyrazić swoją opinię, która oparta jest głównie na emocjonalnym odbiorze filmu i empatii. Ale to w kontekście czarnej komedii są jeszcze bardziej idiotyczne argumenty, bo przecież ludzie odznaczający się wysoką empatią na czarne komedie z reguły patrzą krzywo. Ja lubię się śmiać z rozlewu krwi i z zasady nieśmiesznych sytuacji, ale ten obraz był za bardzo realistyczny, za mało abstrakcyjny, żebym była w stanie. Tyle chciałam powiedzieć. Zaznaczyć, że pewna grupa ludzi może go w podobnie negatywny sposób odebrać. Wbrew zasadzie "żeby nie powiedzieć nic głupiego, nie będę nic mówić" :)