Czytam wasze komentarze i widze,że większość jest zachwycona zakończeniem..ja wręcz przeciwnie dlatego zamiast 8 daje 7. Zepsuło mi to całą historię. Kiedyś prawie wszędzie były szczęśliwe zakończenia więc było pewne ,że bohater nie zginie a ostatnio zauważyłam w filmach dziwną ,,modę'' na uśmiercanie głównych bohaterów ..BO PRZECIEŻ NIKT SIE TEGO NIE SPODZIEWA,TO BĘDZIE ZASKAKUJĄCE ..dla mnie już nie jest a nawet stało sie żałosne .Wszystko po to by było więcej dramaturgi .Dodam też,że jestem osobą która często płacze na filmach a na tym nie uroniłam ani jednej łzy a czytałam,że jest baaardzo wzruszający .Nie dla mnie.Najsmutniejsza dla mnie była scena na początku gdy zabito kobietę,rozpacz jej córki..no i smuciły mnie sceny z siostrą głównego bohatera , szkoda mi jej było.Dzieciaki naprawdę potrafią być okrutne ;/ to tyle.Film naprawde warty obejrzenia,ciekawa historia ,fajni aktorzy ..ale nie rozumiem jak mozna sie na nim popłakać ..a śmierć głównego bohatera eh szkoda gadać.
Mi nie przeszkadzało to, że ginie, ale zdziwiło mnie, że ginie podczas ataku na WTC.
Powiem szczerze, że również nie wiedziałem co myśleć. Tutaj tyle planów, tekst do ojca dziewczyny "nigdzie się nie wybieram", nagle zaraz ten notatnik, przypomina się motyw zmarłego brata i nagle jeb główny bohater też kończy swój żywot. Myślę sobie, kurde what the fck... Dałem sobie kilka godzin na wytłumaczenie sobie tego całego zabiegu, że co to w ogóle za mindfck, robić tyle aluzji, jednocześnie tyle nadzei, żeby to potem zrównać z ziemią dla samego zabiegu artystycznego.
Wybrałem się więc tutaj, żeby cokolwiek sobie pomóc z uzasadnieniem. Fakt faktem dostrzegłem datę podczas ostatniej sceny ale jakoś nie bardzo ją skojarzyłem z rzeczonym wydarzeniem z tego dnia. Teraz jednak muszę przyznać, że końcówka naprawdę daje do myślenia.
Szczególnie w innym temacie ktoś ładnie napisał, że pamiętamy tylko numerki, liczbę ofiar. Ten film jest o czymś innym, opowiada o życiu cżłowieka, o jego problemach, jego bliskich i o tym jaką walkę toczy w swoim życiu, żeby ulepszyć to życie. A tu nagle bach, coś takiego, genialny zabieg...
Oceny jednak nie daję wysokiej, bo gra aktorska jak i bieg wydarzeń, i ich dynamika po prostu nie przypadły mi do gustu. Przed zrozumieniem byłem w stanie wystawić 5, teraz jednak doceniam jako całokształt, naprawdę dobry.
Moim zdaniem gra aktorska na b. wysokim poziomie, świetnie ukazane emocje bohaterów.
W moim odczuciu w tym filmie nie chodziło o zakończenie jakiejś historii, tylko o dopisanie historii do zakończenia. Chodziło o to, by pokazać, że ludzie, którzy zginęli w WTC (i giną w innych okolicznościach) mieli swoją historię, bliskich i plany na przyszłość. Myślę, że wzrusza ludzi świadomych jego prawdziwości.
Dokładnie zgadzam się z Twoją opinią. To jedna z historii ludzi, ktorzy zginęli w WTC. Ludzi, którzy mieli swoje rodziny, swoje problemy, swoje dramaty. Toczyli swoją codzienną walkę, kochali, popełniali błędy. I może już nawet udało się komuś poskładać różne sprawy, wejść na właściwą ścieżkę, lub pomóc komuś innemu na nią wejść. Wszystko miało już być idealnie ...
A ja uwielbiam filmy o miłości ze smutnymi zakończeniami. Wydają mi się takie bardziej prawdziwe. takie dramaty naprawdę się dzieją, w realnym życiu. Zakochujesz się, snujesz z kimś plany na życie i nagle wszystko bierze w łeb. Końcówka... Ja już się domyśliłam co się stanie, gdy zobaczyłam datę... szczęka mi opadła z wrażenia. To był dobry zabieg. Dobry koniec całkiem niezłego filmu.