... wyszedł mi film tak do bólu średni, gdzie motywy zgrane i powycierane pędzą jeden za drugim, wszystko jak ten balonik, zdawałby się ładny, kolorowy tylko jakiś taki pusty. Hmm... więc może na koniec uśmiercę głównego bohatera! Tylko jakoś z hukiem, tak żeby był szok, łzy wzruszenia a zęby ażeby zgrzytały! 
 
 
I tak nieznośnie banalną historyjkę okraszono jeszcze bardziej nieznośnym, efekciarskim, ociekającym wręcz patosem zakończeniem. Szczerze mówiąc zniosłabym jako końcową scenę obraz naszego bohatera (sic!) w oknie WTC. Ale unoszący się wszędzie pył, biegający ludzie a później scenki rodzajowe z życia odmienionych, nowych i lśniących postaci... ponad moje siły. 
 
Ogólnie aspirujący. Żeby każdy mógł sobie chociaż wyobrazić, że obejrzał film głęboki. 
5/10 i chyba i tak przeszarżowałam.