hmmmm, myślałam, że to będzie film zwykły, że Robert dostał byle jaką role, i to tylko dlatego, że jest teraz znany. Myślałam, że sobie nie poradzi, a tu proszę... W ogóle nie widziałam w nim Edwarda. Ani w ruchach, ani w mimice, w głosie. Zauroczył mnie. Teraz przekonałam się, że to dobry aktor, a wieszają na nim psy, bo dla wielu Zmierzch jest obciachowy. Aktor miał szczęście i zarazem pecha, że zagrał w sadze. Szczęście przejawia się w tym, że jest sławny, pech- że nie jest za rolę wampira brany poważnie. Na szczęście ta rola go uratowała. Bardzo podobała mi się jego zbuntowana, porywcza, a zarazem romantyczna postać. Film niby żadnej akcji nie ma, zwykły o zwykłych ludziach, ale wzbudza emocje i prosi, aby go jeszcze raz obejrzeć. Zakochałam się w nim. A zakończenie wprawiło mnie w osłupienie. Nie spodziewałam się tego. Myślałam, że będą żyć długo i szczęśliwie a tu buuuuuuuuuuum. Świetny film. Polecam