Troche mnie zniechęca ten Pattison i obawiam się ckliwej historyjki dla gimnazjalistek.
Nie. Ckliwota + marna gra aktorska Robcia, tylko zamaskowana niechlujnym wyglądem oraz faktem wypicia trzech piw i wypalenia 9 papierochów...
No i jest rzewna akcja z pewną budowlą. Stąd chyba to rozrzewnienie.
Poniekąd zgadzam się z twoją opinią. Uważam, że Pattinson psuje cały film, ale myślę, że gdyby go zastąpić jakimś innym, lepszym aktorem, to ten film byłby całkiem znośny.
Zgadzam się. Pattison (główny bohater...) gra jakiegoś współczesnego Dylana z BH 90210, poczciwego buntownika - nihilistę. Historie rodzinne faktycznie rzewne: jedni są kochani przesadnie, inni też przesadnie nienawidzeni - wrażenie jakiejś groteski. To chyba nawet nie jest zresztą wina aktorów (aktora) - po prostu scenariusz jest niedopracowany, aż dziwne, że obsada zupełnie niezła (przynajmniej jeśli chodzi o nestorów, Brosnana i Coopera).
popieram film dupy nie urywa, Pattison? hmmm chyba gra jakiegos goscia z zaburzeniami psychiki jak w sagach gral tak jak by go zycie bolalo tutaj tak samo mi sie wydaje.
Ja nie mówię, że znam się na filmach, czy grze aktorskiej. Ocenę dla tego zapewne zdecydowanie zawyżyłem. Wytłumacz mi jednak proszę, jak ma grać Pattinson, kiedy ma wcielić się w chłopaka, którego brat popełnił samobójstwo, a on znalazł go martwego? Ma emanować szczęściem? Nie bronię całej jego gry w tym filmie, lecz akurat tego aspektu jego roli, o którym wspomniałeś(aś), bo wydaje mi się, że to akurat odegrał poprawnie.
Właśnie ze względu na głównego aktora bardzo zwlekałam z obejrzeniem tego filmu. Wydaje mi się, że jego pojawienie się tam zmienia spodziewane grono odbiorców.
Film jest jednak bardzo dobry, a gra Pattisona przerosła moje oczekiwania. Zdecydowanie polecam!
Warty obejrzenia, na początku i w sumie aż do końca mamy schemat, który każdy zna (z zakładem), tlyko inni aktorzy itd. Ale zakończenie bardzo na plus, w końcu coś odmiennego bo człowiek już może srać tymi happy endingami ;p
jak dla mnie film do obejrzenia w samotny wieczór, kiedy najlepiej wchodzą melodramaty czy komedie romantyczne. bardziej ambitne kino zostawiam sobie na wcześniejszą porę.
też mnie zniechęcał Pattinson, ale wysoka ocena zrobiła swoje no i wczoraj obejrzałam.
żałować nie żałuję, bo przynajmniej się utwierdziłam w przekonaniu, że pan Robert to żaden aktor, tylko totalne drewno; przez cały film miał tę samą minę. czy to rozmawiał z kochaną siostrzyczką, czy z okropnym ojcem, czy nawet z Ally.
zakończenie dobre, no ale filmu nie uratowało, bo żeby do niego dotrzeć, musiałam uprzednio ponad 1,5 h oglądać "grę aktorską" Pattinsona.
no i Ally też taka sobie. w porównaniu z Rachel McAdams w 'Czas na miłość', którym się uraczyłam poprzedniego wieczora, wypada słabiutko. jak i cały film. aczkolwiek obejrzeć można. tak po prostu.