Gdyby nie zakończenie, to historia byłaby jak milion innych. Te same motywy i przewidywalność niektórych zdarzeń, co w innych filmach. Nie porwała mnie muzyka, nie do końca też porwała mnie fabuła, było kilka scen, które nie wiem w jakim celu zostały stworzone, kilka, które mnie nie przekonały (przykładowo kłótnia ojca z synem). Cały film tak na prawdę ratuje zakończenie, które przynajmniej u mnie wywołało lekkie wyrzuty sumienia przy ocenie filmu. Bo jak ocenić taki film bez uwzględnienia realności... Realnie można by opowiedzieć wiele historii o ludziach, którzy wzięli udział w tym wydarzeniu w historii Stanów Zjednoczonych (nie chcę spoilerować stąd brak konkretyzacji) i realnie taka historia mogła mieć miejsce. To wydarzenie budzi wiele emocji, stąd też z kiepskawego filmu staje się filmem średnim, dla wielu dobrym, bo nie doświadczamy typowego happy endu... Jednak znowu realnie patrząc gra aktorów nie powala, tak jak wcześniej wspomniałam nie powala fabuła, muzyka, ujęcia są niezłe, ale nie rewelacyjne.