Film taki jak lubię, bardzo melancholijny nastrój. Przyznam szczerze, że od początku zastanawiało mnie dlaczego akcja rozgrywa się właśnie w 2001 roku, a nie np. w 2010, skoro w tym właśnie była premiera filmu. Ale nie domyśliłam się, dopiero kiedy na tablicy pojawiła się data wszystko było jasne. Przedtem jednak zastanawiało mnie jak film się skończy, bo akcja nie zamykała się szczególnie, ale właśnie jak to w takich filmach bywa, na końcu następuje śmierć głownego bohatera. I mimo, że denerwuje mnie już wątek WTC, to jak Amerykanie przeżywają coś, co tak naprawdę zgotował im ich własny rząd, to cieszę się, że Pattinson nie został rozjechany przez ciężarówkę, albo pociąg, co byłoby jeszcze bardziej banalne.