Jestem mile zaskoczona tym filmem. Długo zwlekałam z obejrzeniem, ponieważ myślałam, że będzie on opowiadał miłosną historię...a tu, ku mojemu zaskoczeniu film miał dużo głębsze przesłanie. Nie jest to opowieści o miłości dwojga ludzi, niczym w "Romeo i Juli", a wręcz przeciwnie jest czymś w rodzaju (i nie chciałabym tu przesadzić) "Hamleta" czy "Makbeta"...i nie chodzi mi tu o treść, ale przeżywany dramat jednego bohatera, który staję się początkiem i końcem całego filmu.
Gorąco polecam!:))